Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
-Czyjej dłoni? - rzucił Theo. Spojrzeli na niego, po czym powrócili do przerwanej rozmowy. -Być może. Lecz, co z tego wynika? - Frank wzruszył ramionami. -Anihilatory emitują atomy Krytykomu, które wypełniają te puste przestrzenie. A ponieważ prędkość ich wnikania bliska jest prędkości światła dodatkowo jeszcze, niszczone są oryginalne wiązania atomowe tegoż stołu. W efekcie, ten przykładowy stół w jednej chwili robi się kilkaset tysięcy razy cięższy i pod swym własnym ciężarem rozpada się natychmiast w proch i pył. -A jak głęboko wnika ten syf? -Jest to zależne od gęstości obiektu. Albowiem inaczej wygląda sprawa w przypadku drewna, inaczej wody czy metalu. Średnio jednak, jest to około półtora metra w głąb. -Ile to jest, po ludzku? -Około pięciu stóp. -A jak możemy sobie dać z tym radę? - zapytał rzeczowo Black. -Nie możecie w ogóle. -Ja pierdolę. Dlaczego, nie? -Ponieważ w dwudziestym wieku nie znacie pola zerowego, które jest jedynym bezpiecznym sposobem na przechowywanie Krytykomu. Tylko i wyłącznie to pole jest na niego odporne. -No to ładnie, kurwa. - zauważył kwaśno Frank. -Ale nie załamujcie rąk, panowie. Jeżeli spotkacie się z anihilatorami są dwa wyjścia. Pierwsze. Szybko i daleko uciekać, ale to w sumie żadne rozwiązanie, więc tak naprawdę pozostaje wam wówczas tylko jedno do zrobienia. Musicie natychmiast zabić człowieka trzymającego anihilator, lub też uszkodzić biegnące do niego przewody. Takie czarne biegnące od centralnego zbiornika Krytykomu. Przewody te, również otoczone są polem zerowym. Jeśli, więc ulegną uszkodzeniu anihilatory staną się bezużyteczne. Jeśli jednak już do tego dojdzie, wówczas lepiej żeby was nie było w pobliżu. -Dla... a zresztą. Wierzymy ci na słowo. - Frank z rezygnacją machnął ręką. -To chyba nie powinno być dla was zbyt skomplikowane, nieprawdaż? -Prawdaż. - odparł Black z przekąsem. -A gdyby tak od razu, na samym wstępie rozpieprzyć im ten cały, centralny zbiornik? - zapytał Bobby. -Nawet o tym nie myślcie. Pojemnik ten, również otoczony jest polem zerowym. Gdyby uległ uszkodzeniu atomy Krytykomu nieskrępowane już niczym więcej, natychmiast wydostałyby się z niego na zewnątrz. -Więc, co w tym złego? - rzucił wesoło Black. - O ile mi wiadomo mamy i tak wszystkich wysłać do diabła pozostawiając po sobie jedynie smutek, żal i połamane sprzęty. -Taka ilość Krytykomu uwolniona w jednej chwili byłaby co najmniej nie wskazana. -Czy to cholerstwo jest wybuchowe? -Nie. Gorzej. -Gorzej? -Gdyby cały ich zapas Krytykomu nagle i w niekontrolowany sposób wydostał się ze zbiornika centralnego, wszystko w promieniu kilometra to jest pół mili, zapadłoby się pod swoim ciężarem, aż do jądra Ziemi. -Wow! - jęknął Theo. -Wszystko? Do jądra? - Black nie mógł ochłonąć. -Wszystko. Wliczając w to także was, kawałek lasu, jezioro oraz całe w nim złoto, również. -To rzeczywiście, rzecz niedopuszczalna. Powiedz w takim razie, jak wygląda ten pojemnik, bo przecież nie chcemy stracić wypłaty. Prawda, chłopcy? - rzucił agent. -Właśnie! - odparł zgodnie chór. -Zbiornik swoim kształtem powinien przypominać walec kuliście zakończony po obu stronach... -Tak! Widzieliśmy, że mają takie cztery. - przypomniał sobie Theo. - Są podobne do cystern kolejowych tylko, że są znacznie od nich większe i w dodatku stoją pionowo. -To właśnie to. - przyznała. - Dobrze. Zatem następna broń. Dezintegratory. Są pomniejszoną odmianą broni plazmowej, którą w jej pierwotnym kształcie utracili jeszcze podczas naszej interwencji w Indiach. Obecnie, ludzie Jonga dysponują jedynie małymi i przenośnymi typami tej broni. Te większe na nasze szczęście, nieodwołalnie utracili wówczas wszystkie. -To chyba dobrze, co? - niepewnie zapytał Theo. -Jeśli, tylko wziąć pod uwagę fakt, że nie mają dość energii na skonstruowanie bomby plazmowej odpowiedź brzmi, z pewnością tak. -Jak, więc one działają? -Dezintegratory wysyłają impulsy, które po dotarciu do celu natychmiast podnoszą jego temperaturę do około pięćdziesięciu tysięcy stopni Celsjusza. -Aha. A ile to będzie Fahrenheitów? - zapytał ją Black. -To bez znaczenia. -Ale ile? Chcę po prostu wiedzieć. -Dziewięćdziesiąt tysięcy. -Rzeczywiście, to bez znaczenia. -Strzał oddany z dezintegratora był tym właśnie, co trafiło oponę samochodu twych rodziców, Bobby. - dodała. -Oponie to nie wyszło na zdrowie. - westchnął wielebny. -A jak my, mamy sobie z tym poradzić? - ponownie zapytał dziewczynę Black. -Unikajcie trafienia i tyle