They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jan Józef Lipski Koniec kapsułki. Tymczasem tysiące niewidocznych dla wroga mężczyzn i kobiet wydostawało się ze Starówki kanałami. Zdołano nawet ewakuować cały personel i wszystkich pacjentów jednego z większych powstańczych szpitali; w przeciwnym razie nie mieliby oni żadnych szans ocalenia. Kiedy Polski Czerwony Krzyż oznakował dach szpitala, budynek został natychmiast zbombardowany przez nurkujący samolot. [Szpital, s. 476] Exodus straży tylnej był mniej morderczy, niż się spodziewano. Grupa ostatnia, dowodzona przez podpułkownika „Tura" ze zgrupowania „Radosław", ruszyła biegiem do włazu przy Długiej 2 września o godzinie 6.10 rano, odprowadzana salwą z karabinów maszynowych. Po pewnym czasie powstańcy wynurzyli się w Śródmieściu, gdzie od razu pozowali do fotografii. 474 Kapsułka. Przejdź na koniec kapsułki. KANAŁ II Przywódca polskiego ruchu socjalistycznego i konspiracyjnego parlamentu ucieka do Śródmieścia W nocy z 25 na 26 sierpnia (...) weszliśmy do kanału z placu Krasińskich róg ulicy Długiej, po stronie pałacu Sprawiedliwości i od razu wpadliśmy w głębię wody, jak na przykład przy moim wzroście pod klatkę piersiową. Zaznaczyć należy, że woda rwała tak, że trzeba się było podtrzymywać wzajemnie. (...) Wprawdzie nasz szereg miał do dyspozycji po prawej ręce sznurek, którego należało się trzymać, ale mimo to bardzo często padało się i z trudem przy pomocy innych się podnosiło. Bardzo ciężko przeżywali tę drogę ludzie małego wzrostu, trzeba ich było po prostu wlec. Ciemność rozświetlana sekundową latarką przewodnika, szum wody i jej niesamowity odór bardzo sprzyjały zgubie w razie ewentualnego omdlenia czy też uniesienia wodą. Na szczęście to się nie zdarzyło. Maszerowaliśmy pod ulicą Miodową. Pod wpływem bombardowania woda z instalacji, nie mogąc się przedostać otworami kloacznymi, zalewała jezdnię, rujnując ją, przeciekając przez sufity kanału. Były to potężne strugi. (...) Sytuacja uległa pewnej zmianie na lepsze, gdyśmy stanęli mniej więcej u zbiegu Trębackiej vis-a-vis Mickiewicza, tylko że pod ziemią. Wchodziliśmy do rozstaju, a z niego do kanału niższego z wodą spokojniejszą, sięgającą niżej pasa. Ale za to znaleźliśmy się pod trasą Krakowskiego Przedmieścia zajętego przez Niemców patrolujących przy otworach ściekowych i co jakiś czas rzucających granaty przez te otwory. Trzeba było iść z wielką ostrożnością, nie rozmawiając i nie chlapiąc wodą. Woda, tocząc ekskrementy, niosła również, i to było najgorsze, przedmioty twarde, gruby żwir i kamyki. A to obdzierało ze skóry nogi często aż do mięśni. Słyszeliśmy turkot pojazdów niemieckich i kanonadę armat czy też czołgów działających tuż nad nami. Wreszcie gdzieś od kościoła św. Krzyża weszliśmy do jeszcze niższego kanału - zdaje się sto dwadzieścia centymetrów, w gąszczu kloacznym, który utrudniał każdy krok. (...) Trzeba było iść zgarbionym, chroniąc głowę przed starciem o sufit. Wreszcie doszliśmy do kresu, do włazu przy ulicy Wareckiej - róg Wareckiej przy Banku Zachodnim. Tu kończył się marsz; po straszliwym smrodzie, zwłaszcza na ostatnim szlaku najniższego kanału - odetchnęliśmy tak zwanym świeżym powietrzem?. Kazimierz Pużak Kłamstwo zmusza telefonistkę Armii Krajowej do poddania się Batalion „Baszta" został już dawno oddzielony od reszty sił Powstania. Ale tuż przed załamaniem otrzymał rozkaz opuszczenia Mokotowa i przejścia kanałami do Śródmieścia. Kompania łączności K, w której kierowałam sekcją obsługi telefonistek, zaczęła się wycofywać wieczorem 26 września przez wyłaź przy ulicy Szustra. Ponieważ byłam ranna, weszłam do kanału na końcu kompanii, pod opieką sanitariuszki. Pokonawszy wiele przeszkód, w tym barykady wzniesione przez Niemców (...), 475 odłączyłam się od mojej jednostki i musiałam zawrócić. W sumie spędziłam dwadzieścia godzin w tamtym czarnym, cuchnącym labiryncie, raz po raz następując na martwe ciała. Spotkałam trzech młodych mężczyzn, którzy też się zgubili. Więc szliśmy razem. Po jakimś czasie dostrzegliśmy słabe światło i usłyszeliśmy czyjś głos: „Chodźcie, chodźcie, chodźcie!"