Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
To była straszna przemiana. Byłem zbyt wstrząśnięty, by za nim biec. Pułkownik stał się ofiarą własnych duchowo–charakterologicznych deformacji. Dziś uważam go poniekąd za zmarłego. Mój stosunek do niego pełen jest respektu; chodzi przecież o zmarłego. Ale respekt ten miesza się z niezrozumieniem i dezaprobatą. Nasłuchiwałem jeszcze przez sekundy, jak jego niezrozumiałe mruczenie gubi się w dali. Zamyślony wpatrywałem się w stronę, z której doszły mnie ostatnie słowa pułkownika. Wtem jego ciało znów się zmaterializowało. Proces ten był tak niesamowity jak pierwszy. Miał miejsce na moich oczach i przebiegał dokładnie tak samo, tyle że na odwrót: z niczego wyrosły członki, z powietrza wzięło się ciało. Przeźroczysta głowa nabrała rumieńców. Wstąpiła we mnie nadzieja, na przekór doświadczeniu. Sądziłem, iż nie czeka mnie samotny lot do domu. Wydawało mi się, że pułkownik wykazał zrozumienie. A może planeta? Że unieważniony został rozkład arcywytrenowanego ciała. Właśnie zamierzałem wydać okrzyk zadowolenia, gdy pułkownik Harrison otworzył usta i roześmiał się. Był to głos kobiecy, był to śmiech, którego dźwiękom i argumentom uległ pułkownik. Teraz ten głos mieszkał w jego ciele. Przede mną stało ciało pułkownika, ale nie pułkownik. Poczyniłem natychmiast ostatnie przygotowania do startu. Chciałem opuścić tę do gruntu zepsutą planetę jak najprędzej. Po krótkim namyśle zaprosiłem na statek owego dziwnego hermafrodytę. Zaproszenie zostało przyjęte bez zastanowienia. Taką decyzję podjąłem głównie dlatego, by dać przyrodoznawstwu sposobność zbadania krańcowego przypadku ludzkiej mimikry. Powrotny lot był niezwykle wyczerpujący. Z ciała, które dobrze znałem, dochodził mnie nieprzerwanie zmysłowy głos kobiecy. Głos przedstawił mi się jako Jennifer, niegdyś docent estetyki stosowanej. Już od dawna, powiedziała, zbrzydło jej bezcielesne życie na tej planecie. Stąd nieustannie szukała sposobności, by ponownie się zmaterializować. No i wreszcie ją znalazła. Warunkiem jest bowiem nieuszkodzone ciało ludzkie. Rozumiałem doskonale argumenty Jennifer, choć przecież zarówno pułkownik Harrison, a pośrednio i ja, mieliśmy cierpieć z tego powodu. Powrotny lot trwał tyle dni, co przylot. Nie skorzystałem z możliwości nadania drogą radiową meldunku o zadziwiających wydarzeniach, jakie miały miejsce po przymusowym lądowaniu, a to z dwu powodów: nie chciałem niepotrzebnie wzbudzać podejrzeń mego pasażera, poza tym informacja wydawała mi się nazbyt skomplikowana jak na radiowy meldunek. Nie wziąłem jednak pod uwagę, że duch i jego formy ekspresji to produkt danego ciała, w tym wypadku ciała pułkownika Harrisona. Głos Jennifer zaczął się w czasie powrotnego lotu powoli zmieniać. Stał się głęboki, męski, a gdy wreszcie wylądowaliśmy na kosmicznym lądowisku, Jennifer mówiła głosem pułkownika Harrisona. Zgłosiłem się natychmiast w sztabie akcji, złożyłem raport i zażądałem natychmiastowego zatrzymania Jennifer. Mój raport wywołał sensację. Izolowano mnie. Ze względu na rozmiar wydarzeń, o których miałem dać świadectwo, taki sposób postępowania uznałem za uzasadniony i potraktowałem tę decyzję, jak i pozostałe rozporządzenia władz z oczywistym respektem. Tymczasem trzymają mnie tu w odosobnieniu już trzeci tydzień. Powoli ogarnia mnie zniecierpliwienie. Dzień w dzień rozpytują mnie rozmaite komisje o moje przeżycia, ja zaś udzielam ciągle tych samych odpowiedzi. Niech mi będzie wolno potraktować jako dowcip — jak to zresztą było chyba pomyślane — nie przeznaczoną dla moich uszu wypowiedź personelu dozorującego, według której moja nienawiść do ludzi wykształconych przerodziła się w urojenia. Natomiast inne sformułowanie, również nie przeznaczone dla moich uszu, według którego czytałem zbyt wiele kiepskich powieści, odrzucam jako podłą insynuację! Zastanawia mnie informacja, że Jennifer ciągle jeszcze przebywa na wolności. Widzę w niej — po tym, co się wydarzyło — zagrożenie naszego porządku, przeze mnie stale respektowanego. Wiem, że nasze odpowiedzialne gremia podejmują niekiedy uchwały powoli. Ale teraz minął chyba już dostatecznie długi okres czasu. Mój raport natomiast, złożony na Pańskie ręce, Sir, winien wreszcie doprowadzić do natychmiastowego podjęcia stosownych kroków