Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wreszcie uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego ręce. – .wstać mi Pomóż – powiedziała. Kedrigern doznał sporej ulgi, kiedy wstała, przeciągnęła się i wyszła z pokoju w całkiem normalny sposób. Również przy obiedzie ucieszył się, że nie zaczęła od deseru i nie skończyła na zupie. A kiedy wieczorem nie próbowała się obudzić, zanim poszła spać, zupełnie się uspokoił. Widocznie zaklęcie podziałało tylko na jej mowę. Kedrigern był pewien, że mając dość czasu na przygotowanie, potrafi wszystko naprawić. Następny dzień spędził w pracowni nad książkami. Wczesnym popołudniem wyszedł na krótki odpoczynek i doznał wstrząsu na widok Księżniczki, która odwróciła do góry nogami ciasto, przeznaczone na deser po obiedzie. Był to jednak zwykły zbieg okoliczności. Czarodziej odetchnął z ulgą i usiadł przy kuchennym stole. – ?idzie ci Ciężko – zagadnęła Księżniczka. – Tak. Kryształ Caracodissy to bardzo skomplikowane urządzenie. Wygląda na to, że kiedy ktoś wywołuje zaklęcie, ono pojawia się na każdej ściance kryształu w trochę innej formie. Tylko jedna forma jest właściwa, ale nie wiadomo, którą z sześciu należy wybrać. Księżniczka ze zdziwieniem zmarszczyła brwi. – jedno tylko Widziałam ?sześć było że pewien, Jesteś – Zawsze widać tylko jedno zaklęcie, a inne ścianki wydają się puste. Minęły wieki, zanim młoda czarownica imieniem Moggropple odkryła ten sekret. – ?luster użyć możesz Czy – Moggropple właśnie tego spróbowała. Otoczyła kryształ lustrami i wyrecytowała wszystkie sześć zaklęć, jedno po drugim. Od tamtej pory jest uwięziona w lustrach. Sześć razy. Nikt nie zna sposobu, żeby ją uwolnić. Nikt nawet nie wie, która jest prawdziwą Moggropple i co się stanie, gdyby wypuścić jedno z odbić. Chyba nie opłaca się próbować jakichś sztuczek, żeby przechytrzyć kryształ. – ?zrobisz co Więc – Skoro mamy jedną szansę na sześć, że trafimy na właściwe zaklęcie, musimy po prostu dalej próbować. – ...chwilę zaczekaj Zaraz, – zaprotestowała księżniczka, podnosząc rękę. – To nie bolało, prawda? – Nie – przyznała. – I odzyskałaś głos. – Tak – mruknęła niechętnie. – No więc widzisz. Spróbujemy znowu jutro rano. Nie ma się czego bać – stwierdził Kedrigern z przekonaniem. – Przeskokiem z Albo? poprzek w mówić zacznę jeśli A – Niepotrzebnie się zamartwiasz, moja droga – oświadczył Kedrigern wstając. – Teraz przepraszam cię, ale muszę sprawdzić kilka przypisów. Obawiam się, że będę dzisiaj pracował do późna. Chcę wszystko przygotować na jutro rano. Następnego ranka i Księżniczka, i Kedrigern byli zbyt spięci, żeby zjeść porządne śniadanie. Zaledwie Ciapek sprzątnął opróżnione w połowie talerze, kiedy oboje jak na komendę wstali i ruszyli do pracowni. Kedrigern natychmiast zaczął się krzątać, pokrywając zdenerwowanie gorączkową aktywnością i potokiem słów. – Teraz zajmij miejsce naprzeciwko mnie, tak jak wczoraj... właśnie tak, moja droga, doskonale... ręce opuść swobodnie, odpręż się... nie ma powodów do obaw – dodał uspokajającym tonem. – Zaraz, tylko sprzątnę te puste miski... no, już. Obrócę kryształ w tę stronę... i zobaczymy, co się stanie, kiedy odczytam zaklęcie na następnej ściance. Migiem to załatwimy, zobaczysz. Odczytam zaklęcie i zaraz zaczniesz pięknie mówić. Tylko jeszcze poprawię parę drobiazgów... tutaj... i tutaj... – !wreszcie zaczynaj Och, – rzuciła ostro Księżniczka. – Naturalnie, moja droga, naturalnie – zgodził się potulnie Kedrigern. – Praktycznie już skończyłem. Jeszcze tylko... no, już. Jesteś gotowa, moja droga? – Tak – odparła przez zaciśnięte zęby. Czarodziej kiwnął głową, wziął głęboki oddech i wypowiedział wezwanie do ducha kryształu. Po pierwszych słowach światło wewnątrz kostki poruszyło się, rozjarzyło i zafalowało. Wirowało coraz szybciej w miarę, jak Kedrigern recytował kolejną inkantację. Kłaczki i strzępki światła tańczyły w kryształowej kostce, z każdą chwilą coraz liczniejsze, aż zlały się w jednolitą poświatę migoczącą wewnątrz kryształu. Kedrigern ujął zimne dłonie Księżniczki, położył je na krysztale i nakrył własnymi dłońmi, jak poprzednim razem. Poświata uformowała złocistą wewnętrzną kostkę. Jeszcze raz przed oczami Kedrigerna zaczęły się pojawiać litery, a on powoli odczytywał wyłaniające się zaklęcie. Zaledwie wymówił ostatnie słowo, światło rozprysło się na drobne cząstki. Kedrigern szybko podniósł wzrok. Księżniczka przez chwilę wpatrywała się w kryształ pustym wzrokiem, potem spojrzała na niego, całkowicie świadoma i przytomna. – Nie, wcale nie – powiedziała. – Wszystko w porządku? – zapytał Kedrigern z niepokojem. – Akurat. Znowu coś źle poszło. – Mówisz doskonale, moja droga. – Posłuchaj mnie! Wyprzedzam cię o jedno zdanie, to się stało! – krzyknęła Księżniczka. – Co się stało? – ...śmieszne! – Ależ to... Kedrigern rozpaczliwie zamachał rękami, prosząc o ciszę. Księżniczka spojrzała na niego z mordem w oczach i skrzyżowała ramiona takim ruchem, jakby ryglowała bramę. Wykonując mnóstwo uspokajających gestów, Kedrigern rozpoczął przygotowania do kolejnej próby. Przekręcił kryształ o ćwierć obrotu. Osuszył spocone czoło rękawem, przetarł oczy, odetchnął głęboko trzy razy dla uspokojenia i po raz trzeci wyrecytował zaklęcie przywołujące. Tym razem światło poruszało się leniwie, jak zimowy miód ściekający we wnętrzu kryształu