Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Relkin i Marco le¿eli zwiniêci przy Nesessitas, lecz ten pierwszy nie spa³, rozpaczaj¹c nad utraconym smokiem, b³¹dz¹cym po nieznanym lesie. Nikt nie mia³ pojêcia, co przytrafi³o siê Bazilowi Z³amanemu Ogonowi. Jego wœciek³a szar¿a przypieczêtowa³a ucieczkê wrogów, a potem by³ szaleñczy poœcig przez las, po którym skórzany smok z Quosh zagin¹³. Nie wiedzieæ czemu, Relkin by³ pewny, ¿e jego smok ¿yje. Gdyby zgin¹³, na pewno poczu³by coœ, a niczego takiego nie zauwa¿y³. Co nieuchronnie prowadzi³o do domys³ów, ¿e byæ mo¿e le¿y gdzieœ w lesie ¿e z³aman¹ nog¹ lub otrzyma³ ranê zbyt powa¿n¹, by siê poruszaæ. Czyjego smok umrze w samotnoœci, zdychaj¹c z g³odu? Na tak¹ myœl ³zy wype³ni³y mu oczy, choæ by³ zahartowanym w bojach piêtnastolatkiem. Bazil zgubi³ siê i mog³o mu siê przytrafiæ dok³adnie wszystko. Relkin by³ wyczerpany, nie móg³ jednak zasn¹æ. S³ysza³ œpiewn¹ przemowê Rosena Jaiba do zasypiaj¹cego Vandera. Jego smok mia³ paskudnie zranion¹ nogê - nie dotrzyma im kroku i bêdzie musia³ wróciæ do Argo, jak tylko bêdzie móg³ chodziæ o w³asnych si³ach. Obok niego pochrapywa³a cicho Nesessitas. Marco spa³, Heltifer tak¿e. Nawet przys³ane przez Matugolina elfy-tropiciele drzema³y pokotem niedaleko smokowego. Nic nie odci¹ga³o myœli Relkina od jego zaginionego smoka. Przewraca³ siê z boku na bok, by wreszcie wstaæ i pow³óczyæ siê Po innych ogniskach obozu. Zastanawia³ siê, czy nie z³amaæ rozkazów i nie wyprawiæ do lasu na poszukiwania Bazila. Szuka³y go ju¿ elfy, lecz Relkin nie ufa³ leœnemu ludowi, je¿eli chodzi³o o smoki. Czy na pewno zameldowaliby im o rannym, umieraj¹cym z g³odu smoku? Giermek podszed³ do najwiêkszego ogniska, na którym warzono wieczorn¹ strawê. Jedyny ocala³y kucharz, Rosso, spa³ wyczerpany. Tak samo kowal Cowstrap. ¯o³nierze Marneri drzemali zakutani w koce. Relkin poszed³ dalej, do ogniska talioñskich kawalerzystów, oddalonego nieco od pozosta³ych i otoczonego palikami z uwi¹zanymi koñmi. Tylko paru mê¿czyzn trzyma³o siê jeszcze na nogach. Wzmocnili porcje rumu flaszk¹ czarnego spirytusu, zdobytego na polu bitwy. Ciemna gorza³ka z Tummuz Orgmeen by³a s³odka i piek¹ca, zaprawiona czarn¹ magi¹, maj¹c¹ podsycaæ bitewny zapa³. Pó³ kubka tego napoju, wmuszone w oporne gard³o, zamienia³o najbardziej tchórzliwego impa w walecznego lwa. Oczy jeŸdŸców b³yszcza³y mrocznym ogniem alkoholu. Przepocone, d³ugie w³osy opada³y bez³adnie na ramiona. Pomimo ch³odu nocy porozpinali p³aszcze. G³oœno prowadzili wulgarne rozmowy. Relkin przykucn¹³ nieopodal, ignorowany przez m³odych mê¿czyzn, wœród których niestrudzenie kr¹¿y³a flaszka. Rozmowa zesz³a na narzekania na wiedŸmy. U jednego z nich - Jorse’a, grubasa z Vo - przerodzi³o siê to w obsesjê. Kiedy kawalerzysta Menster poda³ mu flaszkê ¿e s³owami - I na pohybel wszystkim czarownicom! - Jorse rykn¹³ w odpowiedzi - Przeklêta racja, niech id¹ do piek³a! Po chwili jednak coœ sobie przypomnia³. - Z jednym wyj¹tkiem. Zatrzymamy sobie tê ma³¹, br¹zow¹ dziwkê z Marneri. Hê? Hê? Zatrzymamy j¹. Mówi¹c to, szarpa³ za d³ugie w¹siska. Pozostali wybuchnêli œmiechem, trzepi¹c rêkoma o uda. - O tak, Jorse ma dobry pomys³. Zatrzymamy j¹ sobie. - Piêkna bestyjka. Na bogów, sk¹d one j¹ wytrzasnê³y? - Tak, moi przyjaciele. Warto zakrêciæ siê wokó³ takiej myszki. - Oto szkatu³ka godna otworzenia, co? - Ha, ha. Warto by poœwiêciæ na to wieczór lub dwa. - Tak czy owak, ja ju¿ j¹ mia³em - oœwiadczy³ Jorse. - Co? - zawo³ali z niewiar¹ inni. Jorse by³ chwalipiêt¹, lecz to by³o za wiele nawet jak na niego. - A owszem, przelecia³em j¹ w lesie tamtej nocy, kiedy obozowaliœmy z elfami. - Doprawdy? - dopytywa³ siê Menster z przesadzon¹ trosk¹. - A jak uchroni³eœ j¹ przed elfami? Dostaj¹ ob³êdu, kiedy wyniuch¹j¹ podniecon¹ kobietê. - Umówi³em siê z ich ksiêciem, ¿e mo¿e j¹ wzi¹æ po mnie. - Za³o¿ê siê, ¿e a¿ podskoczy³ z radoœci. - Zgadza siê. A ona by³a s³odziutka, s³odziutka i bardzo chêtna. Czego oni ucz¹ te wiedŸmy - to¿ to prawie zbrodnia! - Nie wierzê! - hukn¹³ Menster z niedowierzaj¹cym uœmiechem, zabarwionym jednak nutk¹ niepokoju