Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
W tym negatywnym albo recepcyjnym stanie przyjmujemy siły i pierwiastki, które mogą nam przynieść czasową szkodę lub trwały pożytek. Istnieją zatrute duchowe prądy, jak istnieją trujące wyziewy arszeniku albo metali. Kto przebywa zupełnie biernie w pokoju wśród zazdrosnych, przepełnionych nienawiścią, cynicznych albo nie wyzwolonych ludzi, wchłania z nich trujący pierwiastek, pełen choroby i niszczącej siły: pierwiastek daleko niebezpieczniejszy, aniżeli nawet dająca się wykazać chemicznie trucizna, ponieważ jego działania postępują delikatniej i tajemniej, często dopiero po wielu dniach dają się odczuć i są najczęściej przypisywane innym przyczynom. Jest to nadzwyczaj ważne, gdzie i w jakim otoczeniu znajdujemy się podczas negatywnego stanu, ponieważ wtedy nasiąkamy myślowymi fluidami jak gąbka, a po wielu godzinach duchowego lub fizycznego wysiłku, gdyśmy w stanie pozytywnym pozbywali się siły - stan negatywny jest przyrodzonym prawem i przyrodzoną potrzebą. Zgnieść ten stan lub sztucznie go powstrzymać - byłoby pomysłem chybionym, lecz ostrożność jest nieodzowna: oddać się temu stanowi można tylko w odpowiednich, starannie dobranych warunkach. Człowiek wyczerpany, gdy uda się w tłum niespokojnych, chorobliwie podnieconych ludzi, nie będzie od razu wyssany psychicznie, gdyż właściwe indywidualne piętno. Nasze myśli okreśnie ma on właściwie nic do dania, lecz za to przyjmuje od nich mimochodem coś z ich niższej istoty. Przywiesił on do swego życia, wyrażając się obrazowo, ołowiany ciężar. Przyjął, chociaż na krótki czas, coś z ich sposobu myślenia i sądzenia rzeczy, stał się niedowierzającym tam, gdzie dotąd był pełen nadziei! Zamiary, które dopiero co wydawały mu się silne, bliskie urzeczywistnienia - wydają się nagle jak dalekie mgły! Obawia się, gdzie zazwyczaj był odważnym. Staje się niezdecydowanym i w chwilowym zamęcie kupi może rzecz, której nie potrzebuje, lub też coś powie, coś zrobi, załatwi jakąś sprawę, której by nigdy w ten sposób nie załatwił, gdyby był w zupełności samym sobą, myślał swymi własnymi myślami, wolny od mglistego zamętu tłumu naokoło siebie. Gdy zmuszeni jesteśmy udać się pomiędzy ludzki tłum, czyńmy to przynajmniej wtedy, gdy myślowo jesteśmy najsilniejsi i uchodźmy z powrotem, gdy zaczynamy odczuwać zmęczenie. Gdyż w momencie siły jesteśmy magnesem, co odpycha te szkodliwe prądy, którym w stanie negatywnym jesteśmy oddani na pastwę. Ludzie pozytywni są zdobywcami i mocarzami - idą oni wśród ludzi tylko na przodzie! A jednak nie zawsze jest dobrze wysyłać tylko pozytywne myśli, kto bowiem jest takim pozytywnym wysyłaczem, odrzuca i odpędza od siebie wiele drogocennych pomysłów. Powinien nastąpić pewien moment, kiedy duchowy zbiornik napełnia się na nowo, im radykalniej się zmienia zawartość, tym lepiej. Człowiek pozytywny, który zawsze każdej nowej myśli oczekuje w pozycji szermierza, który nigdy nie zadaje sobie trudu wsłuchania się recepcyjnie w rzeczy nowe, niewiadome, który nieprawdopodobne bierze za niemożliwe, dla którego jego własne ograniczone poznanie jest jedynym wyrokiem - taki człowiek musi nieodzownie w tej duchowej pozycji zbiednieć i stać się bezsilnym! Na odwrót zaś, ludzie negatywni, którzy tylko przyjmują, którzy są zawsze mniemania usłyszanego ostatnio, których czyjaś ironia lub wzruszenie ramion zniechęca, ci ludzie podobni są do kanału, przez który wszystek brud i gnój przepływa, aż póki wszystkie otwory nie zostaną zapchane dla rzeczywiście cennych prądów i póki sami nie staną się zupełnie niezdolni do wysyłania sił pozytywnych. Na ogół należy się stosować do prawidła, że pozytywnym trzeba być wśród ludzi światowych, negatywnym zaś w dobrze przygotowanej samotności. Kto w samotności toczy jeszcze duchową walkę ze swymi przeciwnikami, ten traci tylko na próżno swe siły. Kto obarcza się troskami innych, ten przede wszystkim odczuwa potrzebę takiej zupełnej samotności