Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Towarzyszka Nadia potrząsnęła głową. - Towarzyszu - powiedziała Scamoggii - zachowajcie spokój. To tylko garstka staruszków. Tak jest wszędzie. Kiedy ci staruszkowie umrą, umrze także Bóg, który żyje tylko w ich zamroczonych zabobonem głowach. A kiedy umrze Bóg, nastąpi koniec z popami. Związek Sowiecki ma przed sobą mnóstwo czasu i może trochę zaczekać. Mówiła głośno, tak że jej słowa doszły także do uszu don Camilla. - Jak się domyślasz, również Bóg ma mnóstwo czasu - mruknął don Camillo, obracając się do Peppona, który nie skomentował tej uwagi. Potem, ponieważ tuż obok znalazł się towarzysz Capece Salvatore, trzydziestolatek o płomiennych oczach, wykrzyknął: - Słyszeliście, towarzyszu Capece? Nie sądzicie, że towarzyszka Pietrowna jest znakomita? - Jeszcze jak - odparł ze szczerym entuzjazmem towarzysz Capece. - Bardzo mi się podoba. Don Camillo wybuchnął śmiechem. - Prawie nie spuszcza z was wzroku - zasugerował - wydaje mi się więc, że wy też się jej podobacie. Towarzyszce Nadii Pietrownie ani w głowie było rzucać zalotne spojrzenia w stronę towarzysza Capecego, ale towarzysz Capece przyjął słowa don Camilla ze śmiertelną powagą. - Chyba rozumiecie mnie, towarzyszu - odparł, rozkładając ręce - kobieta zawsze pozostanie kobietą. I ruszył z kopyta ku czołu pochodu i towarzyszce Nadii. - Nawet do tego gotów ksiądz się posunąć, byleby zasiać ziarno niezgody - warknął Peppone. - Towarzyszu - odpowiedział don Camillo - nie mogę ustać w trudzie, dopóki Bóg nie umarł. Jutro może okazać się za późno. Tajny agent Chrystusa W Griewińcu czekano już na włoskich towarzyszy. Kierownik działu agitacji i propagandy przejął ich na skraju wsi i poprowadził do siedziby miejscowego sowietu, gdzie pierwszy sekretarz komitetu okręgowego partii oraz przewodniczący kołchozu powitali ich odpowiednimi do okoliczności słowami, które towarzyszka Nadia Pietrowna wiernie przetłumaczyła na włoski, Peppone odpowiedział, recytując sumiennie wyuczoną na pamięć mówkę, a potem klaskał razem ze wszystkimi, bijąc brawo tym, którzy bili brawo jemu. Poza grubymi rybami obecne były inne osoby i, jak wynikało z wyjaśnień, którymi towarzyszka Nadia wzbogaciła rytuał ich prezentacji, chodziło o kierowników rozmaitych działów: hodowli bydła, hodowli trzody chlewnej, upraw rolnych, upraw sadowniczych, parku maszynowego i tak dalej. Sala zebrań, w której odbywało się przyjęcie, robiła przede wszystkim wrażenie magazynu, między innymi dlatego, że na umeblowanie składał się ustawiony centralnie wiejski stół wraz z ławami oraz zawieszony na jednej ze ścian portret Lenina. 84 Kołchozowy komitet obchodów zadbał o to, by Lenin został ozdobiony zieloną gałązką, która obejmowała skrzącą się złociście ramę, nie wystarczyłoby to jednak, by nasycić otoczenie serdecznością i gościnnością, gdyby długi stół nie był uszlachetniony dzięki hojnemu udekorowaniu pustymi kieliszkami i pełnymi wódki butelkami. Jeden głębszy wypity jednym haustem, jakby to było wino lambrusco z Emilii, szybko rozgrzewa uszy i po paru sekundach Peppone poczuł, że jego umysł pracuje na najwyższych obrotach. Skutek był taki, że kiedy towarzyszka Pietrowna wyjaśniła, iż kołchoz w Griewińcu należy do najlepszych, gdyż wzniósł się na szczyty wydajności, jeśli chodzi o produkcję mleka, trzody chlewnej i zbóż, Peppone poprosił o głos i, stanąwszy przed towarzyszem Oriegowem, głosem stanowczym, oddzielając zdania tak, by Pietrowna mogła je kolejno tłumaczyć, oznajmił: - Towarzyszu, ja pochodzę z Emilii, a więc z regionu, gdzie dokładnie pięćdziesiąt lat temu istniały jako jedyne we Włoszech i nieliczne w całym świecie doskonale funkcjonujące spółdzielnie proletariackie. Mamy tam rolnictwo w wysokim stopniu zmechanizowane, a produkcja nabiału, wędlin i zbóż należała do najwyższych na świecie. W moich stronach ja i moi towarzysze założyliśmy rolniczą spółdzielnię robotników sezonowych, którą spotkał wielki zaszczyt, gdyż otrzymała od braci ze Związku Sowieckiego dar najmilszy sercu!... Peppone wydobył ze skórzanej teczki plik fotografii, które podał towarzyszowi Oriegowowi, a które przedstawiały tryumfalne powitanie „Nikity", traktora-daru od ZSRR, tenże traktor w akcji zaorywania ugorów spółdzielni rolniczej imienia Nikity Chruszczowa oraz inne podobne widoczki. Wspaniałe fotografie wędrowały z rąk do rąk, budząc ożywienie - także u towarzysza Oriegowa. - Trwa dzieło burzenia kapitalistycznego porządku - ciągnął Peppone - i chociaż nie doszliśmy jeszcze do końcowego etapu, jesteśmy dobrze zaawansowani i, jak powiedziałby lepiej ode mnie towarzysz Tarocci, który mieszka w tych samych stronach, przywileje posiadaczy i kleru zostaną niechybnie zmiecione przez wicher dziejów, aby mogła zacząć się era wolności i pracy. Spółdzielnie rolnicze wzorowane na kołchozach, a także gospodarstwa państwowe typu sowchozu, zastąpią już wkrótce obecną formę niewolniczego najmu posiadłości ziemskich, tak więc nietrudno się domyślić, że poznanie wszelkich szczegółów technicznych i organizacyjnych pracy kołchozowej to dla mnie sprawa o pierwszorzędnym znaczeniu. Pragnę więc z całego serca, byście, towarzyszu Oriegow, zwrócili się w moim imieniu do towarzyszy kierujących kołchozem z prośbą o udostępnienie wszelkich, choćby najdrobniejszych informacji o funkcjonowaniu każdego, nawet najmniejszego z działów kołchozu