They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Sammaelowi zdarzało się czasem rozmyślać o niej. Nie spotkał jej wcześniej, zanim postanowił porzucić przegraną sprawę i pójść za Wielkim Władcą, chociaż najwyraźniej znali ją wszyscy; była sławną i otaczaną zaszczytami zaprzysięgłą ascetyczką; leczyła ludzi o zmąconych umysłach, którym nie pomagało Uzdrawianie. Podczas tamtego pierwszego spotkania, w trakcie którego złożyli wstępne przysięgi Wielkiemu Władcy, wyzbyła się wszystkich cech osoby cnotliwej, czyniącej powszechne dobro, jakby z rozmysłem stając się absolutnym przeciwieństwem tego, co reprezentowała wcześniej. Pozornie można było wnosić, że jest opętana manią dążenia do przyjemności, manią, która u niej łączyła się na dodatek z pragnieniem, aby pozbawić władzy każdego, kto dysponował bodaj jej cząsteczką. Pod czym z kolei kryła się jej prawdziwa żądza władzy, bardzo rzadko okazywana otwarcie. Graendal zawsze znakomicie ukrywała różne rzeczy. Uważał, że zna ją lepiej niż pozostali Wybrani - towarzyszyła mu do Shayol Ghul, kiedy składał swoje śluby posłuszeństwa - ale nawet on nie znał wszystkich ukrytych w niej pokładów. Miała tyle odcieni co jegal łusek; jedne ustępowały drugim miejsca tak szybko jak błyskawice. W tamtych czasach ona była mistrzynią, on akolitą; mimo wszystkich jego osiągnięć. Ale ta sytuacja uległa potem zmianie: Żaden z brodzących w basenach ani też żaden z artystów nie podniósł wzroku, a mimo to, kiedy się pojawiła, nabrali więcej życia, jeszcze więcej wdzięku, o ile to było możliwe, starając się pokazać od jak najlepszej strony; istnieli po to tylko, żeby przysparzać jej radości. Graendal potrafiła o to należycie zadbać, Wskazała czworo akrobatów: ciemnowłosego mężczyznę wspierającego trzy szczupłe kobiety, wszyscy o skórach miedzianej barwy, naoliwionych i błyszczących. - To są chyba moi faworyci. Ramsid jest bratem króla Arad Doman. Kobieta stojąca na jego ramionach to żona Ramsida; pozostałe dwie to najmłodsza siostra i najstarsza córka króla. Czy nie uważasz, że to niezwykłe, jak wiele potrafią nauczyć się ludzie, gdy ich zachęcić odpowiednimi bodźcami? Pomyśl tylko, ile talentów się marnuje. - Była to jedna z jej ulubionych koncepcji. Miejsce dla każdego i każdy na swoim miejscu, zdecydowanym podle jego talentów, a także potrzeb społeczeństwa. Które to potrzeby zawsze pokrywały się z jej osobistymi wymaganiami. Wszystko to nudziło Sammaela; nawet gdyby te jej absurdalne wymysły zastosować do niego, to i tak zostałby na swojej obecnej pozycji. Mężczyzna wykonujący akrobacje obrócił się powoli, by mogli go sobie dobrze obejrzeć; w wyciągniętych na boki rękach trzymał dwie kobiety uwieszone jedną dłonią na jego ramieniu. Graendal zdążyła już przejść dalej, do mężczyzny o wyjątkowo ciemnej skórze i kobiety z kręconymi włosami; oboje cechowali się nadzwyczajną urodą. Ta smukła para grała na dziwnych, wydłużonych harfach, wyposażonych w dzwoneczki, które rezonowały krystalicznym echem. - Moje najnowsze nabytki, z ziem położonych za Pustkowiem Aiel. Powinni mi dziękować za to, że ich uratowałam. Chiape była Shboan, rodzajem monarchini; świeżo owdowiała, zaś Shaofan miał się z nią ożenić i zostać Shbotay. Przez siedem lat sprawowałaby władzę absolutną, a potem by umarła. Wówczas on wybrałby nową Shboan i sam sprawowałby władzę absolutną przez kolejne siedem lat. Oni żyją według takich cykli od blisko trzech tysięcy lat, bez żadnej przerwy. - Zaśmiała się cicho i z niedowierzaniem pokręciła głową. Shaofan i Chiape upierają się, że ich śmierci są naturalne. Wola Wzoru, tak to nazywają. Dla nich wszystko dzieje się z Woli Wzoru. Sammael nie odrywał wzroku od ludzi w dolnej części komnaty. Graendal paplała jak idiotka, ale tylko prawdziwy głupiec wziąłby ją za takową. Czasami coś jej się wymykało podczas tej paplaniny, niby przypadkiem, ale tak naprawdę to umieszczała wszystkie te pozorne przejęzyczenia z równą precyzją, jakby to była igła conje. Cała trudność polegała wówczas na odgadnięciu, dlaczego to zrobiła i co zamierzała tym zyskać. Dlaczego, ni stąd ni zowąd, zaczęła sprowadzać ulubieńców z aż tak daleka? Rzadko kiedy zbaczała z obranej przez siebie drogi. Czy próbowała skierować jego uwagę na ziemie położone za Ugorem po to, by myślał, że jest nimi zainteresowana? Tam znajdowało się pole bitwy. To tam właśnie sięgnie najpierw Wielki Władca, kiedy już odzyska wolność. Reszta świata zostanie wychłostana przez macki dalekich burz, może nawet zostanie całkiem przez nie zniszczona, ale te burze będą miały swoje źródło właśnie na tych ziemiach. - Dziwię się, że oprócz sporej części rodziny królewskiej, nic więcej z Arad Doman nie zasłużyło na twoją aprobatę stwierdził oschle. Jeżeli koniecznie chciała zwrócić jego uwagę na jakąś kwestię, bez wątpienia znajdzie sposób, żeby jakoś przemycić ją do rozmowy. Do niej w ogóle nie docierało, że ktoś dostatecznie dobrze poznał się na jej sztuczkach, by móc przejrzeć je na wylot. Obok jego łokcia wyrosła nagle szczupła, ciemnowłosa kobieta, nie młoda, ale obdarzona tym rodzajem bladej urody i elegancji, które miała zachować do końca życia; w obu dłoniach tuliła kryształowy kielich pełen ponczu z ciemnego wina. Przyjął kielich, mimo iż nie zamierzał pić; nowicjusze wypatrywali jakiejś wielkiej zasadzki, aż ich piekły oczy, a tymczasem zachodził ich od tyłu samotny skrytobójca. Alianse, nawet jeśli tylko tymczasowe, były jak najlepiej widziane, jednak im mniej Wybranych miało zostać przy życiu w Dniu Powrotu, tym większe szanse mieli ci, którzy przeżyją, na uzyskanie tytułu Nae'blis. Wielki Władca zawsze zachęcał do takiego... współzawodnictwa; jedynie ci najlepiej przystosowani do walki byli godni służyć