Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Uwolniê wiêc was z pierœcieni, przedtem jednak mocno zwi¹¿ê. Z pomoc¹ Manfreda spêta³ Cortejów tak, ¿e mogli siê podnieœæ i powoli poruszaæ. Dopiero potem odemkn¹³ pierœcienie. - Teraz chodŸcie za mn¹! - rozkaza³. Zaprowadzi³ ich na koniec korytarza, gdzie mieœci³a siê cela przypominaj¹ca raczej pokoik ni¿ wiêzienie. - WejdŸcie tutaj! - poleci³ otwieraj¹c drzwi. Odetchnêli z ulg¹; mo¿na tutaj by³o nie tylko staæ, ale nawet siê po³o¿yæ. - Oto wasze obecne mieszkanie. A teraz czekam na informacje! Gdzie i od kogo mo¿na siê dowiedzieæ o miejscu pobytu Landoli? - Od mego brata - odpowiedzia³ Cortejo. - A wiêc w Rodrigandzie, w Hiszpanii? To za daleko, czy nie ma innego sposobu? Cortejo spojrza³ na doktora ze z³oœci¹. - Czy naprawdê zostaniemy tutaj i nie bêdzie nas pan g³odziæ? - Tak, o ile mnie pan nie ok³amie. - Wyjawiê wszystko, senior przyrzeknie mi jeszcze, ¿e nie zamorduje nas i ¿e wyleczy moj¹ córkê. - Przyrzekam pod warunkiem, ¿e powie pan prawdê. - W sprawie tego Landoli pisa³em do brata. Ja równie¿ chcia³em wiedzieæ, gdzie drañ przebywa. - I oczekuje pan odpowiedzi? - Tak. Powinna by³a ju¿ nadejœæ do mego agenta w Veracruz. - Dlaczego nie do Meksyku? - Zapomina pan, ¿e nie mogê siê pokazaæ w stolicy. - Rzeczywiœcie. Kto jest pañskim agentem? - Podam panu jego nazwisko dopiero wówczas, kiedy dostaniemy jedzenie i kiedy pan zbada moj¹ córkê. - Senior Cortejo, to œmieszne, ¿e pan stawia mi warunki! Ale jestem dziœ w dobrym humorze i spe³niê je. Manfredo, przynieœ wina, chleba i sera, ja tymczasem zbadam seniorkê. Manfredo wyszed³. Zanim wróci³, doktor zbada³ Josefê. - Spe³ni³em przyrzeczenie. W dodatku obiecujê, ¿e szybko pani¹ wyleczê. A teraz kolej na was. - Moim agentem jest rybak Gonsalvo Verdillo - oœwiadczy³ Cortejo. - W jaki sposób mo¿na od niego wydostaæ odpowiedŸ pañskiego brata? - Wystarczy wys³aæ goñca. - Czy wyda j¹? - Jeœli goniec bêdzie mia³ list ode mnie. - Napisze wiêc pan ten list. - Pod warunkiem, ¿e bêdê móg³ przeczytaæ list mego brata. - Zgoda. Przyniosê przybory do pisania. Manfredo, zostañ tutaj. Oprócz przyborów Hilario przyniós³ tak¿e sto³ek. RozluŸni³ Cortejowi pêta u r¹k, aby móg³ swobodnie nimi poruszaæ. Wkrótce list by³ gotów. Hilario przeczyta³ uwa¿nie. - Nie budzi podejrzeñ. Jeœli jednak oszuka³ mnie pan, Ÿle siê to dla was skoñczy - rzek³szy to, wyszed³ wraz z bratankiem i zamkn¹³ drzwi na klucz. - Kto zawiezie list do Veracruz? - zapyta³ Manfredo. - Amerykañski myœliwy. - Grandeprise? A jeœli bêdzie siê dopytywa³ o Corteja? - Zostaw to mnie. Czas nagli. PrzyprowadŸ go wiêc zaraz do mojego pokoju. Gdy Grandeprise stan¹³ na progu, Hilario powiedzia³: - Mam dla pana polecenie, senior. By³ ju¿ pan chyba w Veracruz? Chcê pana prosiæ, abyœ zawióz³ tam list. Grandeprise odpar³ z zak³opotaniem: - Senior uratowa³ mi ¿ycie, chcia³bym wiêc wyœwiadczyæ panu tê przys³ugê, ale teraz jestem na s³u¿bie u seniora Corteja i nie mogê siê st¹d oddalaæ. - W³aœnie jest to list seniora Corteja. Grandeprise rzuci³ nañ okiem. - Do stu piorunów, pojmujê! Ten cz³owiek chce siê mnie pozbyæ, aby nie spe³niæ danego mi przyrzeczenia. - Ma pan na myœli wydanie Landoli w pañskie rêce? - Tak. Sk¹d pan wie? - Cortejo mi powiedzia³. A przypuszczenie pañskie jest nies³uszne. Senior Cortejo nie chce pana oszukaæ, wrêcz przeciwnie. Wysy³a pana do Veracruz w³aœnie po to, by wywi¹zaæ siê z przyrzeczenia. Tamtejszy jego agent ma wiadomoœci o korsarzu. - Chyba ¿e tak. Ale dlaczego Cortejo sam mi tego nie przekaza³? - Dzisiaj wczesnym rankiem opuœci³ klasztor. - To mi siê wydaje podejrzane, senior Hilario! - W obecnej sytuacji zdarzaj¹ siê rzeczy niezwyk³e. Przyby³ goniec z poleceniem, aby Cortejo natychmiast jecha³ do Pantery Po³udnia. - Niech go diabe³ porwie! - Cortejo ledwie zd¹¿y³ napisaæ ten list i prosi³, bym go panu wrêczy³. Niech pan czyta. - Hm, faktycznie jest tu mowa o Landoli. Kto ma byæ adresatem listu? Poka¿ pan! - Rybak Gonsalvo Yerdillo. To w³aœnie ów agent Corteja. Otrzyma pan od niego pismo z informacjami o Landoli, - Dok¹d mam je przywieŸæ? Czy do Pantery Po³udnia? - Nie, do mnie. Cortejo do tego czasu wróci tutaj. - A wiêc niech pan daje ten list! Wyruszam natychmiast. - Niech pan wraca jak najszybciej. Ale proszê byæ ostro¿nym. Dziœ nie jest bezpiecznie mieæ przy sobie list Corteja. Tymczasem stan zdrowia starego hacjendera polepszy³ siê znacznie. By³o to wielk¹ zas³ug¹ Marii Hermoyes, która dniem i noc¹ opiekowa³a siê swym panem. Arbellez na tyle odzyska³ si³y, ¿e próbowa³ wstaæ z ³ó¿ka. Siedzia³ oto okryty kocami przy oknie wychodz¹cym na pó³noc i rozmawia³ z Mari¹