They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Niektórzy czekali na rozpoczęcie imprezy od wczesnego rana. Pierwszą Letnią Paradę mieszkańcy Santa Barbara zorganizowali czternaście lat temu, by uczcić pierwszy dzień lata. Parada odbywająca się między Tłustym Czwartkiem w Nowym Orleanie a Świętem Dziękczynienia stała się od tego czasu jednym z najbardziej widowiskowych i barwnych festynów w roku. W tym dniu królowała muzyka, kolor i radość życia, a fantazja nie znała ograniczeń. Kate stała w swojej sypialni przed dużym lustrem, w którym mogła zobaczyć się w całości. Pod narzuconą na wierzch długą hawajską bluzą miała dżinsy i czerwoną koszulkę polo, a na nogach wygodne czarne mokasyny. W ręce trzymała wielką maskę smoka z papier- mache, którą kupiła poprzedniego dnia w sklepiku. Mimo że już trzy dni temu postanowiła wziąć udział w paradzie, nie wpisała się na listę organizatorów. Jak wiele innych osób, chciała zaczekać, aż parada dotrze do Micheltorena Street, dwie przecznice od parku i wtedy dopiero dołączyć do świętującego tłumu. Włożyła maskę na twarz, umiejscowiła dwie małe dziurki dokładnie na wprost oczu i zsunęła gumkę na tył głowy. Przez chwilę stała bez ruchu, wpatrzona w groteskową figurę w lustrze. Ale nie widziała swojego odbicia. Widziała Jeremy’ego. Jeremy’ego z roztrzaskaną, zakrwawioną głową, osuwającego się na ziemię, pod nogi śpiewającego, roztańczonego tłumu. Wizja ta nie dawała jej spokoju od trzech dni, od chwili, kiedy Jeremy zadrwił z niej tak okrutnie w hotelu Biltmore. Upokorzył ją i otworzył stare rany, które już dawno się zagoiły. Z tym bezlitosnym uśmiechem na twarzy i twardym, okrutnym spojrzeniem przypominał jej ojca, który tak samo na nią patrzył, rozpinając pas powoli, jakby czekał, że ona zaraz zacznie błagać o litość, tak jak Ann. Ale Kate nigdy tego nie robiła. I teraz też nie zrobi. Po latach cierpienia, kiedy patrzyła jak człowiek, którego kochała, coraz bardziej się od niej oddala, zdała sobie sprawę, że, aby uwolnić się od obsesji na punkcie Jeremy’ego, musi go zabić. Parada, w której Paige i Jeremy mieli wziąć udział, była okazją z której Kate postanowiła skorzystać, by wykonać to zadanie. Nikt jej nie zauważy wśród tysięcy ludzi tłoczących się na ulicach. Nikt nawet nie usłyszy wystrzału. Kate na sztywnych nogach podeszła do nocnego stolika i otworzyła szufladę, w której na białej chusteczce spoczywał rewolwer Smith and Wesson, kaliber 38. Kupiła go przed kilku laty, kiedy jej sąsiadka, Mary Creswell, została obrabowana i omal nie zabita, gdy samotnie spała w swoim domu. Kate czuła wstręt do broni palnej. Ale nauczyła się o niej wszystkiego. I nauczyła się strzelać. Oczekiwała strachu. Oczekiwała, że myśląc o tym, iż za chwilę zabije człowieka, którego tak długo kochała, odczuje jakieś emocje. Ale była w niej tylko pustka. Słowa, które Jeremy rzucił jej w twarz trzy dni wcześniej, odarły ją ze wszystkich uczuć. Ścisnęła w dłoni rewolwer. Do zakończenia parady zostało jeszcze tylko jakieś pół godziny. Ruchome platformy otoczone wielobarwnymi grupami tancerzy sunęły powoli w stronę Parku Alameda, gdzie miał się odbyć wielki festyn. Coraz więcej osób, dotąd tylko przyglądających się paradzie, dołączało do roztańczonego tłumu. Jedni byli w kostiumach, inni nie. Ale teraz nie miało to już znaczenia Z rewolwerem bezpiecznie wetkniętym w kieszeń dżinsów Kate wstąpiła w szalony nurt parady. Mężczyzna w czarnym kostiumie pająka, przy którym się znalazła, skłonił się przed nią nisko i wyciągnął rękę. Kate zawahała się, ale ujęła jego dłoń i dała się pociągnąć w głąb tłumu. Nigdy nie lubiła publicznych wystąpień. Ale ukryta pod swoją maską czuła się bezpieczna. Bezpieczna i niewidzialna. Przed nią Jeremy i Paige wraz z jedenastoma innymi parami, zaczęli tańczyć w takt żywej melodii AU Shook Up Presleya. Kate czekała na tę chwilę, licząc, że ciągle powiększający się rozgorączkowany tłum będzie dla niej osłoną. Wiedziała, że będzie musiała wykonać swoje zadanie już wkrótce, zanim tancerze dotrą do parku. Jeśli tam będą, nigdy ich nie znajdzie. Tańcząc w rytmie rumby, Kate ruszyła do przodu, wymknęła się przebranemu za pająka mężczyźnie, choć próbował ją zatrzymać. Teraz od Jeremy’ego dzieliło ją około dziesięciu metrów. Chcąc go zabić, nie raniąc przy tym nikogo, będzie musiała dobrze wycelować. I zrobić to jednym strzałem. Nawet w tym tłumie nie będzie miała drugiej szansy. Upał stawał się nieznośny. Pod ciężką maską pot zalewał jej oczy, spływał po policzkach. Nie zwracała na to uwagi. Wkrótce będzie po wszystkim. Będzie wolna. Wolna od sarkazmu Jeremy’ego, jego pogardy, jego współczucia. Nigdy więcej nie zarzuci jej braku odwagi. Nigdy więcej nie powie, że jest żałosna