Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Pomyślałem z desperacją, że to nie może być rzeczywistością, gdyż ja już nie byłem rzeczywisty, czyż nie? Byłem punktem świadomości. Nie miałem ciała, które można by w ten sposób podnieść... A jednak czułem się tulony przez niego - dziwnie bezpieczny. Wiszący przede mną Obserwator wydawał się ogromny. Jego ciało było gładkie i pokryte delikatnymi, puszystymi włosami. Miał olbrzymie, błękitne oczy, które piękną, złożoną budową dorównywały oczom człowieka. Teraz mogłem nawet wyczuć jego zapach. Roztaczał delikatny, zwierzęcy zapach piżmowy, podobny do woni mleka. Zdziwiło mnie, jak bardzo Obserwator przypomina człowieka. Może wam się to wydawać dziwne, ale kiedy byłem tak blisko bestii i tkwiłem zawieszony w tamtym chaotycznym bezmiarze, jej wspólne cechy z formą ludzką były bardziej uderzające od rażących różnic. Nabrałem przekonania, że Obserwator naprawdę jest człowiekiem: być może zniekształconym przez ogromne okresy ewolucyjnego czasu, lecz w jakiś sposób spokrewnionym ze mną. Wkrótce Obserwator uwolnił mnie i poczułem, że odpływam od niego. Mrugnął oczami. Usłyszałem powolny szelest jego powiek. Następnie spojrzenie jego olbrzymich oczu objęło rozpalone, jednorodne niebo, jakby czegoś szukał. Z bardzo lekkim westchnieniem odwrócił się i odsunął ode mnie, wlokąc za sobą macki. Przez chwilę czułem trwogę - nie chciałem bowiem znów być skazany na własne towarzystwo w tej wyludnionej, doskonałej optymalności - ale po chwili podążyłem za Obserwatorem. Pomknąłem bezwolnie jak jesienny liść zmieciony przez koło przejeżdżającego powozu. Wspomniałem już o widzianych przeze mnie konstelacjach, lśniących na tle zalanej światłem, nieskończonej przestrzeni kosmicznej. Obecnie wydawało mi się, że jedno zgrupowanie gwiazd bezpośrednio przed nami rozpraszało się jak stado ptaków, natomiast inne za mną (mogłem swobodnie zmieniać kierunek widzenia) ulegało skurczeniu. Czy to możliwe? - zastanawiałem się. Czy mogłem podróżować z tak ogromną prędkością, że nawet same gwiazdy przesuwały się w polu mojego widzenia jak latarnie widziane z pociągu? Nagle pojawiło się mnóstwo fruwających cząstek skał, które migotały w promieniu słonecznym jak drobinki kurzu. Zawirowały wokół mnie, po czym w mgnieniu oka zniknęły za mną w oddali. Kiedy znajdowałem się w tamtej optymalnej historii, oprócz ławicy drobinek kurzu nie dostrzegłem żadnych planet czy innych skalistych przedmiotów i zastanawiałem się, czy tutejsze wielkie ciepło i intensywne promieniowanie zakłócą proces formowania się planet z rozrzuconych gruzów. Wszechświat coraz szybciej przemykał w postaci gradu wirujących drobinek na tle wszechobecnej jaskrawości. Gwiazdy stawały się jaśniejsze, rozbłyskując, eksplodując z punktów w kule, które pędziły w moim kierunku, by po chwili za mną zniknąć. Wznieśliśmy się i krążyliśmy nad płaszczyzną galaktyki. To było wielkie okno rozetowe gwiazd, których zróżnicowane kolory lśniły, blade i przyćmione, na ogólnym, białym tle. Wkrótce jednak nawet ten olbrzymi układ zaczął się pode mną kurczyć do postaci wirującej, fosforyzującej tarczy, a wreszcie do miniaturowej plamy zamglonego światła, zagubionej pośród miliona innych. I musicie sobie wyobrazić, że w trakcie tego całego zdumiewającego lotu widziałem ciemne, zaokrąglone ramiona Obserwatora, kiedy podskakiwał na fali światła tuż przede mną, całkiem niewzruszony gwiezdnymi krajobrazami, które przemierzaliśmy. Pomyślałem o chwilach, kiedy widziałem tego stwora i jego towarzyszy. Przypomniałem sobie słaby odgłos paplania podczas moich pierwszych podróży w czasie, a potem mój pierwszy bliski kontakt z Obserwatorem, kiedy w świetle umierającego Słońca odległej przyszłości obserwowałem zmagania dziwacznego obiektu na oddalonej od brzegu mieliźnie - czegoś podobnego do piłki, pobłyskującego wodą. Myślałem wtedy, że jest to mieszkaniec tamtego skazanego na zgubę świata, ale był nim w nie większym stopniu niż ja. A potem były kolejne wizje - widziane poprzez zielony blask plattnerytu - Obserwatorów, którzy okrążali wehikuł, kiedy mknąłem przez czas. Uprzytomniłem sobie teraz, że w trakcie całej mojej krótkiej, spektakularnej kariery Podróżnika w Czasie byłem śledzony - i analizowany - przez Obserwatorów. Obserwatorzy musieli być w stanie dowolnie podążać ścieżkami urojonego czasu, przekraczając nieskończone historie wielorakości z łatwością parowca pokonującego prądy oceanu. Obserwatorzy wzięli prymitywne, wybuchowe silniki nieliniowości wynalezione przez Konstruktorów i udoskonalili je. Wkroczyliśmy w olbrzymią pustkę - dziurę w przestrzeni - odgrodzoną nitkami i płaszczyznami, płachtami światła złożonymi z galaktyk i chmur luźnych gwiazd. Nawet tutaj, miliony lat świetlnych od najbliższej mgławicy gwiezdnej, przestrzeń wypełniona była promieniowaniem, a niebo wokół mnie rozświetlone. Za chropowatymi ścianami tej jaskini rozpoznałem większą strukturę: zobaczyłem, że moja pustka jest tylko jedną z wielu w bezkresnym morzu układów gwiezdnych. Wyglądało to tak, jakby wszechświat wypełniała pewnego rodzaju piana, której bańki utworzone były z lśniącej materii gwiezdnej. Wkrótce zacząłem dostrzegać dziwną regularność w tej pianie. Na przykład z jednej strony moją pustkę odgradzała płaska powierzchnia galaktyk. Ta płaszczyzna - z materii zagęszczonej do takiego stopnia, że jarzyła się znacznie jaśniejszym światłem niż tło - była tek wyraźnie zarysowana i widoczna, tak rozległa, iż w moim płodnym umyśle zrodziła się nagle myśl, że być może nie jest tworem naturalnym. Rozejrzałem się uważniej. Zobaczyłem inną płaszczyznę o wyraźnych konturach, a za nią liniową smugę światła, która wydawała się łączyć brzegi przestrzeni kosmicznej - tam znów dostrzegłem pustkę, ale w kształcie dość wyraźnie zarysowanego walca... Teraz Obserwator kołysał się przede mną, jego macki były skąpane w świetle gwiazd. Wpatrywał się we mnie rozwartymi oczami. To sztuczna konstrukcja. Wniosek ten był nieodparty i uświadomiłem sobie, że już dawno bym do niego doszedł, gdyby nie olbrzymia skala tego wszystkiego! Optymalna historia była tworem inżynierii i Obserwator zabrał mnie w tę daleką podróż, abym to pojął