Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Skrzywił się przy podejmowaniu tego postanowienia. Zrobił początek, odsyłając Weiramona z powrotem do Łzy z wolą Światłości tylko on i Weiramon wiedzieli, ile się z tym wiązało - ale nie mógł puścić się w pościg za Sammaelem, niezależnie. od tego, czego chciał albo co poprzysiągł. Jeszcze nie. Najpierw trzeba dopatrzyć różnych spraw tu, w Cairhien. Aviendha mogła uważać, że on nie. rozumie ji'e'toh i być może rzeczywiście go nie rozumiał, ale wiedział, co to jest obowiązek, a obowiązek wiązał go z Cairhien. Poza tym zawsze istniały sposoby, by go połączyć ze sprawą Weiramona. Usiadł i, starając się nie ujawniać, jaki to wysiłek, nakrył się najprzyzwoiciej jak mógł kocem, zastanawiając się jednocześnie, gdzie się podziało jego odzienie; nie widział nic prócz butów, które stały za Aviendhą. Ona pewnie wiedziała. Być może rozebrali go gai'shain, ale równie dobrze mogła to być ona. - Muszę się udać do miasta. Natael, każ osiodłać i przyprowadzić Jeade'ena. - Jutro, być może - oznajmiła stanowczo Aviendha, chwytając Asmodeana za rękaw, kiedy ten zaczął podnosić się z miejsca. - Moiraine Sedai powiedziała, że będziesz teraz musiał odpoczywać przez... - Dzisiaj, Aviendha. I koniec. Nie rozumiem, dlaczego nie ma ta Meilana, o ile przeżył, ale zamierzam go odszukać. Natael, mój koń ? Przybrała upartą minę, ale Asmodean wyrwał rękę, wygładził zmięty aksamit i powiedział: - Meilan był tutaj, a także inni. - Miał się o tym nie dowiedzieć... - zaczęła gniewnie AviEndha, po czym zacisnęła usta, zamiast dokończyć. - On musi odpocząć. A więc Mądre uważały, że mogą ukrywać przed nim różne rzeczy. No cóż, nie jest taki słaby, jak im się zdaje. Próbował wstać, przyciskając koc do ciała i musiał udać, że tylko zmienia pozycję, kiedy nogi odmówiły posłuszeństwa. Może jednak mają rację, rzeczywiście jest słaby. Nie zamierzał jednak dopuścić, by to go powstrzymało. - W grobie odpocznę - rzucił i zaraz tego pożałował, gdy Aviendha wzdrygnęła się tak, jakby ją uderzył. Nie, ona nie wzdrygnęłaby się przed ciosem. To podtrzymanie go przy życiu było dla niej ważne ze względu na Aielów i tego typu pogróżka wyrządziła jej więcej krzywdy niż pięść. - Opowiedz mi o Milanie, Natael. Aviendha boczyła się nadal w milczeniu, aczkolwiek gdyby spojrzenia miały z tym cokolwiek wspólnego, Asmodean zmieniłby się w słup, a i on sam pewnie też. Nocą przybył jeździec przysłany przez Meilana, z kwiecistymi pochwałami i zapewnieniami o wiecznej lojalności. O świcie zaś pojawił się Meilan we własnej osobie, wraz z innymi sześcioma Wysokimi Lordami Łzy, którzy byli w mieście. a także niewielką grupą taireniańskich żołnierzy, którzy wodzili palcami po rękojeściach mieczy i ściskali lance, jakby bardziej niźli tylko na poły się spodziewali, że będą walczyć z tymi Aielami, którzy milcząco obserwowali ich przyjazd. - O mały włos - powiedział Asmodean. - Ten Meilan, jak mi się zdaje, nie jest przyzwyczajony, by mu psuć szyki, pozostali chyba jeszcze mniej. Zwłaszcza ten z kluchowatą twarzą... Torean?... i Simaan. Ten to ma spojrzenie równie ostre jak nos. Wiesz, że nawykłem do niebezpiecznej kompanii, ale ci ludzie na swój sposób są równie groźni jak ci wszyscy, których dotąd poznałam. Aviendha głośno pociągnęła nosem. - Nieważne do czego są przyzwyczajeni. Nie mieli wyboru między Sorileą, Amys, Bair i Melaine z jednej strony, a Sulin z tysiącem Far Dar-eis Mai z drugiej. I było też kilku Kamiennych Psów - przyznała - oraz paru Poszukiwaczy Wody i Czerwonych Tarcz. Jeśli naprawdę służysz Car'a'carnowi, tak jak twierdzisz, Jasinie Nataelu, to powinieneś strzec jego wypoczynku tak samo jak inni. - Podążam za Smokiem Odrodzonym, młoda kobieto. Car'a'carna pozostawiam tobie. - Mów dalej, Natael - rzekł niecierpliwie Rand, wystawiając się na jej niezadowolenie. Miała rację odnośnie taireniańskich wyborów, aczkolwiek bodajże hardziej niż Mądrymi zdenerwowali się widokiem Panien i innych, zaciskających palce na zasłonach. W każdym razie nawet Aracome, siwiejący, szczupły mężczyzna, obdarzony powoli tlącym się temperamentem, mało co, a byłby buchnął ogniem, zanim ściągnęli wodze, by objechać tamtych, a Gueyam, łysy jak kolano i barczysty niczym kowal, aż zbielał na twarzy ze wściekłości. Asmodean nie wiedział, czy przestali dobywać mieczy, bo upewnili się, że mają nad sobą znaczną przewagę, czy raczej dotarło do nich, że nawet jeśli jakimś sposobem wytną ścieżkę do Randa, to raczej nie powita ich życzliwie, gdy ich ostrza będą zbrukane krwią sojuszników. - Meilanowi oczy omal nie wyszły z orbit - zakończył mężczyzna. - Ale nim odjechał, wykrzykiwał o swym poddaniu i hołdzie dla ciebie. Być może myślał, że to usłyszysz. Inni szybko powtórzyli to za nim niczym echo, ale Meilan dodał coś takiego, że pozostali wytrzeszczyli oczy. "Składam Cairhien w darze Lordowi Smokowi", oświadczył mianowicie. A potem obwieścił, że zgotuje ci triumfalne powitanie, kiedy będziesz gotów wkroczyć do miasta. - W Dwu Rzekach jest takie powiedzenie - rzekł sucho Rand. - "Im głośniej ktoś mówi, że uczciwy, tym baczniej winieneś strzec swej sakiewki". Inne zaś powiada: "Lis często obiecuje, że ofiaruje kaczce swój staw". Cairhien należało do niego bez podarunków ze strony Meilana. Nie wątpił w lojalność tego człowieka. Potrwa dopóty, dopóki Meilan będzie przeświadczony, że zginie, jeśli go przyłapią na zdradzie Randa. O ile go przyłapią; w tym tkwił hak. Tych siedmiu Wysokich Lordów, którzy obecnie. przebywali w Cairhien, w Łzie wykazali się wyjątkową wytrwałością w dążeniach do ujrzenia go martwym. Dlatego właśnie ich tu przysłał. Gdyby skazał na egzekucję każdego taireniańskiego arystokratę, który spiskował przeciwko niemu, to pewnie żaden by się nie ostał