Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
L3yli już sobie tak bliscy, że niemal otwarcie okazywał jej swoje uczi~ucia. , Urodzimy Lory obchodzono bardzo uroczyście. Oprócz Rutlan- dów, Fuiinków i Felicji zaproszono również kilkoro najbliższych przyjaciół-, oczywiście Klausa Thiessena, po usilnych naleganiach solenizantłtki udało się też namówić panią Thiessen, ku wielkiej radości W syna. Niektcórzy znajomi już od rana przychodzili z życzeniami, a Lora nie m°gła się nacieszyć ogromną ilością kwiatów i drobnych prezentów. Te °d Dana ii Konny, wśród nich słynna już torebka zamówiona u Felicji, sPrawiły gsolenizantce największą radość, podobnie jak przybornik do Pisania cod Felicji, który sama zaprojektowała i ozdobiła piękną aPlikacją.„ Klaus przyniósł kosztowną filiżankę z zabytkowego serwisu, którą dał; a mu matka, a do tego ogromny bukiet róż. Lora oczuła się jak w siódmym niebie. Przybył jej kolejny rok i teraz ml(tjuż'n ie powie, że jest podlotkiem. Wszyscy zresztą traktowali ją już Jak dorobią osobę, jedynie Klaus czasami robił żartobliwe aluzje do Smarkate; go wieku. 137 Kiedy zobaczył ją w wieczorowej sukni, westchnął i rzekł: _ ^ chwała Bogu! Już się bałem, że na dzisiejszą okazję każe sobie pan zapleść warkoczyki i ubierze w sukienkę z kokardą! Obrzuciła go karcącym spojrzeniem. — Drogi panie Thiessen, kiedyś chyba trzeba dorosnąć! — Szkoda, bo z tornistrem na plecach było pani bardzo do twarzy! — Co się,z panem dzieje, panie Thiessen? — A co niby ma się dziać? — Oho! Ktoś tu odpowiada pytaniem na pytanie! Zmienia pan poglądy przy każdym następnym zdaniu? — Cóż dziwnego przy takiej ilości wrażeń? — A cóż pana tak zaskoczyło? — Chociażby niewiarygodna odmiana pani wyglądu, panno Loro — Na dodatek zaczyna pan bredzić... — No, nareszcie słyszę właściwy ton! Mogę więc być spokojny, że ta suknia nie odmieniła pani. Chciałbym, abyśmy wypili toast za to, aby nie próbowała pani być inna. — Stawia pan przede mną trudne wymagania. Poprzestańmy na tym, że mam dobre chęci, aby tak było. — Dobrymi chęciami piekło wybrukowane! — Zmieńmy może temat. Wyznaczono już panu termin egzaminu? — O mój Boże! Czy w takiej chwili musi mi pani o tym przypomi- nać? — Myślałam, że nie ma dla pana nic ważniejszego niż tamta chwila — Nie ma, rzeczywiście! — westchnął ciężko. — Od jutra za dwa tygodnie będzie już po wszystkim. Przy dźwiękach surm padnę na placu boju! — Chce pan się poddać? — Gdy mi się nie powiedzie, czy pani odwróci się do mnie plecami i nie będzie mnie*chciała znać? — Pan musi zdać ten egzamin! Przecież po Wielkanocy powinien pan podjąć pracę w fabryce! — Niczego bardziej nie pragnę, ale trzeba liczyć się z pechem Powiedzmy, że egzaminator źle spał, pokłócił się z żoną albo boli go za> to czy będzie łaskawym uchem słuchał mojego dukania? Popatrzyła na niego wyraźnie blada. 138 — Nie musi pan dukać, wystarczy się dobrze przygotować! Śmiał się w duchu, że udało mu się ją nastraszyć i zmusić do przyznania, że martwi się o niego. _ Wystarczy? A nawet stróżowi nocnemu się zdarzy, że umrze w ciągu dnia! — Akurat! Ale faktycznie, jeśli się nie myśli o najważniejszym, to rzeczywiście wszystko może się zdarzyć — złościła się. Klaus obszedł ją dookoła i pokiwał głową. — Gdzie to się podziała moja uśmiechnięta Lorcia? Widzę tu tylko srogą damę klasową wygrażającą mi rózgą! Oboje wybuchnęli śmiechem, a Lora spytała łagodnym, pełnym troski głosem: — Prawda, że nie ma takiej możliwości, aby pan oblał ten egzamin? Ale proszę nie żartować... Popatrzył na nią tak, że musiała się zaczerwienić. <— Musi mi pani uwierzyć na słowo, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby zdać. Wkuwałem, ile mogłem, a reszta zależy od opatrzności. Jak to śpiewała panna Merling? — „/ odrzuć, serce moje, tęsknotę i zmartwienia. Wsluchaj się w ciszę nocy, w niej szukaj ukojenia." — Dziś chcę odrzucić zmartwienia i bawić się, bo są pani urodziny! Radosny nastrój powrócił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdż- ki, i tak już było do końca wieczoru. Nie tylko dla nich, bo Daniel i Felicja siedząc obok siebie przy stole też czuli się niezwykle szczęśliwi. Dań od dawna był zdecydowany, że ożeni się z Felicją, ale chciał jej dać jeszcze trochę czasu na uporząd- kowanie swoich uczuć, a potem wykorzysta sprzyjającą okazję i wyzna Jej swoje. Czekał spokojnie, bo był pewien, że jego oświadczyny zostaną Przyjęte, mimo że Felicja wciąż z wielką rezerwą reaguje na każdą próbę zbliżenia się do niej