Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. Zacisnęła mocniej zastawkę Cattilary, spychając ogień duszy z serca w stronę głowy. Demon próbował przedostać się w ślad za nim. Ista przyłożyła naznaczoną śnieżnym znamieniem lewą dłoń tuż nad obojczykiem Cattilary i zafascynowana przyglądała się, jak jej palce rozświetlają się szarym blaskiem. Demon skulił się z powrotem, na nowo przerażony. Cattilara otworzyła oczy. Próbowała natychmiast się zerwać, ale przekonała się, że ciało ma sparaliżowane. – Ty! – wrzasnęła do Isty. – Niech cię wszyscy diabli, puszczaj! Roina przestała wstrzymywać oddech. – Arhys właśnie wyjeżdża. Użal się nad jego wrogami, gdyż śmierć sama spadnie na nich wśród mroku na koniu-demonie, niosąc rany i pożogę. Wielu wyruszy dziś wraz nim w tę ostatnią podróż do twierdzy Ojca, dusze jak wystrzępione proporce powiewać będą przed echem jego kroków. Nadszedł czas dokonać wyboru. Dopomożesz mu, czy przeszkodzisz w tej ostatniej podróży? Cattilara zaczęła rzucać głową na boki w gwałtownym, rozpaczliwym proteście. – Nie! Nie! Nie! – Sam bóg oczekuje jego przyjścia, wstrzymuje swój święty oddech w tej chwili, kiedy waży się wszystko. Serce Arhysa wyrywa się do Ojca, jak gołąb pocztowy rwie się do ręki pana. Jeśli nawet uda się go teraz przywlec z powrotem, to przez resztę życia, a nie sądzę, by trwało długo, będzie tkwił u okna, tęskniąc za utraconym domem. Nie podziękuje ci za to. Nie będzie mógł cię kochać, bo całym sercem będzie przebywał w tym drugim królestwie. Z czasem cię znienawidzi, wiedząc, jakiej odmówiłaś mu chwały. Na tę jedną jedyną chwilę, ten jeden raz i przy tej jednej decyzji nie myśl o tym, czego ty pragniesz, tylko o tym, czego chce on. Nie o tym, co dobre dla ciebie, tylko o tym, co najlepsze dla niego. – Nie!!! – wrzasnęła Cattilara. – No dobrze. – Ista wyciągnęła rękę, aby otworzyć zastawkę, nie spuszczając oka ze znarowionego, zbuntowanego demona. Cattilara odwróciła głowę i szepnęła ledwo dosłyszalnie: – Tak. Ista wstrzymała się, odetchnęła. Mruknęła cicho pod nosem: – I ja modlę się do bogów, aby mnie usłyszeli, i niech moje wyszeptane „tak” góruje nad wszystkimi wykrzyczanymi „nie”, i niech wespnie się aż do ich pięciokrotnego królestwa. Tak jak sama pragnę zostać wysłuchana, tak też słyszę teraz ciebie. Utrzymaj demona w ryzach. Nie będzie łatwo. – Czy będzie bardzo bolało? – spytała Cattilara. Wreszcie spotkała się wzrokiem z Istą. Cichy głos dało się dosłyszeć tylko dzięki temu, że na szczycie wieży zapanowała teraz absolutna cisza. Nie zaszeleściło nawet ubranie stojących dookoła ludzi. Tak... nie... nie mam pojęcia. – Tak, pewnie tak. Wszystkie porody trochę bolą. – Och, dobrze. – Cattilara znów odwróciła głowę, tym razem już nie w geście buntu. Oczy miała wilgotne, twarz nieruchomą jak kościana figurka. Ista uniosła dłoń, lecz nie musiała wcale interweniować. Kiedy twarz Cattilary zapadła w nicość, biały ogień buchnął z jej serca ze zdwojoną siłą, złączył się z Illvinowym i wartkim strumieniem spłynęły razem w dół nad krawędziami parapetu. A więc nie jedziesz sam, Arhysie. Są teraz z tobą serca dwóch osób, które ukochały cię najbardziej na świecie. Miała nadzieję, że ten wylew dotarł doń jako radosne uniesienie. Podniosła się z klęczek i podbiegła do okalającego szczyt wieży parapetu, gestem nakazując pozostałym, by byli na miejscu i gotowi z tamponami, szarpiami i krępulcami. Zapatrzyła się w mrok, w drogi przecinające go jak szare wstęgi, puste przestrzenie, sfałdowane jak okryte mgłą koce na niezasłanym łóżku, na czarne i ciche zarysy drzew w zagajniku. W obozie wroga płonęły nieliczne ognie, a jokońskie straże patrolowały teren, trzymając się poza zasięgiem strzału z łuku czy kuszy. Na linii drzew pojawiła się na krótko ruchoma gromadka cieni, która prześliznęła się gładko między patrolami. Wypatrywała ze wszystkich sił te drugie oczy, podążając za potokiem białego ognia i szarą nicią tam, gdzie w ciemności poruszało się tuzin iskierek dusz nad pośledniejszą poświatą życiowego światła koni. Widać było wyraźnie Arhysowy szary poblask, a jeszcze wyraźniej podszyty fioletem blask Foixa. Mimo stojących między nimi licznych przeszkód widziała, jak Arhys spina do galopu podświetlonego demonicznym blaskiem wierzchowca