Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wystawił głowę spod tablicy i zobaczył furgonetkę przyśpieszającą pod górę. Próbował mówić przez radio, ale nie działało. Chwilę potem okazało się, że dwa pociski rozbiły akumulator, z którego ciekł na jezdnię kwas. Stał tam przez chwilę, zastanawiając się jak wyszedł z tego żywy. Wkrótce podjechał następny radiowóz. Jedenastka trząsł się tak bardzo, że musiał trzymać mikrofon w obu rękach. - Hagerstown, ten skurwiel ostrzelał mój wóz z broni maszynowej. To furgonetka Forda, rocznik chyba osiemdziesiąty czwarty, inwalidzkie numery, Nancy 22-91, ostatnio widziany na 1-70 w kierunku zachodnim pięć kilometrów na wschód od zjazdu numer 35. - Czy zostałeś trafiony? - Ja nie, ale wóz jest kompletnie rozpieprzony. Strzelali do mnie z pierdolonego karabinu maszynowego! Ten meldunek sprawił, że sprawy potoczyły się szybciej. Powiadomiono FBI i wszystkie dostępne helikoptery skierowano nad rejon Hagerstown. Po raz pierwszy w śmigłowcach siedzieli ludzie z bronią maszynową. W Annapolis gubernator rozważał użycie Gwardii Narodowej. Ogłoszono alarm w kompanii piechoty, która i tak miała ćwiczenia w ten weekend, ale na razie udział Gwardii ograniczono do wsparcia policji stanowej śmigłowcami. W górzystym centrum stanu Maryland ruszyło polowanie. Ostrzeżono ludzi audycjami w lokalnych sieciach radiowych i telewizyjnych. Prezydent wypoczywał w tym rejonie, co stanowiło dodatkową komplikację. Piechota morska w pobliskim Camp David i kilku innych tajnych instalacjach obronnych w okolicy pozdejmowała galowe granatowe mundury i białe pasy do pistoletów, przebierając się w polowe drelichy i pobierając z magazynu karabiny M-16. 25 Spotkanie Przyjechali dokładnie o czasie. Dwa radiowozy policji stanowej pozostały na drodze, a trzy wozy z ochroniarzami towarzyszyły Rolls-Royce'owi w drodze do domu Ryana. Szofer, jeden z ochroniarzy, podjechał pod same drzwi i wyskoczył, by otworzyć drzwi pasażerom. Jego Wysokość wysiadł pierwszy i pomógł wysiąść żonie. Ochroniarze wyroili się wokół. Szef grupy brytyjskiej odbył krótką konferencję z Averym i jego ludzie zajęli wyznaczone stanowiska. Gdy Jack zszedł ze stopni, by powitać gości, miał wrażenie, że jego dom stał się celem inwazji. - Witamy w Peregrine Cliff. - Cześć, Jack! - Książę uścisnął mu rękę. - Wspaniale wyglądasz. - Pan też, sir - odwrócił się do księżny, której dotąd właściwie nie znał. - Wasza Wysokość, bardzo mi przyjemnie. - Nam też, doktorze. Wprowadził ich do domu. - Jak się udała podróż? - Strasznie gorąco - odpowiedział książę. - Zawsze tu tak jest jak tego lata? - Mamy teraz dwa paskudne tygodnie - odpowiedział Jack. Temperatura dochodziła do 35 stopni Celsjusza parę godzin wcześniej. - Mówią, że do jutra się to zmieni. Przez następne kilka dni nie będzie więcej jak trzydzieści. Odpowiedź nie zdradzała ani krzty entuzjazmu. Cathy czekała wewnątrz z Sally. Ta pogoda bardzo źle na nią działała teraz, tak blisko rozwiązania. Uścisnęli sobie dłonie, ale Sally przypomniała sobie z Anglii, jak się dyga i wykonała tę figurę znakomicie, choć przy akompaniamencie chichotu. - Dobrze się pani czuje? - zapytała księżna Cathy. - Znakomicie, tylko ten upał... Dzięki Bogu mamy tu klimatyzację. - Czy mogę państwa oprowadzić? - Jack poprowadził ich do salonu. - Ten widok jest cudowny - ocenił książę. - Zacznijmy jednak od tego, że w tym domu nie chodzi się w marynarkach - oznajmił Ryan. - Zdaje się, że w Anglii nazywa się to „Przywilejem Gospodarza". - Znakomity pomysł - podchwycił książę, jack odebrał od niego marynarkę i powiesił ją do szafy obok swej starej parki, po czym pozbył się swojej. Przez ten czas Cathy porozsadzała wszystkich. Sally siedziała obok matki i ze stopami wysoko nad ziemią usiłowała obciągnąć sukienkę na kolanach. Cathy bardzo trudno było znaleźć sobie wygodne miejsce na krześle. - Długo jeszcze? - zapytała księżna. - Osiem dni, z tym że przy drugim dziecku to może być w każdej chwili. - Za siedem miesięcy sama się przekonam. - Naprawdę? Gratulacje! - Obie kobiety uśmiechnęły się. - Wszystkiego najlepszego, sir - dodał Jack. - Dziękuję, Jack. Co porabiałeś ostatnio? - Chyba już pan wie, gdzie pracuję? - Tak, słyszałem od jednego z naszych ludzi. Powiedziano mi, że zlokalizowałeś i zidentyfikowałeś obóz terrorystów, który później... Ryan dyskretnie przytaknął głową. - Obawiam się, że nie mogę o tym rozmawiać, sir. - To zrozumiałe. A jak się czuje twoja mała dziewczynka po tym..