Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- I o to właśnie chodzi, prawda? - Przecież ci powiedziałam... - Sprawdzasz mnie, tak, Christino? Christina zbyt późno zorientowała się, że popełniła błąd zbliżając się do wanny, w której leżał Lyon. Jak błyskawica pochwycił jej dłoń i pociągnął do siebie. Woda rozprysnęła się po podłodze. - Zniszczyłeś mi suknię! - krzyknęła. - Już mi się to zdarzało - przypomniał markiz, kiedy przestała się z nim mocować. Objął dłońmi twarz żony i zmusił, by na niego spojrzała. - Kocham cię. Oczy Christiny wypełniły łzy. - Poniżyłeś mnie. - Kocham cię - powtórzył ochrypłym szeptem. - Przykro mi, że tak się poczułaś - dodał. - Przykro ci? Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Lyon starł ją kciukiem. JUUE GARWOOD - Przepraszam, że cię przestraszyłam - wyszeptała. - Pt staram się nie robić tego więcej. - Powiedz, że mnie kochasz - zażądał Lyon. - Kocham cię. - Mam ci uwierzyć? - zapytał cicho. - Tak - odparła Christina. Kiedy zdała sobie sprawę, że! właściwie Lyon ją obraził, próbowała odepchnąć jego dłonie. - Oczywiście, że masz mi uwierzyć. - Ale kiedy ja mówię, że cie kocham, nie wierzysz ini - stwierdził. - Wbiłaś sobie do głowy, że to uczucie tylko tymczasowe, prawda? - Pocałował żonę wolno, czule, chcąc' załagodzić ostry ton ostatniej uwagi. - Kiedy mi zaufasz, będziesz wiedziała, że nie zmienię zdania. Moja miłość do ciebie, Christino, będzie trwać wiecznie. Lyon nie pozwolił żonie na sprzeciw. Znowu ją pocałował.' Tak długo dotykał językiem jej ust, aż się dla niego rozchyliły. I wtedy przestał już się hamować. Christina chciała go powstrzymać. - Lyonie, musze... - Rozbierz się - przerwał jej. Rozpinał już tył sukni. Nie o to jej chodziło, ale nagle w głowie miała pustkę. Lyon ściągnął jej suknię do pasa. Dłońmi przykrył piersi, pakami masował sutki. Gorącymi ustami całował szyję. Niemal cała woda znalazła się na podłodze, lecz zupełnie nie zwracał na to uwagi. Chciał jak najszybciej zdjąć z Christiny przemoczone ubranie. Nie walczyła. Nie miała sił. Objęła męża ramionami i westchnęła. - Woda nie jest zbyt gorąca - szepnęła mu do ucha. - Ja jestem. - Co? - Gorący. - Lyonie? Chcę... 330 - Bym znalazł się w tobie - dokończył za żonę szeptem. Ustami wpił się w jej kark. Przeszły ją dreszcze. - Chcesz poczuć mnie w sobie - szepnął jej na ucho. - Twardego, gorącego. Będę starał się robić to powoli, ale ty będziesz chciała szybciej, mocniej, az w końcu zaczniesz mnie błagać o spełnienie. Christina odrzuciła głowę, a Lyon zaczął całować jej szyję. Wizje, które przed nią roztaczał, sprawiły, że gardło jej się ścisnęło, a serce biło szybciej. - Zostanę w tobie, aż znowu będę twardy i znowu sprawię ci przyjemność, chcesz tego, Christino? Usta markiza zamknęły się na ustach żony w długim pocałunku. - Tego właśnie pragniesz, prawda, moja najsłodsza? - Tak - potwierdziła Christina i westchnęła. - Tego pragnę. - Więc wyjdź za mnie. Teraz - zażądał markiz. Szybko pocałował żonę, ubiegając jej sprzeciw. - Pospiesz się, Christino. Chcę... Christino, nie ruszaj się w ten sposób - błagał. - To tortura. - Lubisz to. Szept ogrzał jego skórę. Christina wbiła mu w ramię zęby, a potem paznokcie. Poruszała biodrami, a piersiami ocierała się o jego pierś. Jednak kiedy chciała, by Lyon w nią wszedł, sprzeciwił się. Położył dłonie na jej biodrach i zatrzymał je w oddali. - Jeszcze nie, Christino - powiedział. - Czy nadal jesteśmy rozwiedzeni? - Lyonie, błagam - jęknęła. Markiz podciągnął ją na siebie, po czym wsunął w jej łono palce. - Czy chcesz, żebym przestał? - spytał ochryple. - Nie, nie przestawaj. - Czy jesteśmy małżeństwem? Christina poddała się. - Tak, Lyonie. Miałeś się najpierw do mnie zalecać. 331 JULIE GARWOOD - Nisz święty mm - wyj&inila Christina. - Taki juk len, łctory adzieUl cum ślubu. Tyłko tt nasz swjęly rrutz nigdy nic nosi rui cłciwie takiego nakryciu — stwierdziła i wzruszyła - Z jakiego powodu iwrij ojciec stracił nad sobi narurwi-aie'.' - pytał daiej Lyon. - Nte będziesz Kie liniał? - Niebtde. Chrisrjna utkwiła w/:.! w piersi rnc/.i;. żeby -ic nic i..v.|'i;i-.m,- 332 - Jęknęła, bo mąż szybciej poruszał palcami. Ugryzła go w dolną wragę. - Kompromis - wyszeptał markiz, wolno opuszczając ¦ Christinę na swoją twardą męskość. Nie rozumiała, o czym mówił, i już chciała go o to zapytać, ale Lyon niespodziewanie wbił się w nią głęboko. Poruszał się w niej mocno i sprężyście. Przestała myśleć. Unosiła ją rozkosz, która wkrótce znalazła swą słodką ulgę. Powinniśmy zajść tui obiad n;i diii, Mit chce, by twoja matka sadziła, ze może kryif le w swoim pokoju. Mu.i spor/wać wszystkie posiłki razem z nami, raezu. Lyon zienormcaj te uwuge. Przyciigntrl zune do siebie, a kiedy zobaczył, te drży z zimna, przykryj ja kocem. - Chriilino r Czy iwdj cr/ciec metry na ciebie nie krzyczał. kiedy k.-i.i-. mała erziewczynke.? Nim odpowiedziała, odwrticira ste i oparła podbródek tu piersi meta, - Tb dziwne pytanie. Tak krzyczał na mnie. - AJe medy w obecności innych':' - dociekał Lyon. - Np eoz, raz straci! panowanie nad suba - przyznała, - Byłam zbyt mała. łeby ło pamiętać', ale wszystko njłowie- - Mój brat przyniósł do domu pięknego węża. Ojciec byl z tego powodu bardzo zadowolony. - Naprawdę? - To był wspaniały wąż, Lyonie. - Rozumiem. Christina zauważyła cień rozbawienia w jego głosie, ale mówiła dalej. - Matka także się ucieszyła. Musiałam się przyglądać, kiedy brat chwalił się swoją zdobyczą, a szaman powiedział, że widocznie byłam zazdrosna o uwagę, jaką mu poświęcono, bo wyruszyłam na poszukiwanie własnego węża. Zniknęłam na kilka godzin i nikt nie mógł mnie znaleźć. Byłam bardzo mała i ciągle psociłam