They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Gdyby zaś Hummin nie wtrącał się do mojego życia, już dawno mógłbym być z powrotem na Helikonie. Pod nadzorem, ale w cieple i wygodzie. W tej chwili ciepło i wygoda to było wszystko, czego pragnął. Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko czekać. Skulił się na ziemi, powtarzając sobie, że musi bronić się przed zaśnięciem. Zsunął buty i roztarł lodowate stopy, po czym szybko włożył buty z powrotem. Wiedział, że będzie musiał powtarzać tę czynność przez cały czas, a także rozgrzewać uszy i ręce, aby pobudzić krążenie. Przede wszystkim jednak nie wolno mu pozwolić sobie na zaśnięcie. To by oznaczało pewną śmierć. Kiedy już postanowił, jak powinien się zachowywać, oczy zamknęły mu się same i zasnął. Padał deszcz ze śniegiem. 6 Ratunek LEGGEN, JENARR – (...) Jednak jego wkład do meteorologii, choć znaczny, blednie przy tym, co od tamtej pory znane jest jako Spór Leggena. To, że swoimi działaniami zagroził społeczeństwu Seldona, jest niepodważalne, ale spory trwają – i zawsze trwały – co do tego, czy te działania były wynikiem niezamierzonych okoliczności, czy częścią celowego spisku. Namiętności powstały po obu stronach i nawet najbardziej drobiazgowe badania nie doprowadziły do zdecydowanych wniosków. Jednak powstałe podejrzenia pomogły zniszczyć karierę Leggena i jego prywatne życie w następnych latach(...) Encyklopedia Galaktyczna 25. Dors Venabili dotarła do Jenarra Leggena jeszcze przed zachodem słońca. Przywitała się z nim z pewnym zaniepokojeniem w głosie. Leggen chrząknął i skinął zdawkowo głową. - No i jak on się zachowywał? - zapytała niecierpliwie. Leggen, który był zajęty wprowadzaniem danych do komputera, zapytał: - Kogo masz na myśli? - Mojego studenta z biblioteki, Hariego. Doktora Hariego Seldona, który z tobą pojechał. Powiedz, czy w czymś ci pomógł? Leggen zdjął ręce z klawiatury komputera i obrócił się na krześle do Dors. - Ten facet z Helikona? W ogóle się nie przydał, zresztą nie wykazał ani krzty zainteresowania. To jakiś dziwak, bo się rozglądał, chociaż nie było na co patrzeć. Dlaczego chciałaś, żeby tam jechał? - To nie był mój pomysł, tylko jego, sam tego chciał. Ja też nie rozumiem, dlaczego tak się tym zainteresował. Gdzie on teraz jest? Leggen wzruszył ramionami. - Skąd mam wiedzieć? Gdzieś tu się kręci. - Nie powiedział, dokąd idzie, kiedy zjechaliście razem? - Nie zjechał z nami. Mówiłem ci, że nie był zainteresowany. - A więc kiedy zjechał? - Nie wiem, nie miałem czasu go obserwować, bo było mnóstwo pracy. Jakieś dwa dni temu musiała być wichura lub ulewa, której nikt się nie spodziewał. Na podstawie tego, co wykazały nasze przyrządy nie możemy sensownie wyjaśnić faktu, że słońce, którego się spodziewaliśmy, nie pojawiło się. Teraz usiłuję to wszystko przeanalizować, a ty mi przeszkadzasz. - To znaczy, że nie widziałeś jak zjeżdżał windą? - Posłuchaj. Nie zawracałem sobie nim głowy. Ten idiota źle się ubrał i byłem pewien, że zmarznie przed upływem pół godziny. Dałem mu sweter, ale musiało mu być zimno w nogi. Zostawiłem więc windę otwartą specjalnie dla niego i wytłumaczyłem mu, jak z niej korzystać. Wyjaśniłem, że po zwiezieniu go na dół, winda powróci automatycznie. To było banalnie proste i jestem pewien, że sobie poradził i zjechał. - Ale nie wiesz dokładnie, kiedy? - Nie, nie wiem. Mówiłem ci przecież, że byłem zajęty. Na pewno go tam nie było, kiedy odchodziliśmy, a zapadał już zmierzch i zbierało się na deszcz, więc pewnie wcześniej zjechał. - Może ktoś inny widział jak zjeżdża? - Nie wiem, może Clowzia, bo była z nim przez jakiś czas. Zapytaj ją. Clowzia brała właśnie gorący prysznic w swojej kwaterze, kiedy zjawiła się Dors. - Ależ tam było zimno - powiedziała. - Czy byłaś z Harim Seldonem na Górnej Stronie? - spytała Dors. - Tak, przez jakiś czas byłam - odparła Clowzia. - Chciał sobie pospacerować i zbadać tamtejszą roślinność. Wygląda na bystrego faceta, Dors. Wszystkim się interesował, o wszystko pytał, więc wyjaśniłam mu tyle, ile potrafiłam, dopóki Leggen mnie nie zawołał. Był w jednym z tych swoich nastrojów z serii „dam ci popalić". Pogoda była kiepska i... - A więc nie widziałaś, jak Hari zjeżdża windą? - przerwała jej Dors. - Już go nie widziałam po tym, jak Leggen mnie zawołał. Ale musi być już na dole, bo nie było go na górze, kiedy odchodziliśmy. - Nic mogę go nigdzie znaleźć. Clowzia zaniepokoiła się. - Jak to? Musi tu gdzieś być