Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Nie powiedział tego wprost, ona jednak wiedziała, że serce odmawia jej posłuszeństwa. Tor dużo wcześniej zajrzał do jej wnętrza i dowiedział się, jak bardzo jest chora. Wtedy zdołał ją uratować, ale teraz nie mógłby tego zrobić, bo sam leżał w zimnym grobie w nieznanym miejscu. Ten wspaniały młody człowiek, teraz gnijący w ziemi... Jeśli Nyria czegokolwiek żałowała, to właśnie cienia, jakim na panowaniu Lorysa położyło się skazanie Tora. Chłopak nie powinien był umrzeć. Lorys nie przemyślał tego dostatecznie i nie posłuchał rad – nawet własnej żony. Być może już wtedy był pod wrażeniem uroku Alyssy i, oślepiony pożądaniem, podjął pochopną decyzję. Prawdą było, że gdyby zechciał, mógłby oszczędzić kochanka dziewczyny. Serce Nyrii bolało więc z kilku powodów. Ból fizyczny stawał się coraz bardziej regularny i intensywny... Tak, nawet teraz czuła, że zbliża się skurcz. Obejrzała się, by spojrzeć na męża, dyskutującego zawzięcie z marszałkiem. Zaśmiał się. Tak bardzo go kochała, a zarazem chciała, by jego dynastia trwała dalej. Nie udało im się spłodzić potomka, choć się starali. Widocznie nie było im to pisane. Ten fakt stanowił jedyną skazę na trwającym już niemal trzydzieści lat szczęśliwym małżeństwie. „Może jednak Lorys zdążyłby jeszcze zrealizować swoje sekretne marzenie” – pomyślała. Miała nadzieję, że jej małżonek wybierze Alyssę na następną królową. Była idealną kandydatką: młoda, piękna, błyskotliwa, silna i oczarowana królem – choć Nyria wiedziała, że Alyssa nie zaakceptowała jeszcze tego faktu. Dostrzegała to w gestach dziewczyny, w jej niezręcznym zachowaniu wobec Lorysa. Ale wszystko inne wskazywało na to. Nyria od dawna obserwowała ukradkiem męża i dziewczynę. Zdradzały ich oczy, którymi za sobą wodzili, mając nadzieję, że druga strona niczego nie zauważy. Nie wiedzieli, że zauważa to ona, milczący obserwator rodzącej się miłości. Któregoś dnia być może docenią ironię faktu, iż to właśnie ona nalegała, by zaczęli razem pracować, to ona błagała Alyssę, by dała królowi szansę, zamiast do końca życia go nienawidzić. Lorys nadal był wobec niej życzliwy, kochający i troskliwy, ale jego pragnienia kierowały się już ku innej. Nyria zdołała to zaakceptować. W przeszłości cieszyła ją mocna, zdrowa fizyczna więź z Lorysem, ale w miarę nasilania się choroby kochali się coraz rzadziej – ostatnio tak rzadko, że wręcz nie pamiętała, kiedy robili to po raz ostatni. Zastanowiła się. Tyle czasu? To nie było w porządku. Lorys miał swoje potrzeby. Podrywając Freycina do biegu, by dogonić towarzyszy, czuła narastający ból w piersi. Potrząsnęła głową z żalem, że tak zawodzi Lorysa, i postanowiła po raz ostatni pogalopować z nim przez wrzosowiska. * Saxon ocknął się z potwornym bólem głowy i wielkim guzem. Siedział w rowie i w oszołomieniu przyglądał się ludziom Hereka, którzy znaleźli go tam nieprzytomnego i ocucili. Gdy sobie przypomniał, co się stało, chciał natychmiast wyruszyć do Caradoon, ale żołnierze zasugerowali, że bliżej będzie do Tal. Delikatnie dotknął obolałego miejsca na głowie i skrzywił się, próbując poskładać fakty. Quist musiał kazać swoim ludziom podrzucić go jak najbliżej stolicy, żeby nie mógł tak szybko wrócić do miasta piratów. Żołnierze mieli rację: powinien najpierw udać się do Tal. Pełen obaw o los Cloota, pędził do pałacu najszybciej, jak się dało. Zamierzał przestrzec Alyssę przed Gothem, a potem wrócić do Caradoon. Musiał załatwić porachunki z tym złodziejem Quistem, a potem odnaleźć Cloota. Nie zamierzał pozwolić, by Drugi Paladyn zakończył życie w worku leżącym pod pokładem zaszczurzonej pirackiej łajby. Tylko Saxon wiedział o tej zbrodni, i to on musiał ją pomścić. Po powrocie do Tal natychmiast zameldował się u marszałka, który sam ledwie zdążył tam wrócić. Herek z pewną konsternacją przyjął decyzję Saxona o opuszczeniu Tarczy. Choć Kloek nigdy oficjalnie nie należał do kompanii, jej dowódca przywykł do towarzystwa tego pogodnego, pewnego siebie człowieka. W ciągu ostatnich lat Saxon świetnie wyszkolił wielu młodych ludzi, przekazując im sekrety równowagi i umiejętności kierowania się intuicją a nie tylko wzrokiem i brutalną siłą. Herek szczerze go polubił i wiedział, że będzie mu brakować jego dowcipu i towarzystwa. Nie zdołał się dowiedzieć, dlaczego Saxon podjął nagle taką decyzję, ale widział, że chodzi o coś poważnego. Nie był natomiast przygotowany na drugą wiadomość, którą miał usłyszeć od Kloeka. – Widziałeś go? Saxon miał ponurą minę. – Niemal tak blisko, jak teraz widzę ciebie. Był tak nafaszerowany narkotykiem, że mógłbym go wynieść jak dziecko, ale dostałem pałką w łeb od złodzieja. Wiedział, kiedy się pojawić, co? – Kloek uśmiechnął się żałośnie. – On zdobył tylko trochę drobnych, a mnie nagroda przeszła koło nosa. – A ta kobieta? Była z nim? – Tak. Saxon widział, że Herek z trudem panuje nad sobą. – Słyszałem, że znaleźli cię moi ludzie. – Zgadza się. Rzęziłem na hałdzie przy drodze. Piraci powieźli mnie na południe i zostawili tam. Pewnie chcieli mieć dość czasu na przygotowanie okrętu i wypłynięcie. – Saxon potarł bolące wciąż miejsce na głowie. Marszałek zaczął chodzić w tę i z powrotem, zapominając o wcześniejszych troskach. Musiał ponownie wtrącić do lochu Gotha i tę całą Xantię, a potem osobiście eskortować byłego dowódcę inkwizycji na stos. – Sądzisz, że nadal są w Caradoon? Saxon prychnął. – A ty byś był? Herek zgromił go wzrokiem. – Mimo to warto spróbować – kontynuował Saxon. – Możesz zacząć od straccowej meliny. Jeśli znajdziecie jakiś ślad, niech twoi ludzie tropią Gotha i zapędzą go w ślepy zaułek