Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Mo¿e pani równie¿ mieæ niewielkie krwawienie po badaniu, proszê siê tym jednak nie przejmowaæ. Oczekujemy pani za kilka miesiêcy. - Uœmiechn¹wszy siê na po¿egnanie i poklepawszy Kristin po ramieniu, doktor Harper wyszed³. Chwilê póŸniej przez uchylone drzwi zajrza³a do œrodka siostra Blackman. Wydawa³a siê zaskoczona, ¿e doktor Harper ju¿ wyszed³. - Szybko to posz³o - powiedzia³a bior¹c kartê." - Niech pani pójdzie ze mn¹ do laboratorium, uzupe³nimy kartê i pani¹ puszczê. Kristin przesz³a za pielêgniark¹ do drugiego pokoju, w którym prócz dwóch foteli ginekologicznych znajdowa³y siê równie¿ sto³y laboratoryjne z najprzeró¿niejszymi akcesoriami, w³¹cznie z mikrosko- pami. Na przeciwleg³ej œcianie wisia³a przeszklona szafka z instrumenta- mi sprawiaj¹cymi wra¿enie, jak gdyby s³u¿y³y do sk³adania ofiar z ludzi. Ko³o niej znajdowa³a siê tablica okulistyczna. Kristin zwróci³a na ni¹ uwagê, poniewa¿ by³a ona z³o¿ona wy³¹cznie z liter "E". - Nosi pani okulary? - spyta³a siostra Blackman. - Nie - odrzek³a Kristin. - Bardzo dobrze - powiedzia³a siostra. - Proszê siê po³o¿yæ, pobiorê pani krew. Kristin us³ucha³a. - Przy pobieraniu krwi robi mi siê trochê s³abo - powiedzia³a. - To doœæ czêste - odrzek³a siostra Blackman. - Dlatego w³aœnie kaza³am siê pani po³o¿yæ. Kristin odwróci³a wzrok, by nie patrzeæ na ig³ê. Siostra bardzo szybko pobra³a krew, po czym zmierzy³a jej têtno i ciœnienie krwi. Nastêpnie zgasi³a œwiat³o, by zbadaæ jej wzrok. Kristin usi³owa³a wci¹gn¹æ pielêgniarkê w rozmowê o antykoncep- cji, uda³o siê to jej jednak dopiero wtedy, gdy badanie zosta³o zakoñczone. Siostra Blackman i tak zreszt¹ odes³a³a j¹ do Oœrodka Planowania Rodziny przy uniwersytecie, stwierdzaj¹c, ¿e teraz, po badaniu ginekologicznym, nikt nie bêdzie jej robi³ ¿adnych wstrêtów. Co do nad¿erki, siostra pos³u¿y³a siê odrêcznie wykonanym szkicem dla pewnoœci, ¿e pacjentka zrozumia³a wszystko, jak nale¿y. W koñcu dowiedzia³a siê, jaki jest numer telefonu Kristin i zapowiedzia³a, ¿e zadzwoni¹ do niej, jeœli w wynikach badañ bêd¹ jakiekolwiek od- chylenia od normy. 62 Z wielk¹ ulg¹ Kristin w poœpiechu opuœci³a przychodniê. W koñcu mia³a spokój. Zdecydowa³a siê po doznanym napiêciu odpuœciæ sobie popo³udniowe zajêcia. Dotar³szy do g³ównej poczekalni przychodni ginekologicznej, poczu³a siê zdezorientowana, nie przypomina³a sobie bowiem dok³adnie, którêdy tu wesz³a. Obróciwszy siê na piêcie, rozejrza³a siê za wind¹. Wypatrzy³a j¹ w koñcu s¹siedniego korytarza. Gdy jednak widok przedmiotu o nazwie "winda" znalaz³ siê na siatkówce Kristin, w jej mózgu sta³o siê coœ dziwnego. Poczu³a siê dziwnie, dozna³a niewielkich zawrotów g³owy i dosz³a do niej nie- przyjemna woñ. Choæ z niczym nie mog³a skojarzyæ tego odoru, wyda³ siê jej znajomy. Ze z³ym przeczuciem spróbowa³a zignorowaæ te objawy. Ruszy³a zat³oczonym korytarzem. Musia³a wydostaæ siê z polikliniki. Zawrót g³owy jednak nie ustêpowa³. Korytarz zacz¹³ zataczaæ ko³a. Kristin zamknê³a oczy i uchwyci³a siê drzwi, by utrzymaæ siê na nogach. Zawrót g³owy przeszed³. Zrazu ba³a siê otworzyæ oczy, by objawy nie powróci³y, w koñcu zdecydowa³a siê zrobiæ to stopniowo. Na szczêœcie zawroty siê nie powtórzy³y i po paru chwilach zdo³a³a rozluŸniæ uœcisk na oœcie¿nicy. Nim zdo³a³a zrobiæ krok, na jej ramieniu zacisnê³a siê jakaœ d³oñ. Wzdrygnê³a siê ze strachu, odetchnê³a, gdy ujrza³a, ¿e to doktor Harper. - Nic siê pani nie sta³o? - zapyta³. - Nie, dziêkujê - powiedzia³a szybko w zak³opotaniu, nie chc¹c siê przyznaæ do swych doznañ. - Na pewno? Kristin skinê³a dobitnie g³ow¹ i uwolni³a ramiê z uchwytu Harpera. - W takim razie przepraszam, ¿e przeszkadza³em - powiedzia³ doktor Harper i ruszy³ dalej korytarzem. Kristin przygl¹da³a siê, jak ginie w t³umie. Zaczerpnê³a g³êboko tchu i na gumowych nogach ruszy³a do windy. ROZDZIA£ 6 Martin opuœci³ salê angiografii, gdy tylko wyjêto cewnik z têtnicy pacjenta i upewni³ siê, ¿e wszystko jest w porz¹dku. Mia³ nadziejê, raŸno id¹c korytarzem do swojego gabinetu, ¿e Helen wysz³a na obiad, zd¹¿y³ jednak tylko min¹æ zakrêt, gdy go dostrzeg³a i rzuci³a siê ku niemu jak kocica, z wieczn¹ garœci¹ nadzwyczaj pilnych wiadomoœci. Philips nie tyle nie mia³ ochoty jej w ogóle ogl¹daæ na oczy, ile wiedzia³, ¿e wieœci, którymi go uraczy, bêd¹ przewa¿nie z³e