They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

.. — Tylko nie w dół rampy — sprzeciwił się ostro Beaumont. — Wyspa jest miejscem chronionym przez amerykańską flagę, ale jeśli zjedziesz na pole, znajdziesz się na ziemi niczyjej. Jeżeli chcesz naprawdę nam pomóc, po prostu zrób sobie przejażdżkę po wyspie, mniej więcej godzinną. Po wyspie — powtórzył. W ciągu najbliższej pół godziny mieli pełne ręce roboty. Odwołali Langera z baraku, w którym siedział podczas wizyty Papanina, pilnując psów. Wypuścili Rickarda z sąsiedniego budynku, gdzie był zamknięty z nieprzytomnym Sonde- borgiem. Oficjalnie po to, by mieć oko na niepoczytalnego specjalistę od siły przyciągania, ale naprawdę, co ważniejsze, by nie mógł się dowiedzieć o obecności Michaiła Gorowa na wyspie. Beaumont zdecydował, że jedyną na Target-5 osobą znającą sprawę Gorowa po ich odejściu będzie Conway. Zostawili Conwaya oraz Rickarda w głównym budynku, a Beaumont z inny- 103 mi poszedł, by, jak to określił, „wyjąć Gorowa z tej lodówki". Szczęśliwie, gdy otworzyli klapę w podłodze laboratorium i wywindowali na górę opatulone ciało, radziecki oceanograf nadal spał pod wpływem środków uspokajających. Gdyby obudził się wcześniej, samotny w głębi lodowatego grobowca, jego reakcja przekroczyłaby prawdopodobnie wszelkie wyobrażenia. Do chwili, gdy znalazłby nagryzmoloną przez Beaumonta kartkę, zostawioną obok lampy, którą opuszczono wraz z grzejnikiem. Gorow, zawinięty w liczne pledy, był zadziwiająco ciepły, o czym przekonali się, gdy go ułożyli na pryczy zainstalowanej w laboratorium Conwaya. Rosjanin obudził się akurat w momencie, gdy Conway wślizgnął się do wnętrza starannie zamykając za sobą drzwi. — Chciałem zobaczyć, czy z nim wszystko w porządku — wyjaśnił Amerykanin. — Byłem przerażony, myśląc o tym, jak musiał czuć się w tej dziurze. — To jakieś inne miejsce — powiedział Gorow, unosząc się na łokciu. — Przenieśliście mnie do innego baraku. Dlaczego? — Zadziwiająco żwawy — zauważył Beaumont. Lecz z drugiej strony, człowiek, który przebył po lodzie trasę z Bieguna Północnego 17, musi być niezwykle wytrzymały. Poprosił Conwaya, by ten zbadał Rosjanina i paląc papierosa z niecierpliwością czekał na wynik oględzin. Wiedział, że mają zaledwie kilka godzin na opuszczenie wyspy. Papanin szybko wyjdzie z szoku spowodowanego niespodziewanym obrotem spraw i wróci. A druga wizyta będzie o wiele bardziej niebezpieczna. — Wygląda na to, że jest w niezłej kondycji — ocenił Conway, prostując się nad swoim pacjentem. — Nie rozumiem. Po tych wszystkich przejściach... Beaumont natychmiast rozpoczął przesłuchanie. Rosjanin odpowiadał po angielsku. Podobnie jak Papanin, Gorow uczył się języka angielskiego w charkow-skim laboratorium językowym, ponieważ była to umiejętność niezbędna w jego pracy. Swego czasu rolę międzynarodowego języka nauki pełnił francuski, lecz od ćwierć wieku był stopniowo wypierany przez angielski. Gorow lubił czytać wydawnictwa naukowe w oryginale. Był naturalnie zaskoczony gwałtownym atakiem Beaumonta. — Kiedy ostatnio byłeś w Kijowie? — W zeszłym tygodniu. — Spotkałeś tam jakichś krewnych? — Brata, Piotra... — Służy w marynarce wojennej? — Nie, pływa na trawlerze... — Jak miała na imię twoja zmarła dziewczyna? Gorow zacisnął szerokie usta. Popatrzył na Beaumonta. — Była moją narzeczoną. Mieliśmy się pobrać... — Pytałem o imię. 104 — Rachel Levitzer. Czy to naprawdę konieczne? — No właśnie! Na Boga! Czy to konieczne? — wybuchnął Conway, przerażony brutalnością Beaumonta. — Tak, na Boga, tak — odparł szorstko Beaumont. Wpatrywał się w Gorowa bardzo uważnie. — Pół godziny temu w sąsiednim baraku był pułkownik Igor Papanin. W oczach Rosjanina błysnęło przerażenie. Rozejrzał się rozpaczliwie, jak zwierzę uwięzione w pułapce. Spróbował coś powiedzieć, przełknął z wysiłkiem ślinę. Była to instynktowna reakcja, takiej spodziewał się Beaumont. Gdyby ten człowiek był komediantem wysłanym na wyspę przez Papanina w roli szpiega, nie mógłby tak spontanicznie okazać prawdziwego strachu. Beaumont wyjaśnił swoje postępowanie i jego przyczyny. W Waszyngtonie nie mieli fotografii Michaiła Gorowa, dlatego była to jedyna droga, by zyskać pewność co do jego tożsamości. W końcu, kiedy wyruszą w szaleńczą podróż po pływającym polu lodowym, powinni mieć pewność, że zabrali ze sobą właściwego człowieka. Conway nalał Gorowowi brandy z butelki, którą przyniósł ze sobą, zwykle bezpiecznie zamkniętej w kredensie, by Sondeborg nie mógł wyżłopać jej zawartości. Na prośbę Beaumonta przygotował na prymusie ciepły posiłek dla Rosjanina. Uciekinier przez cały czas siedział na pryczy, nerwowo splatając i rozplatając palce. Nieco wcześniej, tuż po zakończeniu śledztwa, wstał dla rozprostowania nóg i przypadkowo znalazł się koło krzesła, na którym leżała jego parka. Niedbale uniósł ją, by usiąść na moment, następnie, jeszcze bardziej niedbale, przesunął dłonią po kieszeni, w której tkwiła tuba. Przez futro wyczuł jej cylindryczny kształt. Langer, stojący przy drzwiach, uśmiechnął się do siebie, gdy Gorow usiadł, wyraźnie odprężony, przekonany, że jego cenna własność jest bezpieczna w ukryciu. Tej nocy niewyspanego Beaumonta prześladowało prawdziwe fatum. Właśnie zdążył obwieścić, że pójdzie do głównego budynku i położy się na chwilę, gdy usłyszał ten dźwięk. Odległe buczenie nadlatującego samolotu. Hercules C 130, transportowiec, który wysłał do nich Dawes zaniepokojony słowem „sabotaż", kołował nad nimi, przygotowując się do lądowania. * * * Papanin również przysłuchiwał się buczeniu amerykańskiego transportowca. Pykając spokojnie niewielką zakrzywioną fajeczkę, siedział w szoferce Śnieżnego 105 Kota z Kramerem u boku, w odległości kilkuset metrów od rampy prowadzącej z Target-5 na pole lodowe. Powietrze w zamkniętej kabinie gęste było od dymu. Tak gęste, że Kramer miał wrażenie, iż lada moment udusi się z braku tlenu. Mimo to nie śmiał otworzyć okna, ponieważ to pozwoliłoby wtargnąć do wnętrza Arktyce. — Zapalili światła pasa startowego — powiedział nerwowo. Rozmazana aureola wokół pojedynczego światełka ukazała się na szczycie urwiska, by po chwili zniknąć, przesłonięta mgłą. — Naturalnie — odparł Papanin. — Muszą przecież pokazać pilotowi, gdzie ma lądować. — Czy w dalszym ciągu jest pan przekonany, że Gorowa tam nie ma? — Powiedziałem, że nie jestem przekonany, czy już tam dotarł. A to zupełnie co innego, Kramer. Spodziewałem się, że zobaczę na ich twarzach przestrach i zaniepokojenie, ale wszystko, co odkryłem, to oburzenie. Ten wielki był bardzo agresywnie oburzony — powiedział w zamyśleniu. — A jeżeli on tam już jest, a samolot wyląduje? — Za dużo się martwisz