Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Miał bowiem wprawdzie fenomenalną pamięć, z której był nadzwyczaj dumny, ale od czasu do czasu prowadziła go ona na manowce. Jego filologiczne komentarze do dzieł klasycznej poezji greckiej, od Homera do Oppiana (III wiek), polegają, jak wszystkie bizantyńskie komentarze tego rodzaju, na kompilacji fragmentów nauki 195 aleksandryjskiej. Niemniej wykazuje przy tym Tzetzes również sporo niezależności myślowej i stać go na to, by odrzucać tradycyjne interpretacje, kiedy uważa, że są błędne. W wyraźny sposób czuje się pod pewnymi względami równy starożytnym. Bardziej oryginalny charakter mają wierszowane prace naukowe, które Tzetzes układał na zamówienie dam z cesarskiego dworu, potrzebujących łatwego wprowadzenia do literatury klasycznej. Najważniejszymi z nich są długie alegoryczne komentarze do Iliady i Odysei, ujęte w popularne metrum „polityczne", aby ułatwić zapamiętanie ich treści. Po części były one pisane na zamówienie cesarzowej Ireny (Berty z Sulzbach), małżonki Manuela I, ale nie wydaje się, aby pomogły one dostojnej pani w jej zainteresowaniach homeryckich, ponieważ Tzetzes skarży się, że po otrzymaniu zaliczki nie dostał reszty honorarium. Inny poemat tego autora napisany takim samym wierszem, zatytułowany Teogonia, jest rodzajem encyklopedii poświęconej greckiej mitologii. Długi, tym razem heksa-metryczny, poemat opisujący wojnę trojańską oraz wydarzenia, które ją poprzedziły i które nastąpiły po niej, był niewątpliwie również pomyślany jako przystępne wprowadzenie do poważniejszej lektury, przeznaczone dla laików. Te wszystkie prace popularyzatorskie stanowią ciekawe świadectwo zainteresowania tradycją helleńską wśród czytelników czy słuchaczy, którzy nie odbyli głębszych studiów klasycznych w dziedzinie gramatyki i retoryki. Tzetzes sporządził również zbiór swoich listów, tak jak to robiło wielu jego współczesnych. W porównaniu z nimi poszedł jednak dalej i zaopatrzył go następnie w gigantyczny, liczący blisko trzynaście tysięcy linijek wiersza „politycznego", komentarz, który był prawdziwą skarbnicą wiadomości z najrozmaitszych dziedzin. Ale na tym się pracowity autor nie zatrzymał, poszedł później jeszcze dalej i do tego komentarza wierszowanego dodał podstawy kolejnego komentarza, prozą. Całość powstałego w ten sposób dzieła sprawia wrażenie erudycji pozbawionej przedmiotu — jest jak potężna machina, która niczego nie porusza. Niezależnie od tego, że akurat Jan Tzetzes był w pewnym sensie człowiekiem nieprzystosowanym, który znalazł się poza nawiasem swojego środowiska, poświęcanie tak ogromnych zasobów energii i erudycji, żeby osiągnąć tak błahy cel, jest zjawiskiem, które spotykamy w literaturze tego okresu również u innych autorów. Wskazuje ono na załamanie się struktur bizantyńskiego społeczeństwa i bizantyńskiego życia, na rosnącą dysproporcję między celami i środkami w zakresie znacznie szerszym niż literatura. Niemal rówieśnikiem Tzetzesa był Eustatiusz, metropolita Tesaloniki — i głębszy od niego uczony, i bardziej pociągająca osobowość. Przez wiele lat nauczał literatury i retoryki w Szkole Patriarszej w Konstantynopolu, zanim około roku 1175 został powołany na tesalonicką stolicę arcybiskupią. Na tym stanowisku wykazał się zarówno talentem organizacyjnym i umiejętnością odróżniania spraw ważnych od błahych — a nie są to cechy powszechne wśród uczonych — jak i gorliwością w przeprowadzaniu reform, które miały ukrócić nadużycia tamtejszego duchowieństwa. Był na miejscu, kiedy Normanowie łupili Tesalonikę w roku 1185, 196 i w ciągu kilku późniejszych miesięcy spisał, jak już mówiliśmy w poprzednim rozdziale, obrazową i poruszającą relacje o losie nieszczęsnego miasta. Zmarł około roku 1195. Prace naukowe Eustatiusza należą do jego okresu nauczycielskiego i były pisane raczej na prośbę przyjaciół niż na zlecenie patronów