Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jednego byłam pewna. W środku był chłopak, przywiązany do bardzo wymyślnego krzesełka, zwróconego głową w stronę księdza. Konfesjonał. Bez wątpienia chłopak był poddawany spowiedzi, inaczej nie darłby się aż tak, że niemal poruszył fasadę kaplicy. Po uśmiechach moich kochanych szkolnych kolegów i koleżanek widziałam, że to co mu robią, musi cholernie boleć. Gdy padło ,,i...rozgrzeszam ciebie" jego krzyk ustał, a konfesjonał był znów zwykłą szklaną skrzynką. ,,Wy, młodzieży, nie zdajecie sobie sprawy, jak łatwo jest zwrócić się ku ścieżce grzechu. - krzyczał ksiądz przez megafon My dorośli, ustrzeżemy was przez tą ścieżką. Obronimy was przed złem. Pokażemy, jak być dobrym. Jak stać się takimi jak my." Dla mnie jednak to, co mówił, nie miało już żadnego znaczenia. Zwalili się na mnie jak gromy, nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy. Zanim zdążyłam się zorientować, leżałam przygwożdżona do zimnej kamiennej posadzki, a paralizator ładował we mnie kolejne wolty. Jak przez mgłę usłyszałam słowa dryblasa z Zespołu Wirtualnego Wspomagania Sprawiedliwości - Nie dałaś na tacę. Nasze kamery to zarejestrowały. Faktycznie. Zmięte, teraz zaplamione krwią, banknoty nadal tkwiły w kieszeni mojego kombinezonu. - Do wszystkiego najpierw się przyznasz, czy może wolisz od razu się pomodlić? Policja biskupia wyniosła moje nagle zwiotczałe ciało ponad tłum. Kątem oka, którym zresztą nie mogłam poruszyć, zobaczyłam Alexa, który nadal wyszczerzał się w szpalerze zasłużonych dla oświaty. Wiedziałam, gdzie mnie niosą. Byłabym skończonym baranem, gdybym nie wiedziała. Już z daleka czułam sterylny smród bloku F. Jakiś body-obserwer smutno ciągnął się za mną, pewnie dziwiąc się czemu jego laserowy promień nie rejestruje moich myśli i mojego tętna. Ciemność robiła się coraz gęstsza, rozświetlana takimi tęczowymi błyskami jak wczoraj, w Xelatonyi. W sumie było pięknie, mimo że nieprzytomnie. - I co? Pierwsze co zobaczyłam to skórzobitka. Czarna, błyszcząca. Potem zobaczyłam księdza. - I co? I co, Stillerówna? Czułem w kościach, że prędzej czy później znowu się spotkamy. - pstryknął szybko placami - Zaczynajcie. Światełko dla tej młodej damy, na dobry początek. Potem zarówno ksiądz, jak i skórzobitka zniknęły. Pojawiło się za to oślepiające, białe światło, które niemal wgryzało mi się do mózgu. Znałam to z opowiadań, jakie krążyły po resocjalu. Skanowanie siatkówki skoncentrowaną wiązką świetlną połączone z wykrywaczem kłamstw. Zimne haczyki wbijały się w powieki, starając się, by moje oczy były wciąż otwarte. Czułam parzące przyssawki gdzieś w okolicach brzucha. Trochę przestraszyłam się, gdy stwierdziłam, że leżę rozkrzyżowana na skórzanym fotelu. Ale naprawdę gorąco zrobiło mi się, gdy dano mi stułę do pocałowania. - Wreszcie jesteś na swoim miejscu, Stillerówna. - ksiądz szepnął prosto do mojego ucha - Wiesz, niektórzy rodzą się, by znaleźć się właśnie tutaj. Całe swoje króciutkie życie dążyłaś, by położyć się na naszym konfesjonalnym foteliku. Pewnie chciałabyś się spytać dlaczego? Dlatego że taka jest moja wola