Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Zimna wojna załamała się właśnie z ich powodu - bez Niemiec bowiem nie udałoby się obronić Europy Zachodniej; tam też dały znać o sobie pierwsze efekty poprawy stosunków między supermocarstwami. Pod koniec lat sześćdziesiątych Niemcami rządziła (po raz pierwszy i jedyny po wojnie) koalicja, złożona z dwóch największych partii: chrześcijańskich demokratów (CDU) oraz socjaldemokratów (SPD). Ta wielka koalicja rozpadła się po wyborach w 1969 roku i to wcale nie z powodu jakiegoś nagłego politycznego trzęsienia ziemia (CDU straciła 2% głosów, SPD zyskała ich 3%), lecz z racji tego, że liberałowie (FPD), którzy wcześniej współpracowali z CDU, naraz postanowili zmienić front. Tym sposobem po dwóch dziesięcioleciach po raz pierwszy doszła do władzy SPD, która rządziła państwem przez następne trzynaście lat. Jej lider, Willy Brandt, który wcześniej zyskał sobie popularność jako burmistrz Berlina Zachodniego, swą uwagę koncentrował - w sposób niejako naturalny - na stosunkach ze Wschodem. W bardzo ograniczonym zakresie interesował się sprawami gospodarczymi - zarządzanie gospodarką narodową pozostawił zdolnym ekspertom, takim jak Karl Schiller, Alex Móller i później Helmut Schmidt. Swoje wysiłki Brandt skierował na prowadzenie Ostpolitik - czyli na normalizację stosunków z NRD i na zacieśnienie więzi z ZSRR i pozostałymi państwami Europy Wschodniej. 500 Niezwykle skomplikowane negocjacje ciągnęły się latami; Niemcy Zachodnie musiały zrezygnować z wcześniejszych żądań w kwestii prawa do reprezentowania całych Niemiec na arenie międzynarodowej (Alleinanspruch). Wiatach 1971-1972 nie można było jeszcze liczyć, że rozmowy te zakończą się sukcesem, niemniej zbiegły się one w czasie z ogólną tendencją odprężeniową w polityce światowej. Ponieważ i ZSRR, i USA zainteresowane były złagodzeniem napięcia, inicjatywa RFN doprowadziła do zawarcia porozumień, a projekty traktatów zaaprobowała zdecydowana większość społeczeństwa zachodnioniemieckiego. Pod naciskiem ZSRR ustąpić musiał sam Walter Ulbricht - weteran-przywódca NRD, największa dotychczasowa przeszkoda na drodze do wzajemnego porozumienia. Wprawdzie Willy Brandt otrzymał później pokojową nagrodę Nobla za swe wysiłki, niemniej bezpośrednie efekty podpisania traktatów okazały się nie tak znaczące, jak oczekiwali tego jedni, a obawiali się inni. Sowieckie środki masowego przekazu w regularnych odstępach czasu nadal straszyły “niemieckim rewanżyzmem". W opiniach cyników kontakty między RFN a NRD polegały na tym, iż “przedtem nie mieliśmy żadnych stosunków, a teraz mamy stosunki złe". Osobiste spotkania Brandta (a później Helmuta Schmidta) z przywódcami Niemiec Wschodnich, Willy Stophem i Erichem Honeckerem, nie przynosiły żadnych konkretnych rezultatów, z wyjątkiem pewnych niewielkich koncesji w zakresie większej humanitaryzacji życia większości obywateli NRD. Osoby starsze mogły teraz łatwiej uzyskiwać zezwolenie na wyjazd do krewnych na Zachodzie. W zamian za zachodnioniemiecką pomoc gospodarczą (w tym za opłaty pieniężne) władze NRD zwalniały tysiące więźniów politycznych i pozwalały im emigrować z kraju. Najbardziej znacząca działalność w polityce wewnętrznej dotyczyła sfery świadczeń społecznych (uchwalenie nowej ustawy emerytalnej), prawodawstwa (legalizacja aborcji) oraz oświaty. Powołano do życia nowe uczelnie, radykalnie też zreformowano szkolnictwo podstawowe. W odpowiedzi na żądania zbuntowanych studentów (1967-1969) zainicjowano “reformy antyelitarne", które przyniosły jednak niepożądane skutki w postaci znacznego obniżenia poziomu nauczania. Sytuacja w tym zakresie okazała się wielce zróżnicowana, jako że w kwestiach szkolnictwa decydujący głos miały władze poszczególnych landów i w latach późniejszych 501 wyeliminowano na szczeblu lokalnych wiele popełnionych uprzednio błędów. W sumie, opinia publiczna niezwykle pozytywnie oceniała poczynania rządu. W wyborach w 1972 roku chrześcijańscy demokraci znów stracili kolejny punkt, podczas gdy SPD zyskała ich aż trzy - teraz, dysponując 46% głosów, stała się po raz pierwszy najsilniejszą partią w kraju. W dużym stopniu zawdzięczała to osobowości Williego Brandta i jego ogromnej reputacji na arenie międzynarodowej. Jednakże już niedługo po wyborach popularność kanclerza zaczęła maleć. W następstwie pierwszego szoku naftowego sytuacja gospodarcza pogorszyła się, rosnąć zaczęło bezrobocie i inflacja. Doprowadziło to do niesnasek między partnerami w koalicji i do narastającego fermentu w samej SPD - wszędzie spierano się o to, jaka powinna być prawidłowa polityka rządu. Rosnący w siłę odłam lewicowy (w tym Jusos - Młodzi Socjaliści) nalegał na wprowadzenie radykalnych reform gospodarczych i spowodowanie przemian społecznych w takim stopniu, żeby nastąpiło przemieszczenie zakresu kompetencji decyzyjnych w gospodarce i zachwianie politycznej równowagi sił. Coraz głośniej więc zaczęto powątpiewać o przywódczych kompetencjach samego Brandta. Krytykujący go członkowie własnej partii, w tym większość głównych jej działaczy, zarzucali mu, że zachowuje się nader powściągliwie, ba, że wręcz leni się, i to w czasie gdy społeczeństwo pragnie poczuć, iż ma silnego przywódcę. W maju 1974 roku kanclerz Brandt ustąpił po tym, gdy wyszło na jaw, że jeden z jego najbliższych współpracowników, Giinter Guillaume, jest wschodnioniemieckim szpiegiem. Kanclerzem został od dawna pragnący zająć to stanowisko Helmut Schmidt, w tym samym też roku prezydentem Republiki wybrany został Walter Scheel, przywódca liberałów i główny architekt sojuszu koalicyjnego. Inny liberał, Genscher, mianowany został ministrem spraw zagranicznych i pełnił tę funkcję nieprzerwanie przez wszystkie lata osiemdziesiąte. Schmidt, człowiek pragmatyczny, mniej chwiejny i nie tak łatwo ulegający nastrojom, jak jego poprzednik, miał mniej od niego wrogów - lecz także i mniej przyjaciół, zwłaszcza w samej partii. Helmut był socjaldemokratą o orientacji centroprawicowej, a w owym czasie w SPD rosło znaczenie jej odłamu lewicowego. Brandt nigdy nie odwracał się plecami do sojuszników zachodnich, rozumiał bowiem, że bez obecności Stanów Zjednoczonych 502 jego Ostpolitik nie ma najmniejszych szans powodzenia. Niemniej pod jego rządami niemiecka polityka zagraniczna była bardziej ugodowa wobec żądań ZSRR; Brandt zakładał, że prędzej czy później USA ograniczą swą obecność w Europie lub że wręcz się z niej całkowicie wycofają