A jeśli wam nic nie powiedziałem, to nie ze strachu czy podstępności. Głupio było żądać waszej decyzji, skore musiałaby przeciwna być pragnieniu serca...
Zawieja' żachnął się, ale i zdziwił, gdyż zdawało mu się, że tak skrzętnie tajone uczucie powinno ujść uwadze otoczenia. Sam jak mógł, tak odsuwaj od siebie świadomość, że rozmiłował się zdradzając przez to pamięć Tamary, a tu obcy człowiek, zwykły chłop, stawia mu prawdę przed oczy. N
Zerwał się z fotela i zaczął krążyć po komnacie. Mówił ni to do siebie, ni to do obserwującego go w milczeniu Kostucha:
— Oto los! Najpierw Bóg jedyną, umiłowaną ponad wszystko duszę do siebie zabrał, a teraz ludzie napierają, by miłego przyjaciela 'mi odjąć! Kara to chyba i być może sprawiedliwa, żem sprzeniewierzył się tamtej serce podzieliwszy, by i druga znalazła w nim
354 cv>
miejsce! Bo jednako miłuję i zmarłą, i żywą! I cóż mam w tej rozterce począć?
Kostuch nie odpowiedział od. razu. Najpierw podrapał się po głowie, potem obrzucił Zawieję swoim zwykłym, surowym wejrzeniem, jakby za chwilę miał wydać na niego wyrok, wreszcie westchnął i odezwał się:
__ Prosty ja chłop, panie, i nawet czytać nie potrafię, alem
niejedno w czasie mego życia widział i na swój rozum pojąłem. Przeto myślę, że Bóg dał człowiekowi czas nie tylko, by miał kiedy grzeszyć, ale też, aby mógł zapomnieć sw.oje grzechy i boleści. Inaczej nie sprostałby ciężarowi wspomnień. I tak to boskie dobrodziejstwo pomaga mu w bytowaniu, przeto korzystajcie, panie, ~i wy z owej łaski...
— I zapomnieć Tamarę? Nigdy tego nie zdołam! Ale też rozmiłowałem się w innej i nic nie mogę na to poradzić! — Zawieja z desperacją przeczesał palcami włosy i opadł na fotel.
— Nie musicie pani Tamary zapominać. Ale ona teraz już innego zażywa szczęścia i mały kącik w waszym sercu jej wystarczy. Natura woła was do życia, nie zaś do ciągłych wspominek!
Zawieja spojrzał na starego zdziwiony, jakby dopiero teraz go dostrzegł.
— Mówisz, jakbyś czytał z księgi... Kostuch uśmiechnął się kątem ust.
— Toć mówiłem, że czytać nie umiem. Ale czas i w tym pożyteczny, że uczy człowieka...
Bogdan siedział z opuszczoną głową nic już nie mówiąc. Kiedy wreszcie odezwał się, w jego głosie brzmiała rozterka:
— A więc starsza pani wysłała pismo do Leszczyn. Nietrudno domyślić się, że wzywa rodzica, by zabrał stąd córkę. Ale chyba ma rację — dorzucił z rezygnacją. — Istotnie pani Paulina nie powinna przedłużać swego pobytu w Trzykłosach, czy mi to miłe, czy nie. A my znów ostaniemy sami, co, Kostuch?
Stary uśmiechnął się pod wąsem.
— Może znów tu powróci? Co byłoby dobre, bo Tomek potrzebuje kobiecej opieki.
— Właśnie! — Zawieja raptem poweselał. — Oby tylko zechciała...
O to nie ma obawy — mruknął Kostuch z nie ukrywaną drwiną.
Po namyśle młody rycerz postanowił zawiadomić Paulinę o wysłaniu przez pannę Ludwikę listu do jej ojca, by potem nie podej-t?ewa.ła .Lo o udział w konspiracji. Zaraz więc następnego dnia; w
kiedy znaleźli się sami, Oznajmił bez dłuższych wstępów: - Dowiedziałem się wczoraj od Kostucha, że panna Ludwika
co 355 cv>
bez mojej, a zapewne i twojej wiedzy wysłała pismo do Leszczyn. Co pisała, domyślić się nietrudno.
. — Ciotka napisała list?! — wybuchnęła Paulina wyraźnie oburzona. — Bez porozumienia ze mną?
— Widocznie z góry przesądziła, że będziesz temu przeciwna. A sprawa w jej mniemaniu jest ważna.
— Nie spodziewałam się tego po niej!
— Mówię wbrew swemu pragnieniu, ale wydaje mi się, że ona ma rację, nie my. Z troski o ciebie to uczyniła, więc raczej winnaś jej wdzięczność.
— I ty się z nią sprzymierzasz? — W jej oczach zakręciły się łzy. — Wstrętny jesteś, nie chcę cię znać!
— Nie gniewaj się, rozważ wszystko spokojnie. Brak mi cię będzie jak powietrza i wody... — Zawieja pohamował się i urwał raptownie, po czym dokończył spokojniej: —r- Nie powinnaś jednak dłużej tu pozostać.
— Samych wrogów mam wokół siebie! Samych wrogów! — powtórzyła z uporem. Ruszyła ku drzwiom z ostentacyjną pogardą na twarzy.
W kilka dni potem wrócił goniec przywożąc pismo pana Rań-skiego. Już znacznie spokojniejsza Paulina czytała:
„...z serca wdzięczny jestem pannie Ludwice, do której kieruję osobne pismo z podzięką, że tak należytą otacza cię opieką. Tobie zaś radzę i polecam, abyś takoż życzliwym sercem za ową troc1-.ę jej odpłaciła. Wielcem jednak strapiony, bo jeszcze w Trzykłosaeh — jeśli jako i przody nie chcesz osiąść w Łysobokach — będziesz musiała poczekać, aż cię osobiście do Leszczyn zabiorę. Teraz bowiem przy łożu małżonki, poważną boleścią złożonej, przesiadywać muszę. Choć strach mi o tym pisać, ale doktorzy, których coraz sprowadzam, wielkiej mi nadziei na ozdrowienie nie czynią. Ale w Bogu pokładając ufność, trwam przy niej dbając o należytą opiekę. Czekaj więc na dalsze wieści ode mnie, ale tak czy inaczej Bóg swą wolę objawi, przygotuj się do wyjazdu, bo w kawalerskim domu, nawet mimo obecności szanownej panny Ludwiki, dłużej pozostawać się nie godzi. A i tak pobyt twój w Trzykłosach przeciągnął się ponad moje spodziewanie, co niczego dobrego nie wróży. Toteż opiece Boskiej cię polecam i ściskam gorąco, moja córko..."
Popłakała się Paulina nad tym ojcowskim listem, potem drugi raz już w ramionach ciotki Ludwiki, do której mimo początkowych dąsów urazy nie chowała umiejąc pojąć słuszność jej intencji. Zaczęła z wolna oswajać się z myślą o opuszczeniu Trzykłos roniąc z tego powodu niejedną łzę w zaciszu swojej komnaty. Widać nie sądzony jej był ten rycerz, skoro już po raz drugi zły los rozwiewa nadzieje znów rozbudzonego serca.
cv 356 oo
Już dawno Litwa żądała zwołania sejmu na swoim terenie, co przewidywała zresztą uchwała z 1673 roku. Z tego powodu król Jan III wyznaczył na miejsce obrad sejmowych 1678 roku Grodno