Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Mógłby lepiej obronić się przed atakiem Gavoty'ego posługując się prostym i niemożliwym do podważenia argumentem, a mianowicie że właśnie dzięki jego kompetencji opinie o innych pianistach były szczególnie cenne - a nie twierdząc, że podziwia ludzi, których w rzeczywistości nie podziwiał. W istocie, gdyby w książce znalazło się więcej wyrazistych muzycznych opinii, miałaby z pewnością większą wartość. John Rubinstein powiedział: "Zawsze gdy znajdowałem się w pobliżu i słuchałem gry ojca - nie na koncercie, ale w salonie - pytałem: Co z głównym tematem Ges-dur? Mógł godzinami mówić o jakimś temacie lub frazie: dlaczego zagrał to tak, jak grał to dawniej, jak chciałby to zagrać, jak grał to Rachmaninow. Miał też mnóstwo do "' powiedzenia na temat koncepcji dzieła, dawnych i obecnych, albo o historii i podłożu danego utworu'. Ale niewiele z tego przeszło do pamiętników. Słowa Gavoty'ego nadal bolały, więc Rubinstein podyktował uzupełnienie do swego wcześniejszego listu. Między innymi pisze tak: "W młodości bardzo podziwiałem Busoniego i Eugene d'Alberta, kochałem Edouarda Rislera, ale nie Paderewskiego, przed którym płaszczył się świat, i który, moim zdaniem, był złym pianistą. Poza tym to właśnie jego sposób grania Chopina, stylistycznie przesadny i pozbawiony rytmu, przez długie lata pozostawał w modzie, podczas gdy ja byłem ostro krytykowany za to, że grałem go prosto, jak Mozarta. Pozwól sobie przypomnieć, że na początku naszej znajomości Ty także oceniłeś mnie bardzo ostro. Obecnie największym podziwem darzę Richtera, pomimo że jego koncepcje bardzo różnią się od moich, a to dlatego, że jest największym muzykiem pośród nas wszystkich. Osobiście położyłem podwaliny pod wspaniałą karierę Gilelsa, to ja przyznałem nagrodę na Konkursie Chopinowskim w Warszawie młodemu Polliniemu, który już wtedy pokazał lwie pazury. Nie muszę słuchać niczyich płyt, ponieważ wiem z doświadczenia, że [techniczna] perfekcja jest lipą". Następnego roku we wrześniu Gavoty napisał bardzo pochlebną recenzję z najnowszej płyty Rubinsteina z nagraniem Fantazji i Novelettes nr 1 i 2 Schumanna. Był to jego ostatni artykuł: Gavoty zmarł 24 października 1981 roku. Rubinstein posłał wdowie telegram z kondolencjami. Judith Jones twierdzi, że Moje długie życie "sprzedawało się marnie w porównaniu z pierwszym tomem". Trudno się dziwić, że stosunek Neli Rubinstein do tej książki był daleki od pozytywnego; jej wersje niektórych opowieści męża zostały zacytowane wcześniej w tej książce. Ewa i Alina twierdzą, że nie czytały Mojego długiego życia w całości, a John przyznał, że nie czytał żadnego tomu. "To straszna prawda. Ojciec czytał mi sporo z pierwszego tomu, w czasie gdy go pisał, ale drugiego nawet nie otworzyłem - przyznał. Ewa zauważa: "Dyktować przyjaciółce książkę o własnym małżeństwie! To po prostu okropne!" Emanuel Ax orzekł, że lektura Mojego długiego życia przyniosła mu największe rozczarowanie, jakiego doznał w stosunku do drugiego człowieka. "Dotychczas idealizowałem Rubinsteina - chciałem mieć takie życie jak on. Ta książka wszystko zmieniła". Magaloff natomiast o obu tomach pamiętników Rubinsteina powiedział: " Wielu ludzi skrytykowało te książki, mówiąc, że nie posiadają głębi, a ja sądzę, że to wielki błąd. Te książki są dokładnie takie jak ich autor. Szczerze z nich wyziera jego osobowość. Nie był taki jak na przykład Busoni - był od niego tak daleko, jak to tylko możliwe! Dlaczego szukać filozofii? Rubinstein nie to miał na myśli!" Wydanie Mojego długiego życia, w styczniu 1980 roku zbiegło się z początkiem poważnego i ostatecznie decydującego pogorszenia się zdrowia Rubinsteina. Ponad rok wcześniej zaczął odczuwać bóle w plecach, w pachwinie i w prawej nodze; początkowo były łagodne, wkrótce jednak chodzenie stało się trudne. "Artur cierpiał na raka prostaty, który nie został w porę stwierdzony - mówi Annabella. - Winę za to ponosi Amerykański Szpital w Paryżu i lekarza, który go badał