They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

.. z wyj¹tkiem jutrzejszego dnia. Springer doskonale wiedzia³, jak bardzo Jake obawia siê powrotu do Centrum Sloana-Ketteringa na nastêpne zabiegi chemoterapii, z którymi wi¹za³y siê nieprzyjemne efekty uboczne. Czeka³, a¿ ch³opak uœnie. Jake ziewn¹³. 399 — Jestem œpi¹cy — powiedzia³ — ale nie s¹dzê, ¿ebym dzisiaj zasn¹³. — Ka¿demu trafiaj¹ siê takie noce — zapewni³ go Springer. — Myœlê, ¿e nied³ugo umrê. Jake popatrzy³ Springerowi prosto w oczy. Po raz pierwszy wyrazi³ ten lêk s³owami. — Nie umrzesz. — Bêd¹ mi robiæ chemoterapiê tak d³ugo, jak tylko to bêdzie mo¿liwe. Potem obetn¹ mi nogê, a w koñcu i tak umrê... W ci¹gu mniej wiêcej dziesiêciu lat. — Kto ci to powiedzia³? — Przeczyta³em o tym w medycznych ksi¹¿kach mamy. Chowa je przede mn¹, ale kiedy wychodzi z domu, zakradam siê do jej pokoju i czytam. Podkreœli³a najwa¿niejsze fragmenty. Teraz wiem ju¿ wszystko. — A jednak nie umrzesz. — Dlaczego? — Poniewa¿ zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ¿eby do tego nie dopuœciæ. — Na przyk³ad? — W g³osie Jake'a znaæ by³o nadziejê. — Przede wszystkim bêdziemy wierzyæ, ¿e nie umrzesz. Bêdziemy w to wierzyæ ze wszystkich si³. Z³¹czymy nasz¹ wiarê w jedno, tak ¿e stanie siê mocniejsza ni¿ umieranie. Jake spróbowa³ to sobie wyobraziæ. — No jasne — rzuci³ pow¹tpiewaj¹co. Springer zastanawia³ siê przez chwilê nad wyborem najlepszej taktyki. — Czy wspomina³em ci kiedykolwiek o kamieniu ¿yczeñ twego pradziadka? — O czym? — O kamieniu ¿yczeñ. — Nie. — Myœla³em, ¿e tak. — Jak pradziadek mia³ na imiê? — Willard. — Musia³eœ chyba opowiedzieæ o tym komuœ innemu. — Nie s¹dzê. Rzecz dotyczy wy³¹cznie naszej rodziny. — Informacja poufna. Springer skin¹³ g³ow¹ z min¹ konspiratora. — Pewnego dnia, bardzo dawno temu, kiedy pradziadek by³ mniej wiêcej w twoim wieku, wybra³ siê on na pole w New Milford 400 *» w poszukiwaniu grotów strza³. Nasta³a akurat wiosna, ziemia zosta³a niedawno zaorana, a wiêc warunki do zbierania grotów by³y wprost wymarzone. — Jacy Indianie zamieszkiwali tamte tereny? — Mohawkowie. — Springer wymieni³ pierwsz¹ nazwê, jaka mu przysz³a do g³owy. — No wiêc twój pradziadek... — Dlaczego nie mówisz o nim Willard? — ...Willard nie znalaz³ owego dnia ¿adnych grotów. Natrafi³ za to na piêkny kamieñ i zabra³ go do domu. Ca³a rodzina przyzna³a, i¿ tak bardzo ró¿ni³ siê on od spotykanych w okolicy kamieni, ¿e zapewne musia³ przywêdrowaæ w te strony z daleka. Willard by³ dumny ze swego znaleziska i ani na chwilê siê z nim nie rozstawa³. Wkrótce te¿ odkry³, ¿e kamieñ mo¿e zrobiæ dla niego ró¿ne rzeczy. — Jakie rzeczy? — Ilekroæ nie wierzy³, ¿e zdo³a czegoœ dokonaæ, bra³ kamieñ do rêki, a ten przywraca³ mu wiarê w siebie. Jake pos³a³ mu sceptyczne spojrzenie. — Kamieñ przyszed³ Willardowi z pomoc¹ niezliczon¹ iloœæ razy — ci¹gn¹³ niezra¿ony Springer. — Zawsze udawa³o mu siê z³owiæ pstr¹ga, nawet jeœli woda w strumieniu by³a za ciep³a, a jej poziom za niski. Kiedyœ wsun¹³ d³onie pod nawis trawiastego brzegu i natychmiast z³apa³ osiemnastocalow¹ sztukê go³ymi rêkami. A w zimie bez trudu potrafi³ znaleŸæ doskona³e miejsce do saneczkowania. I to wszystko dlatego, ¿e mia³ w sobie dosyæ wiary. Jake z pow¹tpiewaniem potrz¹sn¹³ g³ow¹. — I ja mam niby w to wierzyæ? — Czy jesteœ pewien, ¿e nigdy nie opowiada³em ci o kamieniu ¿yczeñ, ¿e nie wspomina³em o nim choæby w paru s³owach? — Nigdy. — Chcesz go obejrzeæ? — Masz go przy sobie? — Czêsto go noszê. Springer wydoby³ kamieñ 588 z kieszeni na piersi i wrêczy³ go Jake'owi. — Co to jest, kwarc? — Nie wiem. — Mo¿e to górski kryszta³ — podsun¹³ Jake zwracaj¹c kamieñ Springerowi. — Mo¿e byœ go potrzyma³ przez chwilê? — Po co? 26 — Kamieñ 401 — Coœ mi siê zdaje, ¿e brakuje ci wiary. On móg³by ci j¹ przywróciæ. — Mam tak po prostu trzymaæ go w d³oni? — Tak jest. — Jak d³ugo? — Tak d³ugo, jak bêdzie potrzeba. Wkrótce Jake'owi zaczê³y ci¹¿yæ powieki i po pewnym czasie zasn¹³. Z kamieniem 588 w rêku. Kiedy kamieñ wysun¹³ siê spomiêdzy rozluŸnionych palców, Springer odszuka³ w jednej z szuflad rolkê elastycznego banda¿a. Ostro¿nie, ¿eby nie obudziæ ch³opca, przymocowa³ nim kamieñ do prawego nadgarstka Jake'a. Potem przykry³ lampkê rêcznikiem, ¿eby zmniejszyæ jej blask, a równoczeœnie widzieæ, czy kamieñ pozostaje na miejscu. Zdj¹³ buty i rozci¹gn¹wszy siê wygodnie w fotelu, rozpocz¹³ czuwanie. Wszystko zale¿a³o teraz od kamienia 588. Wkrótce siê oka¿e, czy rzeczywiœcie potrafi on dokonaæ tego, co mu przypisywano. Dla jego odzyskania Springer du¿o ryzykowa³, krad³, omal nie zosta³ zabity i zabija³ sam. Z pewnoœci¹ za póŸno by³o na jakiekolwiek w¹tpliwoœci. 37 Nastêpnego ranka Springer siedzia³ w gabinecie doktora Stimsona w Centrum Sloana-Ketteringa. By³ sam i mocno tê samotnoœæ odczuwa³. Jake przebywa³ w tej chwili na pierwszym piêtrze, gdzie robili mu kontrolne zdjêcia rentgenowskie w celu okreœlenia stanu organizmu przed rozpoczêciem kolejnego etapu chemoterapii. Zwyczajna procedura. Doktor Stimson by³ razem z Jake'em. Zapewni³ Springera, ¿e wróci za piêtnaœcie, najwy¿ej dwadzieœcia minut, a tymczasem Springer czeka³ ju¿ od przesz³o godziny. Springer pomyœla³, ¿e przed³u¿aj¹cy siê czas badañ nie wró¿y niczego dobrego. Zapewne przeœwietlenie wykaza³o nieoczekiwane komplikacje albo powa¿ny rozwój choroby, wymagaj¹cy podjêcia powa¿nej z medycznego punktu widzenia decyzji. Pociesza³ siê jednak, ¿e opóŸnienie mog³o wynikn¹æ jedynie z przyczyn technicznych. Mo¿e coœ siê popsu³o b¹dŸ akurat zabrak³o klisz. Wsta³ z miejsca i wyszed³ na korytarz. Napi³ siê wody, po czym wróci³ do gabinetu. Chyba ju¿ po raz dwudziesty. Z wysokiego stosu wybra³ jakieœ medyczne czasopismo. Otworzy³ na chybi³ trafi³