Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Rzucił na ziemię nosidło, jednym skokiem dopadł do broni i chwycił pierwsze z brzegu dwa miecze. Węszył głośno i nasłuchiwał, lecz teraz słyszał jedynie własne kołaczące serce. Nagle coś mignęło między skałami. Zmrużył oczy i sprężył się do ataku.— Pokaż się albo dorzucę cię do tego ścierwa za mną! — krzyknął, wpatrzony w skalne rumowisko.Znowu coś mignęło, po czym brzęknęło i ujrzał, jak w jego kierunku toczy się błyszczący kamyk. Być może Bisenny nie wmurowałoby tak bardzo, gdyby kamyk turlał się w dół, ale on przytoczył się na wzniesienie.— Magu! — wrzasnął po chwili. — Nie przestraszysz mnie żadnymi kulkami! Pokaż się, a kamyczki schowaj, przydadzą ci się do straszenia kobiet! — w tym momencie kamyk dotarł do jego buta i Bisenna z sykiem skoczył w tył, gdyż kulka okazała się być szklistym, przenikliwie przypatrującym mu się okiem. Splunął krwią przez zęby, jeden miecz wymierzył w magiczny stwór, drugi przed siebie i zaczął nerwowo penetrować wzrokiem okoliczne skały.— Bi... Bisenna, to ty? — usłyszał cienki głos.— Bisenna Karsago Tilsenna, to ja. Stań do walki, jak przystoi wojownikom szlachetnym i nie zmuszaj mnie, bym cię szukał między skałami!Spod płaskiego nawisu skalnego wypełznął fragment cienia i powoli przybrał kształt drobnego wojownika z długimi włosami. Po chwili wyłonił się on sam. Odgarnął włosy z czoła i ruszył niezdarnie po rumowisku w kierunku gotowego do skoku Fraternijczyka.— Bisenna, na bogów, co się stało? Gdzie reszta?— Sprytnie, magu! Przybrałeś postać znanej mi kobiety. Zdradzę ci jednak, że zabiłem już w życiu wiele kobiet, nawet ładnych...— Bisenno, to ja, Agni! Do demonów czarnych, opamiętaj się, to ja, przecież pamiętasz mnie! Widziałeś mnie w Atrim!— Jeżeli ty to ty, to co to za oko? — mruknął ponuro wojownik i podniósł miecz na wysokość twarzy dziewczyny.— To nie moje, do ciężkich chorób, człowieku, opamiętaj się! To zabawka Ala Chegera i to ona mnie tu przyprowadziła! — wrzasnęła Agni i odepchnęła dłonią grożące jej ostrze.Bisenna nie mógł już nic powiedzieć, czarne i czerwone cienie pojawiły mu się przed oczami, miał wrażenie, że zapada się w miękkie błoto i, aby nie upaść, podparł się na mieczu.— I ty chciałeś walczyć z jakimś magiem, biedaku... Co tu się stało? — drżącym głosem zapytała Agni.Kryształowe oko pokręciło się dookoła nich, podskoczyło kilka razy i pomknęło w górę stoku. * * *Agni skończyła swoją opowieść i spojrzała ze smutkiem na wymizerowaną męską kompanię. Twarze Sendilkelma i Bisenny pokrywały niebiesko-fioletowe plamy, postanowiła jednak na razie o nic nie pytać.Zielony ogień autorstwa Ala rzucał na wszystkich demoniczne cienie. Rozmawiali już od dwóch obrotów. Agni nie do końca uwierzyła w to, co usłyszała. Sendilkelm wyraźnie coś ukrywał, jego zazwyczaj wyzywające spojrzenie było dziwnie nieobecne i wyciszone.Postanowili, że jutro wyruszą w Timaje Królewskie i był to jedyny temat, co do którego się zgadzali.Bisenna posłał Agni niechętne spojrzenie i zwrócił się do Sendilkelma.— Jeszcze raz podsumujmy... kto zabił starego szczura, jeżeli nie był to nikt z nas?— Może ktoś tędy przechodził? — wtrąciła cicho Agni i podciągnęła kolana pod brodę.— Zamilcz kobieto — mruknął Bisenna — nikt cię tu nie zapraszał. Po jaką chorobę pchałaś tu za nami ten swój babski nos? Masz szczęście, że żyjesz.— Sądząc po wyglądzie, to ty ledwo zdołałeś zachować swoje chłopskie życie — syknęła Agni. — Ja mam się znakomicie. A poza tym, trzeba było nie posyłać po pomoc magicznego oka.— Zaraz, spokojnie... — jęknął Sendilkelm. — Sytuacja jest dziwna. Wszyscy nadal żyjemy i, doprawdy, jest to chyba zasługa jakiegoś przychylnego nam boga. Nie masz powodów na nią krzyczeć, Bisenno. Jeżeli nie możesz zaakceptować jej obecności, przyjmij, że zesłali ją Noc i Dzień, fasolowe ludziki, czy co tam sobie wymyślisz