Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
283 — W kilku. — Czy sądzisz... że komuniści naprawdę zabraliby nasze dzieci do szkół na Kubie? A kobiety... I rozebraliby wszystkie kościoły? Oni w ten właśnie sposób postępują na całym świecie, prawda? — Nie byłem na całym świecie — odparł Jud, kiwając głową. — Ale to są źli ludzie. — Tak, właśnie. Słyszeli, jak Braxton cicho rozmawia przez telefon w sąsiednim pokoju. — Moi rodacy... — rzekł Rivero — niektórzy dali się oszukać. — Tak bywa — powiedział Jud. — On powinien był się poddać — stwierdził Javier. — Chodzi mi o to... — dodał. Pozieleniał lekko na twarzy, a oczy płonęły mu dziwnym blaskiem. — Patrząc logicznie, z punktu widzenia żołnierza, to... Był otoczony, nie miał wyjścia. Nie mógł liczyć na posiłki. Przeważaliśmy liczebnie, on nie mógł się spodziewać, że zdobędzie przewagę, że... Logicznie rzecz biorąc, powinien był się poddać. Czekał na niego samolot, bezpieczny przejazd przez miasto! Dostał słowo oficera! Powinien był się poddać! Wsiąść do samolotu! — Tak jak i my — odezwał się Jud. — Jak planujemy zrobić dziś wieczorem. — Tak, właśnie. — Pokręcił głową. — Jestem żołnierzem. Wykonuję rozkazy, staram się robić wszystko jak najlepiej. To moja praca. Wykonywanie zadań. Lojalność. Ręce trzęsły mu się coraz bardziej, zdołał jednak zapalić papierosa. — Nosisz krzyżyk — powiedział. — Wierzysz w Boga? — Oczywiście — skłamał Jud. — Wybawienie. Przebaczenie. Tak długo, dopóki wierzysz... — Znów pokręcił głową. — Dopóki wierzysz, może nawet nie potrzebujesz Jezusa. — Uspokój się — rzekł Jud. — Jesteś przemęczony. — To była normalna wojskowa bitwa — kontynuował Rivero. — Po ataku z powietrza ja, cały mój oddział, dostaliśmy rozkaz do natarcia. Oni strzelali do nas! Karabiny maszynowe i gaz łzawiący, to wszystko... Bitwa to chaos, wiesz? Instynkt i szaleństwo. — Tak, wiem — odparł Jud. — Jesteś żołnierzem. To jest sprawa zasadnicza, prawda? Być żołnierzem. Moneda, strzały, walka i ucieczka. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, kiedy oni się do mnie odwrócili... To nie były nasze mundury... Zacząłem strzelać. Strzelałem bez przerwy. On upadł. — Później znaleźliśmy go... 284 l — Cóż to za różnica, czy było to samobójstwo, czy nie? — ciągnął Rivero. — Oczywiście, że było to samobójstwo! Stawiał zbrojny opór przeważającym liczebnie siłom. Nie mógł się poddać. Wydał na siebie wyrok. Cóż to za różnica, czy sam przyłożył sobie do brzucha fidelowski karabin maszynowy, czy... czy ja go zabiłem? Samobójstwo. Popełnił samobójstwo i nie żyje. Siedzący na kanapie człowiek zgarbił się, jakby na barki spadł mu olbrzymi ciężar. Trząsł się cały. Jud pochylił się w jego stronę, lecz Rivero odskoczył. — Jestem żołnierzem. Zrobiłem tylko to, co musiałem. Nic więcej. Nie jestem mordercą. Nie jestem. Nie...! Jestem...! Mordercą...! — Dobrze znam morderców — powiedział Jud. — Ty na pewno nim nie jesteś. Braxton wszedł do pokoju na palcach i utkwił wzrok w krzyczącym mężczyźnie. Rivero pochwycił karcące spojrzenie przywódcy Amerykanów i zniżył głos. — Będzie lepiej dla wszystkich, jeśli świat dowie się, że prezydent popełnił samobójstwo. To nie my. Nie ja. To było samobójstwo. Nie skorzystał z możliwości wyjazdu, a zatem wybrał śmierć, więc było to samobójstwo. Sam wybrał. Właśnie tak. Taka była jego ostatnia wola, prawda? My jedynie zbiliśmy dla niego trumnę. Ale będzie lepiej... zresztą taka jest prawda, że było to samobójstwo. — Tak — odparł Jud. — Myślę, że masz rację. — Dlatego muszę uciekać — dodał Rivero. — Żeby przekazać światu prawdę. Gdybym tu został, pewnie... Mógłbym popełnić głupstwo... Muszę wyjechać. — Rozumiem. — Jak sądzicie... kiedy wolno mi będzie wrócić do domu? — Kiedy tylko będzie to możliwe — odparł Braxton. — Chciałbym zadzwonić do mojej matki. Czy ty zwierzasz się swojej matce? — Nie — odpowiedział Jud. — Powinieneś, naprawdę powinieneś. — Rivero pokręcił głową. — Tak wiele rzeczy człowiek powinien robić w życiu. A tak wielu nie powinien... W drzwiach sypialni stanął Willy. — Ludzie, jestem tak naszprycowany deksamylem, że za cholerę nie mogę zasnąć! — Teraz ja poczułem zmęczenie — rzekł Rivero