Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Szybko zeszła kamiennymi schodami, spiesząc na spotkanie kochanka - wielkiej miłości swoich egzystencji, co sobie teraz uświadamiała, uśmiechając się na tę myśl - z promienną twarzą, rozjaśnioną nadzieją. ROZDZIAŁ 34 Frontowe drzwi mieszkania zostały wymienione, zmieniono także zamki. Jennifer wzięła komplet kluczy, wręczony jej przez dozorcę, i otworzyła drzwi, ale nie przekroczyła progu. Apartament tonął w ciemnościach. - Co dalej? - zapytał Kirk. Stał obok niej, ciągle jeszcze trzymając bagaż. - Nie jestem pewna. Myślałam, że może Tom będzie tutaj. Telefonowałam do jego mieszkania, kiedy czekałam na twój samolot, ale połączyłam się tylko z automatyczną sekretarką. - Jest w pracy? Jennifer pokręciła głową. - Nie, telefonowałam także do jego biura. - Wkroczyła do pokoju i natychmiast do jej świadomości dotarło, że coś jest nie w porządku. Zapaliła światło przy wejściu i zajrzała do salonu. Meble były porządnie ustawione, a mała kuchnia sprawiała wrażenie nietkniętej. W ciągu tych trzech dni, podczas jej nieobecności, dozorca sprzątnął przedpokój i salon. Nie było żadnych śladów psiej krwi. - Czy chcesz, żebym się rozejrzał? - spytał Kirk, przeciskając się obok niej, żeby postawić torby. - Nie - odparła. Przeszła kilka kroków w głąb mieszkania i spojrzała na prawo. - Czujesz coś? - zapytała swojego towarzysza. Wciągnął nosem powietrze i pokręcił głową. - Przydałoby się tu trochę świeżego powietrza. Mogę otworzyć jakieś okno? - Stał na rozstawionych nogach, z rękami głęboko w kieszeniach czerwonej kurtki. - Nie, nic nie rób. Proszę. - Jennifer była zaniepokojona, ale starała się, by jej głos brzmiał stanowczo. Zdjęła płaszcz i położyła go na kanapie w salonie, potem odwróciła się w stronę sypialni. - Hej, Jen... - W porządku, Kirk. Wszystko jest w porządku. - Nie patrzyła na niego. Drzwi sypialni były lekko uchylone. Jennifer podeszła i pchnęła je jednym palcem. Światło z ulicy przesączało się przez zamknięte żaluzje, rzucając na przeciwległą ścianę przyćmione smugi. Widziała bałagan na blacie komody. Pokój wyglądał dokładnie tak, jak wtedy, gdy stąd wyjechała. Weszła dalej i spojrzała na łóżko. Było nietknięte. - Hej, Jen, co się dzieje? - Głos Kirka lekko drżał. Jennifer nie odpowiedziała mu, tylko podniosła rękę gestem nakazującym ciszę. Ktoś tu jest, wiedziała. Czuła czyjąś obecność. Ale kto? I gdzie? Wszystko stało się naraz, powiew wiatru odchylił okienne zasłony, rozrzucił luźne kartki papieru na jej biurku. Jennifer uświadomiła sobie, że Tom jest tutaj. Mogła wyczuć jego obecność. Ale dlaczego miałby się przed nią chować? Czy czekał na nią? Czy chciał ją zabić? - Tom? - zapytała, odwracając się i przeszukując wzrokiem pokój. Kirk pozostawał w drzwiach sypialni. Domyślała się, że obawia się wejść. Jennifer otworzyła drzwi łazienki. Pomieszczenie było puste. Ręczniki leżały tak, jak zostawiła je tamtego ranka po ataku pit bulla, rzucone niedbale na podłogę. - Czy on tam jest? - zapytał Kirk. Jennifer potrząsnęła głową, wyciągnęła rękę i zapaliła lampę stojącą obok łóżka. - Dobrze się czujesz, Jennifer? - spytał Kirk, wchodząc do pokoju. Przytaknęła ruchem głowy. - Chyba tak. Wyczuwam go, to wszystko. - Toma? - Tak. - Usiadła w fotelu i ściągnęła buty. - To było tak silne, myślałam, że jest tutaj. - Może się schował pod łóżkiem albo w podobnym miejscu - zażartował Kirk, zdejmując kurtkę. Jennifer wyprostowała się w swoim fotelu z wysokim oparciem. - Czy mógłbyś sprawdzić? - poprosiła. - Pod łóżkiem? - Tak. - Hej, Jen, przestań się wygłupiać. - Mówię serio. - Uśmiechała się wbrew sobie. - Czasami się denerwuję... Proszę, wiem, że go tam nie ma, ale nie mogę zajrzeć. Kirk uśmiechnął się. - Jasne! - Opadł na kolana i podniósł brzeg narzuty, zerkając pod łóżko. - Musiałby być cholernym karzełkiem. - Kirk... - Dobrze! Dobrze! Nie, nie ma go tutaj. - Podniósł się. - Chcę jeszcze raz zatelefonować do niego do domu. - Wyciągnęła rękę po stojący przy łóżku aparat i szybko wykręciła numer. - Co powiesz na drinka? - Wspaniale! - Siedziała uśmiechnięta, słuchając sygnału telefonu Toma. Po trzecim dzwonku włączyła się automatyczna sekretarka i Jennifer usłyszała pozostawioną przez gospodarza informację. Nie ma go w domu, ale się skontaktuje, kiedy tylko będzie mógł. Poczekała na sygnał, potem zostawiła następną wiadomość, prosząc go, żeby zatelefonował do niej. - Nie ma znaczenia kiedy - powiedziała. - Po prostu zadzwoń. Jennifer odłożyła słuchawkę i poszła do kuchni, gdzie Kirk znalazł alkohol. - Obejmij mnie - poprosiła i otoczyła go w pasie ramionami, przytulając twarz do jego piersi. Mężczyzna się odwrócił, podniósł ją, chwytając obiema rękami za pośladki, i przycisnął do siebie. Poczuła natychmiast jego wzwód