They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Rzeczywiście, był to stary człowiek, całkiem wyniszczony, już bez żadnych ziemskich nadziei. — Kochałem se?oritę od małego dziecka. Se?or caballero zabiera ją nam. Chciałbym, by się pomodlił — aby stać się godnym. Gdym to czynił, krypta ożywiła się szelestem szat, przyciszonych kroków, czyimś głuchym, stłumionym okrzykiem. Potem płyta nad nami osunęła się z miejsca i z chóru padł na dno krypty snop jasnego światła. Zobaczyłem obok siebie twarz Serafiny, jasno oświetloną, wzniesioną ku górze. Tomas Castro powiedział: — Chodźmy prędko… chodźmy prędko… modły się kończą; zaraz będzie pełno ludzi na ulicach. Z góry czyjś potężny głos zaintonował: — Tu… u… ba mi… i… i… irum… Odwieczny dęty instrument jęknął fałszywie. Nad naszymi głowami wsunął się w otwór koniec wielkiej skrzyni obitej czarnym aksamitem; opasany był sznurami. Ksiądz otworzył jakieś drzwi w ciemnym, oddalonym kącie, obok białej marmurowej tablicy w grubym murze krypty. Trumna nad nami wsunęła się nieco głębiej; poprawiono na niej sznury z głuchym, drewnianym chrobotem. Suchy, uroczysty głos zaintonował w górze: — Erit… justus… Ab… auditione… W otwartych drzwiach ksiądz zadzwonił kluczami i rzekł niecierpliwie: — Chodźcie, chodźcie. Bałem się straszliwie, że Serafina krzyknie, zemdleje albo nie zechce się ruszyć. Czasu było bardzo mało. Piraci mogli wylać się z frontowych wrót katedry, nim zdążymy wyjść od tyłu; biskup obiecał przedłużyć nabożeństwo. Ale Serafina przesunęła się ku otwartym drzwiom; zaleciał nas powiew świeżego powietrza. Obejrzała się raz jeden. Trumna wisiała w otworze zasłaniając światło. Tomas Castro ujął jej dłoń i powiedział z nieskończoną tkliwością: — Chodźmy… chodźmy… Do tej chwili łkał konwulsyjnie. Poszliśmy w górę po paru schodkach, a drzwi zamknęły się za nami z dźwiękiem podobnym do westchnienia ulgi. Szliśmy prędko, w zupełnej ciemności i zupełnie sami, opustoszałym wybrzeżem pomiędzy starym miastem a wioską. Kto żył, był przy katedrze. Na brzegu, do połowy zanurzona w wodzie, czekała łódka. Na lewo w dali, nad nieruchomą wodą na wprost Casa Riego widniały światła szkunera. Nagle Tomas Castro powiedział: — Se?orita nigdy dotąd nie postawiła stopy na gołej ziemi. Natychmiast wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łodzi. — Odbijajcie, Tomas — rzekłem z bijącym sercem. CZĘŚĆ CZWARTA KLINGA I GITARA ROZDZIAŁ PIERWSZY Lekki, niemal niewyczuwalny wstrząs, nikły, podobny do szeptu odgłos tarcia o piasek — i łódka, nie plusnąwszy nawet, spłynęła na wodę. Gdy ziemia, rzec można, usunęła się nam spod kilu, uniosły nas wody zatoki równie spokojne jak sama bezwietrzna noc. Odbicie tej łódki było niby rzucenie się w przestrzeń — jak ptak, co rozpiąwszy skrzydła na brzeżku urwiska, pozostaje zawieszony w powietrzu. Ogarnęło mnie poczucie swobody, nierozumne uniesienie radości — jak bym naprawdę był ptakiem, po raz pierwszy próbującym lotu. Do tej pory wszystko — to nieoczekiwane, złe i to najszczęśliwsze — układało się bez mojego udziału, jak gdybym był figurą z ballady, biernie ulegającą niespodziewanym, oszałamiającym zrządzeniom wielkiej Przygody; teraz jednak, kiedy łódka oderwała się od lądu, poczułem, że tą ucieczką pokierować muszę sam, Było ciemno. Ostrożnie zanurzywszy pióro wiosła, odepchnąłem się raz jeszcze od ukształtowanego jak półka brzegu. Serafina siedziała otulona w pelerynę i nieruchoma; Tomas Castro na dziobie nie wydawał głosu. Nie słyszałem nawet jego oddechu. Wszystko pozostawiono mnie. Łódka, otrzymawszy świeży impuls, plusnęła cicho, i w jednej chwili w miejsce radosnego uniesienia uczułem wszystkie mąki najbardziej szarpiącego niepokoju. Pchnąłem raz jeszcze, po czym straciłem grunt. Powodzenie zależało od mojej zaradności, sprawności i odwagi