They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Cadent quae nunc sunt in bonore… Na te i tym podobne skargi pan Kornikowski, z którego ust to mam, moderując zawsze żal wielki pana skarbnikowicza, odpowiadał, stosownemi konsolując uwagami; i często wieczory całe zasłuchiwał się opowiadań o liściach dębowych owego drzewa, które na ścianie izby jadalnej wisiało. Oprócz pewnych i wypróbowanych powieści były tam i zajmujące podania z ust do ust ab antiquo podawane o Siekierzyńskich przed Bolesławem Wielkim, a nawet jedno dowodne bardzo, jakoby z Lechem przybył pierwszy przodek domu, i jeden z dwunastu wojewodów był tegoż sławnego rodu. Tandem też, opowiadał mi pan stolnik nurski, XVI saeculo decresente, Siekierzyńscy siedzieli na jednej wiosce tylko, która, in vim miasta ich Siekierzyna, Siekierzynkiem się zwała; a leżała w Mazowszu. Używali oni jeszcze wziętości wielkiej i mieli przewagę między szlachtą, dla pamięci przodków, ale coraz ją z fortuną, jak to bywa, tracić poczęli. Wszelkiego rodzaju nieszczęścia zwaliły się na utrapioną rodzinę: ogień, nieurodzaj, źli sąsiedzi, procesa, dzieci stratne, starcy nieopatrzni, nieprzyjaciele możni… Walczyli panowie Siekierzyńscy do upadłego, ale siła złego wiele na jednego. Przyszło na to, że pan wojski Celestyn Siekierzyński już tylko na c — :ęści wsi Siekierzynka gospodarzył, druga wyszła z imienia i, co gorzej, w podłe ręce. Ożenił się przecie, przestrzegając, jak wszyscy jego antecesorowie, by czystość krwi szlacheckiej zachować i nie łączyć się — jedno ze starą szlachtą; z ubogą ale illustrae originis łowczanką Izabelą Żmigrodzką, z której jednego tylko zostawił syna, pana skarbnika Sobiesława Zygmunta. Ten także wybierał długo, zanim znalazł sobie życia towarzyszkę, pannę Annę Korczycównę, ubogą też, ale wielkich cnót i wielkiej niegdy familii matronę, po której miał jednego też sina saepe nominatum skarbnikowicza czerskiego, Longina. Część wioski Siekierzynka zawsze jeszcze pozostawała w dziedzicznej dzierżawie rodziny, ale obciążona długami i procesami to o granicę, to o sumy. Oprócz tego, po pradziadzie mieli Siekierzyńscy ciągle popieraną sprawę po trybunałach, wznawianą co sesja, o spadek znacznych bardzo dóbr, które była z domu ich wyniosła Agata Siekierzyńska primo voto Kossobudzka, secundo Lędzka, która zmarła stenlis, a majętność ta inipuo modo zatachlowana dostała się w ręce Lędzkich i ich spadkobierców. Proces ten, na który się w części panowie Siekierzyńscy stracili i coraz go popierając a forytując do ostatka hartowali, trwał już lat przeszło stu, a upaść mu nie dawano, chociaż do czynienia było z możnemi rodzinami. W ostatku pan skarbnikowicz czerski wiedząc dobrze, że po kilkakroć pars advevsa czyniła kroki do zgody, której dotąd przyjąć nie chciano; a razem rachując się z uszczuploną fortunką, skłonił się do układów, ale Lędzcy teraz ani mówić o nich nie chcieli. To było poniekąd powodem choroby i śmierci skarb — nikowicza, który podówczas syna już mając, a przewidując jak przeciwne zagrażały mu losy, wielce się tym zgryzł, wziął do serca i od tej pory, jak uważano, cherlać i niedomagać zaczął. Longin Sobieslaw Siekierzyński, skarbnikowicz czerski, haeres na Siekierzynku, miał za sobą godną niewiastę, ubogich rodziców, ale starożytnej szlaclr ty córkę, pannę Kunegundę Piłecką, z familji która z Jagiellonami jakoby miała nawet koneksją. Z tej to, jakeśmy mówili, Bóg dał mu syna Tadeusza Sobiesława. Mieszkali naówczas potomkowie lej przezacnej rodziny w starym dworze siekierzynieckim, który, jak powiadał mi pan Kornikowski, podpierany, łatany, przybudowywany, podmurowywany, dokrywany, obmazywany, stał już blisko lat dwóchset. Sam też widziałem go i o wieku jego sądzić mogę: było to domostwo wprawdzie znacznie w ziemię zapadłe, tak że do sieni wchodziło się po dwóch czy trzech stopniach jak do piwnicy; okna jego ledwie na piędź nad ziemię się wznosiły, a ogromny, spiczasty, czarny dach widoczniejszy był z daleka od ścian samych; przybudówki, podpory, dyle, w różnych kierunkach opasujące je, dziwnie się bardzo wydawały, ale za to miał dwór ów jakąś minę poważną, niby zgrzybiałego starca w staroświeckiem rozpartego krześle i otoczonego wnuczęty. Wnuczęta przedstawiały wspomniane podpory, dyle i belki, popodstawiane ze wszystkich stron pod chylące się i wypaczone ściany. Dach, niegdyś na dwie kondygnacje, tak osobliwszym sposobem pogarbił się, powychylał, połamał, a z gontów w skromniejszą i to już porosłą mchem przeszedł słomę, że cudem zdaje się trzymał się jeszcze na tej budowie, Okna poddasza, oprawne w drewniane wyrabiane wystawki, schylały się: jedno, jakby przychodzącym pokornie się kłaniało, drugie nawznak padając. Żadne drzwi wewnątrz nie zamykały się szczelnie i łatwo; jedne podpiłowywać musiano co lato, drugie sztukować co zima. Podłogi uchylały się pod nogami tak dziwnie, jakby je sztukmistrz na postrach gościom na sprężynach poukładał