Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Dlaczegoż nie miałby dotyczyć tej dziedziny? Jeżeli rzeczywiście istnieje stwórca świata, jak głoszą różne religie, to faktu jego istnienia nie może naruszać sprawa poziomu, jaki biologia molekularna na Ziemi przypadkowo akurat osiągnęła. Jeżeli natomiast uczony reprezentuje stanowisko ateistyczne, jest to jego słuszne i niezaprzeczalne prawo. Nikt nie ma w ręku niczego, co by mogło pogląd taki obalić. Ale jeżeli uczony taki sądzi, że potrafi przekonanie to uzasadnić naukowym rozpoznaniem, wówczas – nawet jeśli jest laureatem nagrody Nobla – pada ofiarą owego błędu myślowego, o jakim mówimy. O tym wszystkim pamiętać powinien każdy, kto skłonny jest węszyć jakąś tajemnicę kryjącą się za ową luką w naszej wiedzy o pierwszych ziemskich formach życia. Nauka współczesna na pewno jeszcze nie doszła do swego kresu. Jeżeli uwzględnimy, że od początku nieprzerwanej historii ludzkości minęło zaledwie kilka tysięcy lat i że w toku tej historii naukowy sposób myślenia wykształcił się stopniowo dopiero w ciągu ostatnich stuleci, wolno nam nawet reprezentować pogląd, że nauka, a tym samym wiedza o nas samych i otaczającym nas świecie, tkwi jeszcze w swoich początkach. Zatem jest zupełnie zrozumiałe, że wiedza ta jest niepełna i że występują w niej luki. Oczywiście nie można nikomu przeszkodzić w wypełnianiu tych luk fantazją i spekulacjami odpowiadającymi jego założonym z góry poglądom, a jednocześnie potwierdzającym pozornie jego przesądy. Kto jednak rozpatruje dotychczasowe dzieje nauki bez uprzedzeń, tak jak uczyniliśmy na tych ostatnich stronach, będzie się wystrzegał takiej pułapki. Z drugiej strony nasza ignorancja w omawianej sprawie nie jest znowu tak całkowita. Jakkolwiek wiedza nasza jest jeszcze bardzo młoda, jednak w ostatnich latach ujawniła pewne wstępne informacje o owej mglistej fazie dalekiej przeszłości, w której odbyło się przejście od nieożywionej do ożywionej materii. W świecie tym nic nie ginie. Nic, co się kiedykolwiek wydarzyło, nie przeszło bez pozostawienia chociażby nikłych śladów. Chodzi o to, aby ślady te odnaleźć i nauczyć się je odczytywać. A w tej sztuce nauka w ostatnim czasie miała kilka zdumiewających sukcesów. Tak więc – na przykład – uczeni w ostatnich latach odkryli między innymi pierwsze ślady tego tak słusznie interesującego nas szczebla wczesnego rozwoju życia sprzed trzech i pół miliarda lat. Ponadto udało im się także ze śladów tych wyprowadzić pewne wiadomości o przebiegu owego tak ważnego etapu. Pierwszym echem tej zamierzchłej przeszłości, które dzięki najnowszym pracom zaczyna do nas docierać, jest odgłos bezlitosnej rozgrywki. Technika, jaką posługują się badacze dla przechwycenia tego echa, jest fascynująca. Ale jeszcze bardziej rewelacyjne jest miejsce, w jakim odnaleziono ślad: to my sami. Każdy z nas, podobnie jak każda inna istniejąca dzisiaj żywa istota, bez wyjątku, nosi w sobie ślad tego, co działo się na Ziemi podówczas, przed prawie czterema miliardami lat. Wstecz / Spis Treści / Dalej 7. ŻYWE CZĄSTECZKI Na amerykańskim wybrzeżu wschodnim w stanie Maryland leży mała miejscowość o ślicznej nazwie Silver Spring. Mieszka tam Margaret Dayhoff, tuż po pięćdziesiątce, żona fizyka i matka dwóch dorastających córek. Ktokolwiek zetknie się przelotnie z tą kobietą, która promienieje atmosferą macierzyńską, ulegnie może jej ciepłemu czarowi, ale na pewno nie wpadnie mu na myśl, że oto ma przed sobą jednego z najbardziej oryginalnych uczonych amerykańskich. Pani Dayhoff jest profesorem biochemii i pracuje na stanowisku zastępcy kierownika naukowego w słynnej Narodowej Fundacji do Badań Biochemicznych amerykańskiego centrum naukowego Bethesda. Niezwykłe jest także wyposażenie laboratorium, w jakim pracuje pani profesor Dayhoff. Ani ona, ani nikt z jej współpracowników nigdy nie bierze do ręki żadnej probówki. W pracowniach kierowanego przez panią Dayhoff wydziału biochemii nie ma ani odczynników, ani preparatów biologicznych. Jedynymi narzędziami pracy jej zespołu są: znakomity nowoczesny komputer i zestaw dodatkowych urządzeń obliczeniowych. Niezwykła atmosfera tej niezwykłej pracowni biologicznej jest wynikiem sensacyjnego pomysłu jego kierowniczki: pani Dayhoff bada nie żywe zwierzęta, lecz przemianę materii dawno wymarłych organizmów środowiska. Zrazu zakrawa to na zupełną fantazję, tymczasem jest to czysta prawda, którą należy nawet rozumieć całkowicie dosłownie. Nowoczesne elektroniczne aparaty obliczeniowe pozwoliły włączyć do dziedziny poważnych badań naukowych owe problemy, których przed kilku laty żaden realnie myślący uczony nie odważyłby się wziąć na warsztat. Warunkiem stał się oczywiście oryginalny twórczy pomysł wykorzystania do tego celu elektronicznych narzędzi, których szybkość liczenia przekracza wszelkie ludzkie skale i możliwości. Pani Dayhoff przed kilku laty na taki pomysł wpadła. Od tej pory pracuje ona z kilkoma osobami nad tym pozornie fantastycznym zadaniem, z uporem, a obecnie już także z powodzeniem. Specjaliści na całym świecie z rosnącą uwagą rejestrują jej wyniki. Rozwiązanie zagadki nazywa się "analizą sekwencji swoistych ciał białkowych". Brzmi to bardzo zawile. Istotnie, taka analiza sekwencji w laboratorium chemicznym wymaga niezwykle wysokiego poziomu sztuki eksperymentatorskiej. Jednakże samą zasadę bardzo łatwo zrozumieć. Możemy w tym celu śmiało nawiązać do pewnego pojęcia, mianowicie do pojęcia "lenistwa reakcji", właściwego większości procesów chemicznych