They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Garret przyjął to do wiadomości. — Wyjeżdżam na urlop na dwa tygodnie. Zobaczymy się po moim powrocie. — Dokąd się wybierasz? — spytała sekretarka. Przyjrzał się rozmówczyniom, jakby zastanawiając się, czy może im powierzyć jakąś ważną tajemnicę. — Zamierzam pokonać Szlak Łez — rzekł w końcu. Popatrzyły na siebie, nie rozumiejąc, o czym mówi. — Pochodzę z ludu Irokezów, który od niepamiętnych czasów zamieszkiwał Południowy Zachód. Wbrew solennym obietnicom i podpisanym traktatom, w 1830 roku Kongres przyjął tak zwaną Ustawę o Przesiedleniu, na mocy której skonfiskowano naszą ziemię i zmuszono nas do przeniesienia się do Oklahomy. Zima tego roku była straszna. Tysiące ludzi umarło w drodze. Każdy Irokez musi raz w życiu przemierzyć Szlak Łez, aby zrozumieć swoich przodków. Garret wygłosił to wszystko spokojnym, pozbawionym gniewu głosem, ale mimo to w powietrzu dało się wyczuć lekkie napięcie. — Weźmiesz parę skalpów po drodze? — spytała z uśmiechem sekretarka, żeby rozładować atmosferę. Odpowiedział uśmiechem i potrząsnął głową; w drzwiach zatrzymał się i odwrócił. — Czy wiecie, kto nauczył Indian brać skalpy? Kobiety milczały. — Pierwsi europejscy osadnicy. Ustanowili nagrodę za każdego zabitego indiańskiego mężczyznę, kobietę lub dziecko. Żeby dostać nagrodę, trzeba było pokazać skalp... A my uczyliśmy się. Szybko. — Nie wiedziałam — powiedziała cicho Janet. — Niewielu ludzi o tym wie. I niewielu wie, że w naszych czasach skalpy mogą przyjmować różne formy. 25 Lisa po raz pierwszy poczuła lęk w obecności Ruth. Nie była to obawa o siebie, ale coś głębszego. Wyczuwała gniew wzbierający w ciele policjantki. Widziała go w jej oczach. To było jak wsłuchiwanie się w powolne tykanie bomby zegarowej. Siedziały po przeciwnych stronach stołu w kuchni. Ruth przyszła dopiero parę minut temu. — Lepiej usiądź — powiedziała napiętym głosem. — Mam złe nowiny. Lisa spełniła polecenie i z biciem serca wysłuchała relacji Ruth o tym, że FBI przejęło dochodzenie. — Więc może ktoś naprawdę potraktował poważnie sprawę zniknięcia Jasona — powiedziała cicho Lisa. — Akurat! — warknęła Ruth. — Ktoś chce ukręcić sprawie łeb i schować go tak, żeby nikt nigdy go nie znalazł. — W takim razie po co powierzają sprawę FBI? Czy oni nie są najlepsi? Ruth uśmiechnęła się smutno. — Tak, kiedy chcą. Mogą przydzielić do sprawy pięć tysięcy agentów specjalnych... A przydzielili jednego, i to tak zielonego, że bez pomocy nie będzie umiał przejść przez ulicę. Lisa nadal nie rozumiała. — Ale z tymi informacjami, które już masz... Ruth położyła dłoń na teczce. — Wszystkie informacje są tutaj oraz w zakamarkach komputera Binga, dobrze zabezpieczone. Dopiero dzisiaj po południu miałam złożyć raport, razem z podaniem o zezwolenie na wyjazd do Knoxville. Przekazałam FBI tylko początkowe raporty. Nie wiedzą nic o pilocie i byłym oficerze marynarki wojennej, który śledził twojego męża. Lisa oparła się o krzesło, żeby ogarnąć wszystko, co usłyszała. — Naprawdę sądzisz, że FBI chce zatuszować sprawę? — Tego nie powiedziałam... W ciągu ostatnich dwudziestu paru lat Federalne Biuro Śledcze stało się godną zaufania i skuteczną agendą rządową. Ale pracuje tam wiele tysięcy agentów, a wśród takiej liczby zawsze się znajdzie parę zgniłych jabłek. Wydaje mi się, że ktoś posługuje się jednym z tych jabłek, albo nawet kilkoma... — Kto taki, na przykład? Ruth wzruszyła ramionami. — Ktoś wysoko postawiony w Prokuraturze Generalnej, kto nadzoruje funkcjonowanie FBI... albo jakiś minister. Pamiętasz, co powiedział Henry Wells, kiedy od niego wychodziłyśmy? Że fałszerstwa nie dokonała jedna osoba? — Pewnie. Dodał, że to musiała być duża i silna instytucja... Na przykład agencja federalna... Sądzisz, że mogło to być FBI? — Nie, oni by tego nie spartaczyli. To robota kogoś innego. Kiedy okazało się, że fałszerstwo wyszło na jaw, ten ktoś zaczął pociągać za sznurki, żeby przyhamować śledztwo. FBI będzie prowadzić dochodzenie, ale w ślimaczym tempie. Lisa uświadomiła sobie, co to znaczy. Po chwili ukryła twarz w dłoniach. Nie rozpłakała się jednak. Kiedy przemówiła, jej głos drżał. — Ale my wiemy przecież, że Jasonowi grozi niebezpieczeństwo... Co się stanie, jeśli FBI nie pozna wszystkich faktów, a ty zostałaś odsunięta od śledztwa?... Policjantka pochyliła się z wyzywającym wyrazem twarzy. — Ja nie przestałam prowadzić śledztwa! Lisa podniosła głowę. — Nie rozumiem. — Oficjalnie odsunięto mnie od sprawy, ale nikt nie ma prawa dyktować mi, co robię w czasie wolnym. Nie wykorzystałam urlopu od czasu, gdy mnie postrzelono. Wezmę go teraz. Jutro rano ruszam do Knoxville. Mam szyfry komputera Binga i własnego notebooka z modemem. Bing też się nie wycofał. Będziemy się komunikować bezpośrednio, z pominięciem policyjnych łączy. Lisa wzięła się w garść. — Ale dlaczego, Ruth? Przecież nawet nie znałaś Jasona. — No cóż..