They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jego kapitan. Widziano dokładnie, jak dostał się do niewoli. Ale nazajutrz znaleziono go w lesie nagiego, przeszytego bagnetami. Prawdopodobnie miał przy sobie pieniądze, chciano go zrewidować i ograbić, on jednak, „jak to oficerowie”, nie dał się dobrowolnie dotknąć palcem. P. był bliski płaczu z wściekłości i emocji, gdy w drodze na dworzec spotkał swego szefa (a uwielbiał go dawniej bez miary, aż śmiesznie), idącego do teatru w wytwornym stroju, w oparze perfum, z przewieszoną przez ramię lornetką. W miesiąc później uczynił to sam dzięki biletowi, jaki mu ten szef podarował, poszedł na komedię Niewierny Eckehart. Nocował raz w zamku księcia Sapiehy, raz niemal pod lufami grzmiących austriackich baterii, gdzie stacjonował jako rezerwista, raz wreszcie w izbie chłopskiej, gdzie w obu łóżkach po lewej i prawej stronie spały przy ścianach po dwie kobiety, za piecem dziewczyna, a na podłodze ośmiu żołnierzy. Kara dla żołnierzy: przywiązani stoją — tak długo, aż posinieją. 12 listopada. Rodzice oczekujący wdzięczności od swych dzieci (niektórzy domagają się jej nawet) są jak lichwiarze, ryzykują skwapliwie kapitał, byle zagarnąć procenty. 24 listopada. Wczoraj na ulicy Sukienniczej, gdzie rozdaje się starą bieliznę i odzież galicyjskim uchodźcom. Maksi pani Brod, pan Chaim Nagel. Roztropność, cierpliwość, uprzejmość, skrzętność, rozmowność, dowcip i dar budzenia ufności — oto zalety pana Nagla. Ludzie, wypełniający swój krąg tak doskonale, że człowiek myśli, iż musi się im wszystko udać w całym kręgu świata, ale doskonałość ich polega właśnie na tym, że poza swój własny krąg nie sięgają. Rozsądna, żwawa, dumna a równocześnie skromna pani Kannegiesser z Tarnowa, która prosiła tylko o dwa koce, ale ładne, a jednak mimo protekcji Maksa dostała tylko stare i brudne, tymczasem nowe, porządne koce leżały w oddzielnym pokoju, gdzie przechowywano w ogóle wszelkie dobre rzeczy dla ludzi z lepszej sfery. Pani Kannegiesser nie chciano dać dobrych koców również dlatego, bo potrzebowała ich tylko na dwa dni, zanim jej bielizna nie nadejdzie z Wiednia, a przedmiotów używanych nie wolno było przyjmować z powrotem z uwagi na niebezpieczeństwo cholery. Pani Lustig w otoczeniu mnóstwa dzieci wszelkiego kalibru, wraz z drobną, arogancką, ruchliwą, pewną siebie siostrą. Wybiera sukienkę dla dziecka tak długo, że w końcu pani Brod matka Maksa Broda, która brała żywy udział w akcji pomocy dla uchodźców. jak nie krzyknie na nią: — Weźmie pani nareszcie tę albo nie dostanie pani żadnej. — Na to jednak pani Lustig odpowiada krzykiem znacznie jeszcze donośniej- szym, wieńcząc go wspaniałym, dzikim gestem ramienia i słowami: micwe dobry uczynek jest przecież więcej warta niż te wszystkie szmaty (hadry). 25 listopada. Pustka i rozpacz, nie sposób podźwignąć się, dopiero zadowolenie z cierpienia może dać mi punkt oparcia. 30 listopada. Nie mogę pisać dalej. Dotarłem do ostatecznej granicy, przed którą powinienem może przesiedzieć znowu rok lub dłużej, ażeby potem może zacząć znowu powieść nową i znów niedokończoną. To przeznaczenie ściga mnie. Jestem też znowu zimny i nieczuły, pozostała mi tylko starcza miłość do zupełnego spokoju. I niby jakieś zwierzę odgrodzone zupełnie od ludzi chwiejnym ruchem wyciągam znowu szyję, chciałbym spróbować odzyskać F. w międzyczasie. Spróbuję też rzeczywiście, o ile nie przeszkodzi mi w tym odraza do samego siebie. 2 grudnia. Po południu u Werfla z Maksem i z Pickiem. Odczytałem głośno Karną kolonię, jestem całkiem niezadowolony, wyjąwszy rzucające się aż nazbyt w oczy i nie dające się poprawić usterki. Werfel czytał wiersze oraz dwa akty utworu Estera, casarzowa Persji. Akty porywające. Daję się jednak łatwo zbić z tropu. Zarzuty i porównania wysuwane przez Maksa, który odniósł się do tej sztuki z niezupełnym zadowoleniem, zmąciły mój sąd; toteż nie zachowuję już tej sztuki we wspomnieniu jako całości, tak jak podczas słuchania, gdy runęła na mnie całą swą mocą. Przypomnienie aktorów żargonowych. Przystojne siostry W-la. Starsza opiera się o poręcz krzesła, często patrzy nieco w bok do lusterka i mimo, że ją moje oczy pochłonęły już chyba dostatecznie, wskazuje paluszkiem lekko na broszkę wpiętą na środku jej bluzki. Jest to wycięta bluzka ciemnoniebieska, dekolt przysłonięty tiulem. Powracające kilkakrotnie opowiadanie o zajściu w teatrze: oficerowie, którzy podczas sztuki Intryga i miłość, często i głośno wymieniali uwagi: „Speckbacher pozuje” — co odnosiło się do pewnego oficera, opartego o ścianę jakiejś loży. Kwintesencja dnia jeszcze przed bytnością u Werfla: bezwarunkowo pracować dalej; smutno, że dzisiaj jest to niemożliwe, bo jestem zmęczony i mam bóle głowy, zapowiedź ich czułem już w biurze przed południem. Bezwarunkowo pracować dalej, to musi być możliwe mimo bezsenności i biura. Sen, jaki miałem dziś w nocy. U cesarza Wilhelma. W zamku. Piękny widok stamtąd. Pokój podobny jak w Kolegium Tytoniowym. Zetknięcie się z Matyldą Sera. Niestety zapomniałem wszystko. 5 grudnia. List od E. o położeniu jej rodziny. Mój stosunek do rodziny zyskuje dla mnie tylko wtedy jednolity sens, gdy uznam sam siebie za zgubę rodziny. Jest to jedyne, jakie w ogóle istnieje, organiczne wyznanie, które przezwycięża gładko wszelkie zdumiewające momenty. Jest to równocześnie jedyna aktywna łączność, jaka wychodząc ode mnie, istnieje między mną a rodziną, na ogół jestem bowiem uczuciowo oderwany od niej całkowicie, nie radykalniej zresztą niż od całego może świata. (Obrazem mojej egzystencji pod tym względem byłaby bezużyteczna, ośnieżona i oszroniona żerdź, ledwie wetknięta skośnie w ziemię, na rozgrzebanym do głębi polu, u skraju rozległej równiny w mroczną zimową noc). Działa tylko moc niszcząca: unieszczęśliwiłem F., osłabiłem we wszystkich tak bardzo im teraz potrzebną odporność, przyczyniłem się do śmierci ojca, poróżniłem pomiędzy sobą F. i E., i w końcu unieszczęśliwiłem także i E., a według wszelkich przewidywań unieszczęśliwienie to będzie pogłębiało się jeszcze. Patrzę na to z napięciem, zdecydowany przyspieszyć ten przebieg. Mój ostatni list do niej, jaki w udręce wymusiłem sam na sobie, ona uważa za spokojny; „tchnie tak wielkim spokojem” — jak wyraziła się sama. Nie jest tu zresztą wykluczone, że E. wyraża się tak z tkliwości, z chęci oszczędzania mnie i z troski o mnie