Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wyczułam, że skojarzył mnie z tamtą bezpardonową dziewczyną z sali. I tak nasze pierwsze spotkanie odbyło się w sposób następujący: 1. Patrzy na mnie, mrugając oczami (z trudem maskuje zdziwienie moim widokiem tutaj). 2. Idzie wolno w moją stronę, jak gdyby nigdy nic. 3. Mija mnie. 4. Przystaje. 5. Zastanawia się przez chwilę. 6. Zawraca. 7. Staje na wprost mnie. 8. Zagaja. Przywołuję na twarz bezbronny uśmiech. Szybko, rzęsy na tapecie.Tak, teraz najważniejsze, to trzepotliwe rzęsy.Trzepot rzęs i znowu uśmiech. Nabierze się na ten kit? Jasne! Każdy facet da się na to złapać. Szczególnie urażony w swojej dumie. A ja — zbyt ukłułam go wtedy, tamtym pytaniem. Moje rzęsy są teraz jak biała flaga, jak przyznanie się do błędu (przesadziłam z tą impertynencją na pańskim wieczorze!) i prośba o przeprosiny (w gruncie rzeczy jestem bardzo miłą panienką). Najwyraźniej tak to odczytał. Mężczyźni uwielbiają kicz. To znaczy — niewinność. Uffl 1. Uśmiecha się (zachęcająco, przyjmuje przeprosiny za tamtą napaść). 51 2. Zaprasza na spacer. 3. Zmierza wraz ze mną (i psem, naturalnie) w kierunku łąki. Niezły numer, co? Jednak rozmowa utonęła w dziwnej mgle. Nie pamiętam, o czym wtedy rozmawialiśmy. Coś mówiliśmy do siebie. Chyba ustalaliśmy własne pozycje. Oboje wiedzieliśmy, że to gra. Ale chciałam, żeby to była gra fair. Uśpiłam moją czujność, chciałam spontaniczności. Czy popełniłam błąd? Na samym początku? Mam nadzieję, że nie. Rozluźniony, fantastyczny Ba. Niepokojąca rozmowa nie wprost. Zagadkowe meandry wieloznacznych słów. Skojarzenia, spojrzenia. Efektowny? Efekciarski? Nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Moje zdanie o nim jeszcze bardziej się skomplikowało. Potrzebowałam więcej czasu, tego akurat byłam pewna. Nie zapytał. Nie zniżył się do zwykłej, ludzkiej ciekawości.To nie było w jego stylu, jak sądzę. Czekał, aż sama wyłuszczę, o co mi chodzi. Zresztą ani przez chwilę nie pomyślałam, że potraktuje nasze spotkanie jako przypadkowe. Milczałam uparcie i to mu się podobało. W każdym razie zrobiło wrażenie. Gonić króliczka, aż sam wpadnie w pułapkę. Tylko kto kogo gonił? Czy to dobrze, że zaproponował następne spotkanie? Poszło trochę za łatwo. Ale skoro się powiedziało „a"... Musiałam być konsekwentna. — Jak ci na imię? — zapytał na koniec. — Mika — palnęłam nieco za szybko, zaczerwieniłam się, jakbym wyznała coś niestosownego. Wypadło egzaltowanie, ale było za późno. Zmierzył mnie od stóp do głów, nie skomentował. Zadzwoniłam wreszcie do Majchra. Ucieszył się. Najwyraźniej kamień spadł mu z serca. Naprawdę się przejmował! — To ty, mała? Jakbyś gadała zza grobu! — Coś ty, Majcher? Swirujesz? — Ja? To z twoją aureolą coś nie tak. — Nie dzwoniłam, fakt. Nic nie miałam do gadania. Tyle. — Jezu, nie kapowałem, iść do glin czy sam cię szukać? — Głupiś, Majcherku. Chodzisz do mamy? — Byłem raz. Mówili, że dzwonisz do nich. Nie chcieli mnie wpuścić, chyba ich wystraszyłem. Ale co w końcu? Namierzyłaś go? — Tak! Tak! — I co teraz? — Nie wiem. Zastanawiam się. — To ja ci powiem. Pytasz gościa, co i jak. I spadasz. — Nie. Nie wiem. — Nie wiesz? Na mój gust pakujesz się w kabałę. — W nic się nie wpakuję. Nie pękaj tak. — Radzę, bierz manele i wiej. Cholera wie, co on za jeden. — Nie dam się. — Jakby co, to dzwoń. Dokopię mu się do szmat. — Dzięki, ałe to pisarz. Z takim trzeba filozoficznie. Niby się śmiał, ale wyczułam, że dręczy go niepokój. Jego obawa natychmiast mi się udzieliła. Odłożyłam z ulgą słuchawkę. Tylko nie to. Nie mogę się teraz rozklejać. Muszę doprowadzić do końca misję, z którą tu przyjechałam. Strach popsuje mi szyki. Sprowokuje błędy. I może ciężko będzie je naprawić. Postanowiłam dzwonić do Majchra tylko w ostateczności. Jej liścik nie był dla mnie zaskoczeniem. Ktoś ze wspólnych znajomych z roku uprzedził mnie, że Natalia poprosi o przejrzenie notatek. Chciała wiedzieć, czy się zgodzę. Studiowała z nami dziennikarstwo. To był jej pierwszy ważny artykuł, a mnie uważała za wziętego dziennikarza. Bzdura, miałem ledwie parę publikacji na koncie. Nie zamierzałem jednak tego sprostować. Na odwrocie koperty jej nazwisko. Bałem się otworzyć. Widziałem już Natalię. Na zajęciach, wykładach. Nie miałem odwagi podejść do niej. Jej uroda onieśmielała mnie. Kiedyś przedstawiono nas sobie. Pamiętam doskonale. Nie była z gatunku tych, o których można zapomnieć. Ręce mi drżały, otwierałem kopertę, jakbym bał się ją uszkodzić. Tyle niecierpliwości, nadziei, trząsłem się jak sztubak. List był krótki, ledwie parę słów. Jak oczekiwałem, zwracała się o pomoc w uporządkowaniu tekstu, o uwagi, opinię czy też rady, o to 53 mniejsza, zawsze się tak pisze. Najważniejsze było oczywiste. Chce się ze mną spotkać. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak podniecony. Jeszcze tego wieczoru zadzwoniłem do niej. Umówiliśmy się. W tym momencie zrozumiałem, jak bardzo na to czekałem, jak długo. Niemożliwe stało się możliwe. Nie do uwierzenia. Ogarnęła mnie nieprawdopodobna gorączka oczekiwania. Liczyłem dni. Nie potrafiłem się skupić, prawie przestałem spać. W przeddzień postanowiłem wziąć się w garść. Tego by brakowało, żeby dostrzegła mój stan. Kobiety mają piekielny szósty zmysł, samiczą intuicję, wyczulone są na niezauważalne, wydawałoby się, oznaki. Niezawodnie odczyta, co się ze mną dzieje. Za nic w świecie nie chciałbym jej wystraszyć, odstręczyć od siebie. Więc wyluzuj się, chłopie, nie ona jedna baba, nie jedyna, co z tego, że na nią lecisz, na każdą lecisz, jeśli tylko okazja, więc luz blues, i to by było na tyle. Te ostatnie minuty zapamiętam do końca życia. Paniczny lęk, że się rozmyśli, nie przyjdzie. Początkujący pisarzyna, pożal się Boże, te jego wypociny, koń by się uśmiał, i taki ma mi ustawić tekst? Mało to kierowników literackich w wydawnictwach, z dorobkiem? Dygotałem jak w febrze, istne męki Tantala. Przyjdź, przyjdź wreszcie, mamrotałem. Modliłem się do niej, błagałem 0 litość. Jej nieprzyjście równałoby się końcu świata, wszechświata, wszystkiego. Byłbym niczym. Poszłam na lodowisko. Nie, żeby pojeździć. Raczej pomyśleć. Przystopować na chwilę. Nabrać oddechu przed starciem. Z tysiąc lat albo więcej nie byłam na lodzie. Patrzyłam na sunący wokół kolorowy korowód. Ktoś usłużny wskazał, gdzie można pożyczyć łyżwy. Uśmiechałam się, milcząc. Myślałam intensywnie. Miałam nadzieję rozegrać to szybko. Żadnej improwizacji, jeden nieopatrzny ruch może go spłoszyć. Nie ma mowy, żeby zapytać wprost