Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Na podobnej zasa-dzie horoskopy urodzeniowe koncentrują się nie na samym nieustannym ruchu planet odmierzanym przez doby i lata, lecz na konfiguracji, którą tworzą planety na początku życia danego człowieka, w chwili, kiedy bierze on pierwszy oddech. Ruch wiąże się z istnieniem, ogólny układ planet natomiast z archetypami. Układ taki jest podstawą struktury indywidualności i przeznaczenia. Najważniejszymi wierzchołkami domów są cztery punkty: ascendent, descendent, zenit i nadir. Punkty te stanowią początki czterech wycinków płaszczyzny w nowoczesnych dwuwymiarowych horoskopach. Horyzont wyraźnie oddziela górę i dół, to, co jest widoczne, i to, co pozostaje niewidoczne, nie ma tu miejsca na trzeci stan pośredni. Dopiero kiedy astrolog zaczyna traktować horyzont w odniesieniu do wschodzącego ruchu Słońca, może on rozbudować swój model o pojęcie świtu. W rozumieniu przestrzennym, horyzont jest wyraźnie zdefiniowaną linią podziału; kiedy Słońce przekracza ją, przypomina biegacza, który przebiega przez linie startu i mety. Dwuznaczności związane z pomieszaniem pojęć czasu i przestrzeni pokutują w całej astrologii. Szczególnie widoczne są, gdy próbuje się określić pozycje wierzchołków domów. Opracowano najróżniejsze systemy; większość powszechnie używanych metod przypisuje te same stopnie zo-diaku horyzontowi i południkowi miejscowemu. Systemy te różnią się spo-sobem obliczania wierzchołków pośrednich, tzn. wierzchołków domu dru-giego, trzeciego, piątego i szóstego oraz wierzchołków domów leżących do nich w opozycji. Najpowszechniej stosuje się dzisiaj metodę Placidusa, która znajduje wierzchołki domów pośrednich, dzieląc na trzy równe części czas potrzebny Słońcu na przejście od punktu wschodu do punktu południa. Metody Campanusa i Regiomontanusa zakładały podział przestrzeni po-między horyzontem a południkiem miejscowym na dw różne sposoby. Metoda Porfiriusza dzieli przez trzy liczbę stopni dzielących horyzont od południka miejscowego. Istnieją inne jeszcze metody podziału, zwłaszcza tzw. metoda „równych domów”, w której pod uwagę brany jest tylko horyzont. W ramach tych metod dzieli się na sześć domów dwie części koła wyznaczone przez horyzont, przy czym każdy z domów ma tyle samo stopni zodiakalnych. Metoda ta, jest moim zdaniem, całkowicie bezpodstawna, nie bierze bowiem pod uwagę faktu, że zarówno oś wertykału, jak i horyzontu są absolutnie konieczne do interpretacji życia człowieka. Kiedy przyjmuje się horyzont jako jedyny punkt odniesienia, jest to tak, jak gdyby uznać, że pozycja leżąca jest jedyną znaczącą pozycją człowieka. Jeden z problemów występujących we wszystkich prawie metodach wiąże się z kołami podbiegunowymi bieguna północnego i południowego, dla których horoskopy urodzeniowe wyglądają bardzo szczególnie, a w wielu przypad-kach niemożliwe jest ich sporządzenie, ponieważ przez kilka miesięcy ani nie zachodzi tam, ani nie wschodzi Słońce. Ponieważ w tradycyjnej astrologii zachodniej zodiak jest drogą, po której porusza się Słońce, jak można umieszczać stopnie zodiaku na wierzchołkach domów nad horyzontem, kiedy Słońce i planety nie wschodzą? Jeśli domy, a nie zodiak, są równymi częściami przestrzeni wokół człowieka, zawsze istnieją punkty wschodu, zachodu, zenitu i nadiru, a horyzont zawsze oddziela „górę” od „dołu”, ponad lub poniżej horyzontu występują niekiedy tylko gwiazdy i brak jest planet. Problemy takie nie istniały dla dawnych astrologów praktykujących ast-rologię miejsca, którzy mieszkali w podrównikowych, a nawet umiarkowa-nych strefach klimatycznych. Dla nich niezmiennie Słońce wschodziło każ-dego ranka i na tym uniwersalnym i niepodważalnym, z ich perspektywy, fakcie opierała się cała ich astrologia. Dzisiaj sytuacja przedstawia się inaczej. Zmuszeni jesteśmy, by przebudować naszą astrologię, pamiętając, że obie półkule Ziemi i rejony podbiegunowe muszą mieć swoje własne systemy. Przynaj?mniej zaś powinniśmy zmienić interpretację podstawowych zmiennych w astrologii w odniesieniu do poszczególnych konfiguracji ast-ronomicznych występujących w każdym z tych rejonów świata. Astrologia homocentryczna natomiast oparta jest na koncepcjach, które zawsze zachowują swoją uniwersalność, ponieważ w każdym miejscu na Ziemi człowiek może wskazać horyzont i zenit. Każde dziecko rodzi się w środku wyznaczonego w odniesieniu do niego modelu przestrzeni i „nosi taki model wokół siebie” przez resztę życia. Jedynym problemem z punktu widzenia astrologii jest ustalenie tego, co widzi i czego doświadcza człowiek w miarę jak gwiazdy i planety przechodzą przez dwanaście części prze-strzeni stanowiących wspomniany model. Domy jako sfery doświadczeń Astrologia zajmuje się badaniem cyklicznych ruchów ciał niebieskich. Gdyby zatrzymać się w tym momencie, astrologia byłaby tylko częścią astronomii. Istotną jej funkcją, wykraczającą poza kompetencje astronomii, jest znajdywanie układu odniesienia, dzięki któremu owe cykliczne ruchy nabierają znaczenia. Dzisiejszy układ odniesienia różni się od swego od-powiednika z czasów, kiedy człowiek żył w trudniących się rolnictwem wspólnotach plemiennych i kiedy jego życie ograniczało się do małego wycinka Ziemi. W dzisiejszej astrologii urodzeniowej, którą nazywam ast-rologią homocentryczną, najistotniejszym układem odniesienia jest jedno-stka ludzka. Astrologia ta zajmuje się człowiekiem nastawionym na swoją indywidualność lub przynajmniej próbującym odnaleźć świadomość tej in-dywidualności i wszystkiego, co się z nią wiąże, w odniesieniu do otoczenia. Otoczenie to, z punktu widzenia astrologii, stanowi cała galaktyka, a szcze-gólnie układ słoneczny. Astrologowie twierdzą, że relacja człowieka do układu słonecznego i do galaktyki, tzn. do „planet”, Księżyca, Słońca i do gwiazd, określa jego relację do otoczenia obejmującego biosferę i środowis-ko społeczne. Człowiek żyje równocześnie w biosferze ziemskiej i w społeczeństwie, tj. grupie ludzi, społeczności, nacji, które obdarzone są określonymi cechami rasowymi, kulturowymi i polityczno-ekonomicznymi. Jest on przede wszys-tkim organizmem biologicznym, ale także istotą, której świadomość, umysł, emocje i zachowania warunkują i często bardzo ściśle określają zbiorowe wartości przyjęte w jego rodzinie i społeczeństwie. Życie to dla jednostki doświadczanie. Oznacza to bycie świadomym, przemyśliwanie tego, czego jest się świadomym i odnoszenie tego, co się przeżywa, do przeszłych doświadczeń, które mogą być doświadczeniami osobistymi, lecz także doświadczeniami zebranymi i usystematyzowanymi w tradycje: tradycje społeczne, naukowe, religijne, etniczne, kulturowe i in-ne