Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Skończyłem przed zaczęciem. Mamy nieszczęście żyć w tak potwornym okresie rozwoju kultury polskiej, że wszelkie wysiłki z góry są przewidziane jako daremne. Wydać się może. że czytelnictwo polskie wzięło monopol na ciemnotę. Za kryterium możesz sobie wziąć Zarzycką czy Marczyńskiego. Bierze mnie ponura i bezsilna wściekłość, kiedy wspomnę te siejące zarazę głupoty nazwiska! - Na całym świecie i w każdym kraju są tacy fabrykanci podłych książek. Toteż nie bierze się ich zupełnie pod uwagę i w ogóle nie wciąga w historię literatury danego narodu. U nas ponure wrażenie sprawiają znaczne nakłady tych bzdur, co oznacza, że czytelnictwo stoi na bardzo niskim poziomie. W Anglii taki Wallace jest bardzo czytany, ale prócz niego czytany jest Galsworthy lub Shaw, a u nas tych drugich nie ma. Ciekaw jestem, czy będziemy mieli kiedykolwiek naprawdę dobrego pisarza. - Tak, źle jest. Spotykacie się jeszcze w "Ziemiańskiej"? - Dość często. Marnujemy czas i przelewamy z pustego w próżne. W ogóle prowadzi się tak ponure życie, że czasem bierze chęć popełnić jakieś szaleństwo. Jałowe to wszystko takie. Będę musiał już iść, Lucjanie! Wybrnij jak najprędzej z tej niemocy i napisz coś dobrego. Odwiedzę cię jeszcze kiedy. Pożegnali się i Lucjan znów pogrążył się w swoich rozmyślaniach. Przygnębienie Bednarczyka objawiło się teraz w ten sposób, że wstał i począł pochłaniać wiktuały przywiezione przez matkę. Przyrządził sobie pełną patelnię jajecznicy z kiełbasą i siedząc przy stole w ponurym milczeniu to konsumował. Edward manipulował coś koło swojej ręki. Student czyścił spodnie panamą i opowiadał Teodozji treść jakiejś książki. Stukonisowa rozmawiała ze starą chłopką. W kuchni syczał czajnik, a na schodach ktoś komuś opowiadał, jak to było za rosyjskich czasów. Raptem w pokoju wybuchła awantura, i to z dość błahej przyczyny. - Weź pan te portki z biurka - wykrzyknął Edward - bo muszę pisać. - Na stole pisz pan sobie. - A ja chcę na biurku, bo ono do tego służy! - Nie bądź pan nudny, nie będę się teraz przenosił! - Albo się pan przeniesiesz, albo panu te portki wyrzucę za okno! - Żebym ja pana nie wyrzucił! - Co? - G...o! - Panie Lucjanie, słyszał pan coś podobnego! Portki czyści na biurku, a mnie, który chce pisać, nie chce puścić. Ale Lucjan nie odezwał się, tylko Bednarczyk wyrzucił takie zdanie: - W mordę pan chcesz? Edward poszedł do swego pokoju i stamtąd wykrzykiwał: - Bydło ordynarne! Nie ma to poczucia taktu i koleżeńskości! Jeszcze ja się wam kiedyś przysłużę, popamiętacie mnie, chamy przeklęte! Znów nastała cisza i spokój. Również cichutko i potulnie weszli Dziadzia i Zygmunt. Byli czegoś bardzo zmęczeni i żądni odpoczynku. - Zdałeś? - zapytał Zygmunt Bednarczyka. - Nie nudźcie mnie, do jasnej cholery! Nie zdałem, nie! - No to się teraz pewnie powiesisz? - I Zygmunt wyciągnął się jak długi na kanapie. Dziadzia usiadł obok Lucjana. - Wiesz, miły, ciężki dzień mieliśmy z tym staruszkiem. Nie miał na zapłacenie rachunku u "Herbsta" i była przykrość. Jutro tu przyjdzie, bardzo nas polubił. Jak? Kaszlesz jeszcze? - Kaszlę, kaszlę! Czyś ty oddał pieniądze tej... pannie Leopard? - Ależ naturalnie, mój kochany, oddałem, co do grosza. Nie myśl, już na te rzeczy zwracam baczną uwagę. Muszę się teraz położyć,. bo jestem bardzo osłabiony. O dziesiątej umówiłem się z Jurkowskim w "Małej", mamy iść razem na jakieś imieniny. Dziadzia położył się na łóżku. Właśnie Stukonisowa szukała czegoś w szafie, kiedy Dziadzia odezwał się do niej przymilnie: - Ja pani jestem coś winien? - No a jak pan myślał, za okrąglutkie dwa miesiące. - Uiszczę już wkrótce. - Dałby Bóg! - Mógłbym pani już dzisiaj dać coś aa conto, lecz pewne delikatne zobowiązanie, sto złotych. Wie pani, ja mam dziecko. Właśnie sto złotych, nawet brak mi jakieś pięć do tych stu, kłopot mam nawet z tej błahej przyczyny... - Jak na dziecko, to musi pan dać, ja poczekam: Ale na przyszłość bądź pan ostrożny, bo łajdackie życie do niczego dobrego nie wiedzie. - Naturalnie. Toteż czuję się w obowiązku, skoro popełniłem zły uczynek. I dlatego właśnie przykro mi, że obiecałem dzisiaj dać sto złotych, a mam tylko dziewięćdziesiąt pięć