They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Poczęli więc słuchać zgodnie nadlatujących odgłosów bitwy i słuchali z godzinę jeszcze, póki wszystko nie ucichło. Zagłoba coraz był niespokojniejszy. - Zaliby się im nie powiodło? - Wuj stary wojskowy i możesz takie rzeczy mówić! Gdyby ich rozbito, to by wedle nas wracali kupami... - Prawda!... Widzę, że się i twój dowcip na coś przyda. - Słyszysz wuj tętent? Wolno idą. Musieli Szwedów wyciąć. - Oj! a czy to jeno nasi? Podjadę albo co? To rzekłszy pan Zagłoba spuścił szablę na temblak, wziął pistolet w garść i ruszył naprzód. Wkrótce zobaczył przed sobą czarniawą masę poruszającą się z wolna drogą; jednocześnie doszedł go gwar rozmów. Na przedzie jechało kilku ludzi, rozprawiając ze sobą głośno, i wnet o uszy pana Zagłoby odbił się znany mu głos pana Michała, który mówił: - Dobre pachołki! Nie wiem, jaka tam piechota, ale i jazda doskonała! Zagłoba uderzył konia ostrogami. - Jak się macie?! jak się macie?! już mnie niecierpliwość brała i chciałem w ogień lecieć... A nie ranny który? - Wszyscy zdrowi, chwała Bogu! - odrzekł pan Michał - aleśmy dwudziestu kilku dobrych żołnierzy stracili. - A Szwedzi? - Położyliśmy ich mostem. - Panie Michale, musiałeś tam używać jak pies w studni. A godziło się to mnie, starego, na straży tu zostawiać? Mało dusza ze mnie nie wyszła, tak mi się chciało szwedziny. Surowych bym ich jadł! - Możesz waćpan dostać i pieczonych, bo się tam kilkunastu w ogniu przypaliło. - Niech ich psi jedzą. A jeńców wzięliście co? - Jest rotmistrz i siedmiu rajtarów. - A co myślisz z nimi czynić? - Kazałbym ich powiesić, bo jako zbójcy niewinną wieś napadli i ludzi wycinali... Ale Jan powiada, że to nie idzie. - Słuchajcie mnie waszmościowie, co mi tu do głowy przez ten czas przyszło. Na nic ich wieszać - przeciwnie, puścić ich do Birż co prędzej. - Czemuż to? - Znacie mnie jako żołnierza, poznajcie jako statystę. Szwedów puśćmy, ale nie powiadajmy im, kto jesteśmy. Owszem, mówmy, żeśmy radziwiłowscy ludzie, że z rozkazu hetmana wycięliśmy ten oddział i dalej będziemy wycinali wszystkie. które spotkamy, bo hetman tylko przez fortel symulował, że do Szwedów przechodzi. Będą się tam oni za łby brali i okrutnie kredyt hetmański przez to podkopiemy. Dalibóg, jeśli ta myśl nie jest warta więcej od waszego zwycięstwa, to niech mi ogon jak koniowi wyrośnie. Bo uważcie tylko, że i w Szwedów to ugodzi, i w Radziwiła. Kiejdany od Birżów daleko, a Radziwił od Pontusa jeszcze dalej. Nim sobie wytłumaczą, jak i co się stało, gotowi się pobić! Powaśnimy zdrajcę z najezdnikami, mości panowie, a kto najlepiej wyjdzie na tym, jeśli nie Rzeczpospolita? - Grzeczna to jest rada i pewnie zwycięstwa warta, niech kule biją! - rzekł Stankiewicz. - U waści kanclerski rozum - dodał Mirski - bo że im to pomiesza szyki, to pomiesza. - Pewnie, że tak trzeba będzie uczynić -rzekł pan Michał. - Zaraz jutro ich puszczę, ale dziś nie chcę o niczym wiedzieć, bom okrutnie zmachany... Gorąco tam było na drodze jak w piekarni... Uf! całkiem mi ręce zemdlały... Oficer nie mógłby nawet dzisiaj jechać, bo w pysk zacięty. - Po jakiemu im tylko to wszystko powiemy? Co ojciec radzisz? - pytał Jan Skrzetuski. - Jużem i o tym pomyślał -- odpowiedział Zagłoba. -Kowalski mi mówił, że między jego dragonami jest dwóch Prusaków, dobrze umiejących po niemiecku szwargotać i ludzi roztropnych. Niechże oni im to powiedzą po niemiecku, który język pewnie Szwedzi umieją, tyle lat się w Niemczech nawojowawszy. Kowalski już nasz duszą i ciałem. Setny to chłop i niemały będę miał z niego pożytek. - Dobrze ! - rzekł Wołodyjowski. - Bądźże który z waszmościów łaskaw tym się zająć, bo ja już i głosu w gębie nie mam od fatygi. Oznajmiłem już ludziom, że zostaniemy tu w tej brzezinie do rana. Jeść nam ze wsi przyniosą, a teraz spać! Nad strażami będzie miał mój porucznik oko. Dalibóg, że już waszmościów nie widzę, bo mi się powieki zamykają... - Mości panowie - rzekł pan Zagłoba - jest tu stóg niedaleko za brzeziną, pójdźmy do stoga, wywczasujemy się jako susły, a jutro w drogę... Nie wrócimy tu już, chyba z panem Sapiehą na Radziwiła