Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Matyldo, moja przyjaciółko, i ty, pani Anno, życzę sobie, abyście obie uczestniczyły w uroczystościach pasowania na rycerzy moich giermków dla uczczenia narodzin mego syna Wilhelma... Na ołtarzu w blasku świec błyszczało siedem mieczy. Filip wyspowiadał się i spędził noc na modlitwach w kaplicy zamkowej w Falaise razem z sześcioma giermkami, z których najstarszy liczył sobie siedemnaście lat. Nie chciał, by tylko dla niego organizowano uroczystość pasowania na rycerza, tak jak życzył sobie książę. - Nie jestem godzien takiego zaszczytu - powiedział. Wilhelm nie oponował. Całą noc dawny wojownik drużyny kniazia kijowskiego myślał tylko o tej, która unikała nowego człowieka, jakim się stał, o tej, której nigdy nie zdradzi swego imienia, tak jak to przysięgał. Modlił się, by Bóg uchronił go przed grzechem krzywoprzysięstwa, by stał się godny zaufania księcia Normandii, by był rycerzem mężnym i bez skazy. Błagał Matkę Bożą, by opiekowała się królową. O świcie w największym skupieniu wysłuchał mszy i przyjął komunię z rąk biskupa Bayeux. Wydawało mu się, że jego miecz leżący na ołtarzu błyszczy jaśniej niż pozostałe. Wiedział, że Wilhelm sam go wybierał i że w rękojeści znajduje się święta relikwia, do której książę był wielce przywiązany. Koło południa fanfary zapowiedziały nadejście siedmiu kandydatów do stanu rycerskiego. Na zamkowym dziedzińcu w otoczeniu baronów, rycerzy i duchowieństwa czekał na nich książę Wilhelm w koronie odziedziczonej po ojcu. Na podwyższeniu, na które wiodły trzy stopnie, czekały damy. W pierwszym rzędzie znajdowały się Anna i Matylda, pierwsza w niebieskiej sukni z rękawami, przyozdobionymi białym futrem, a druga w sukni czerwonej wykończonej futrem czarnym. Złote i srebrne hafty ginęły w ciężkich fałdach ich spódnic. Skupione twarze obu kobiet okalały welony podtrzymywane cyzelowanymi srebrnymi broszami. Giermkowie podchodzili kolejno do prowadzącego ceremonię. Książę przypinał młodzieńcom pasy z poświęconymi mieczami, a następnie ostrogi. Pomocnicy pomagali im w przywdziewaniu stroju. Później każdy z giermków złożył przysięgę, że będzie strzegł rycerskich zasad, i odmówił pacierz. Na zakończenie Wilhelm uderzał ich kolejno w ramię, mówiąc: - Bądź mężny! Choć uderzenie było silne, żaden się nie ugiął. Nadeszła kolej Filipa. Gdy pas miał już przypięty do bioder i gdy poczuł przy ciele miecz, nazwany Mora, który podarował mu Wilhelm, spojrzał ukradkiem w stronę podwyższenia i pomodlił się pełnym bólu głosem: - Panie, Przenajświętszy, Wszechmogący Boże, Ty, który zezwalasz na użycie miecza na ziemi, by powstrzymać złych ludzi i bronić sprawiedliwości, Ty, który dla obrony ludzi ustanowiłeś stan rycerski, spraw, by Twój sługa czynił dobro, by nie użył tego miecza ani żadnej innej broni, by ranić niesprawiedliwie, lecz zawsze by służyć obronie sprawiedliwości i prawa. Modląc się Filip utkwił oczy w źrenicach Wilhelma, Książę cofnął się na dwa kroki i uderzył go w ramię. - Bądź mężny! Nowo pasowani rycerze dosiedli koni, pojechali ukłonić się damom, a potem dali pokaz zdolności i umiejętności we władaniu bronią. Najzręczniejszy zdaniem wszystkich okazał się zamaskowany rycerz, którego książę tak wysoko cenił. Rozdział XXVI Okrzyki wojny W marcu 1057 roku podczas pobytu Anny w Normandii Henryk złożył wizytę Gotfrydowi Martelowi. Odnowili swój sojusz i zdecydowali, że tym razem rzucą Bastarda na kolana. W Angers czyniono już przygotowania do wojny, przewidzianej na najbliższe miesiące. Król wrócił do Senlis, gdzie przebywała królowa. Wyglądał na odmłodzonego, lśniły mu oczy. Wypytał Annę o dwór normandzki, o wieści od "kochanego kuzyna Wilhelma"i od siostrzenicy Matyldy. Upewnił się, czy na pewno przekazała w jego imieniu zakonnikom Mont_$saint_$michel poświęcone naczynia. Spytał, czy dużo modliła się za spokój duszy ojca, wielkiego kniazia kijowskiego. Anna była oszołomiona jego słowami, zdziwiona wesołością. Ufnie odpowiadała na wszystkie pytania męża. - Czy nie widziałaś żadnej koncentracji wojsk? - Nie - odpowiedziała z uśmiechem. - W bogatym księstwie Normandii wszędzie panuje spokój i porządek. - Wiem o tym dobrze! - odburknął jej zagniewany. Cóż takiego powiedziała, że nagle przybrał ten zły i fałszywy ton? - Miły panie, powiedz, co ci się nie spodobało... - Moja droga, myślałem o miłości, którą darzy ciebie książę i która nie jest ci niemiła... - Ależ, panie, przecież nie miałeś nic przeciwko temu! - To tylko polityczny manewr..