They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Na każdy obraz była przeznaczona dokładna liczba sekund. Towarzyszący generałowi Hartmann odczytywał na głos nazwisko malarza, nazwę obrazu, rok jego powstania oraz jego rozmiary. Wodniste oczy generała nie zdradzały jak Tanz reaguje na to co widzi. Tylko od czasu do czasu zaciskał kurczowo ręce, tak że słychać było trzask w stawach. W ciągu godziny nie wypowiedział ani słowa. Trudy poprzedniej nocy wyczerpały Hartmanna do cna. Był zmęczony jak pies, po długim polowaniu z nagonką. Wymieniając bez przerwy nazwiska malarzy i szczegóły dotyczące poszczególnych obrazów, mówił sobie, że wszystko to musi mieć przecież jakiś sens. Po jakimś czasie Tanz i Hartmann znaleźli się na górnym piętrze. Generał podszedł z zaciekawie niem do autoportretu van Gogha. Hartmann zauważył, że portret ten wywarł na generale ogromne wrażenie. Po upływie jakiegoś czasu Tanz opuścił Luwr. Nie trzymał się teraz tak prosto jak zazwyczaj, wyglądał jak zapaśnik po długim biegu maratońskim. Dopiero po upływie pół godziny wrócił do całkowitej równowagi i wyprostowany jak struna, wsiadł do swego wozu. * * * Pani Wilhelmina von Seydlitz-Gabler była pewna, że doskonale zna świat, który utożsamiała ze swoim światem. Znała słabostki swego męża, wiedziała, jak się stara je ukryć. Udawało mu się to — oczywiście nie wobec niej. — Chodziło tutaj o honor i przyszłość twojej córki! — Bardzo możliwe — powiedział generał wymijająco. — Niestety, wydaje mi się, że córka nasza uważa cnotę i przyszłość za coś zupełnie innego niż ty. — Pomyśl tylko: Ulryki nie było w pokoju prawie przez całą noc. To fakt! Faktem jest również, że nie była poza obrębem hotelu. Powstaje więc pytanie u kogo była? — U kogoś! — Dlaczego nie u Tanza? Pani Wilhelmina wystąpiła ze swoim największym atutem. Zwykła była mierzyć świat swoją miarą. I dlatego powiedziała sobie: jeżeli blisko ćwierć wieku temu sama zaryzykowała coś podobnego, to dlaczego nie miałaby teraz zaryzykować Ulryka? Wilhelmina stworzyła wtedy fakt dokonany, a Ulryka była przecież jej rodzoną córką. — To wykluczone! — zawołał von Seydlitz-Gabler. — Tanz na pewno nie wchodzi w rachubę. — To, na co pozwoliła sobie nasza córka, nie może być dla nas obojga obojętne, ale oboje jesteśmy tu zbyt zaangażowani. Potrzebujemy kogoś neutralnego, na kogo moglibyśmy się zdać. Przyjmuję, że wiesz, kogo mam na myśli. Von Seydlitz-Gabler wiedział. I on też o tym myślał. Tak, szczwany, kuty na cztery nogi Kahlenberge nadaje się doskonale do tej drażliwej sprawy. Po jakimś czasie zjawił się Kahlenberge, przyjacielski, na pozór oddany. Pani Wilhelmina postanowiła postępować dyplomatycznie. Zajęła się na razie kawą i napojami. Potem nastąpił monolog na temat trosk i obowiązków matki. Wreszcie padło, jak strzała z łuku. pytanie: — Czy to możliwe, żeby człowiekiem, którego ubiegłej nocy odwiedziła moja córka, był generał Tanz? — Jak najbardziej — odparł Kahlenberge lakonicznie — ale mało prawdopodobne. Ostatecznie nie on jeden spał ubiegłej nocy w tym hotelu. — Panie Kahlenberge, widzę po panu, że wie pan więcej niż mówi. — Wielce szanowna pani jest bardzo bystra. — Proszę o całkowitą szczerość! — zażądał von Seydlitz-Gabler. — Zrobię to, choć niechętnie. Szczera odpowiedź mogłaby doprowadzić do nieporozumień. — Nie u mnie! — oświadczyła pani Wilhelmina. — Dlaczego, kiedy jakiejś młodej dziewczyny nie ma w pokoju przez całą noc. w grę musi koniecznie wchodzić generał? Czy nie mógłby to być raczej młody frajter? — Frajter!!! — krzyknęła pani Wilhelmina spontanicznie, jak gdyby ktoś najszlachetniejszego burgunda rozcieńczył parszywą wodą z wodociągu. — Czy wolno zapytać, co pana skłania do tego rodzaju przypuszczenia? — Od czasu do czasu rozmawiam z moim pisarzem, niejakim Otto-Otto. — Czy zwykł pan z tym osobnikiem mówić również o sprawach prywatnych? — Tylko o prywatnych, łaskawa pani. Nie zwykłem rozmawiać z moimi podwładnymi o sprawach służbowych. — Bardzo słusznie — wtrącił się von Seydlitz-Gabler, który odczuł potrzebę zaznaczenia, że jest obecny. — Kiedy jesteśmy na służbie, zwykliśmy jedynie wydawać rozkazy i instrukcje. — Jest mi to wiadome, drogi Herbercie — powiedziała pani Wilhelmina nie spuszczając oczu z Kahlenberga. — Natomiast nie wiem