Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Odcięci od reszty świata! - Z pewnością nikt już tam nie żyje - osądził Milovan. - Jakie to okropne! - Oni mnie nic nie obchodzą - rzucił Giovanni ze złością. - Ale skarb musi tam być, to jedno jest pewne. I to nawet lepiej, że nie strzegą go już żadne smoki. Jest nasz, bo nikt poza nami o nim nie wie. Zdobędę go. Zdobędę, choćbym miał poświęcić całe moje życie. Zdobędę, zdobędę! - Jak? - zdumiała się Anna. Giovanni zaczerpnął tchu, aby coś odpowiedzieć, lecz musiał sobie uświadomić beznadziejność przedsięwzięcia i tylko wypuścił powietrze z wściekłością. Zapadła cisza. Wiedzieli, że nie mogą zrobić nic innego, jak tylko zawrócić, zejść na dół i ruszyć z powrotem do Raguzy. Nikt jednak nie miał na to ochoty. Dotarli tak daleko, wykazali tyle pomysłowości, odnaleźli wszystkie drogi... A teraz - koniec przygody. Anna nie interesowała się skarbem, jednak nie chciała poddać się tak blisko celu i czuła, że nie tylko ona jest tego zdania. Milovan także nie dbał o skarb, myślał przecież podobnie jak ona. Ale odnosiła wrażenie, że chętnie zrobiłby niespodziankę przybranemu ojcu, ofiarowując mu majątek. I na pewno chciał zobaczyć stary klasztor. A teraz żadne z ich marzeń nie mogło zostać spełnione... Nagle chłopak podniósł głowę. - Co to było? - Co? - spytali. - Coś! Jakiś hałas, ruch... nie wiem. Bezwiednie podnieśli głowy w stronę najwyższej krawędzi skały. I znieruchomieli. Anna nieświadomie schwyciła za rękę Giovanniego, który tego nawet nie zauważył. Na skale, nieco poniżej drogi po drugiej stronie przepaści stał mężczyzna. Sprowadziły go prawdopodobnie krzyki Giovanniego. Wpatrywał się w nich równie zaskoczony jak oni. DRAGO Mężczyzna poruszył się i z wahaniem zszedł niżej. Oni też się zbliżyli do urwiska i wkrótce stali po obu stronach przepaści. Nikt nic nie powiedział. Nieznajomy ubrany był w zgrzebne spodnie i koszulę z szerokimi rękawami, niegdyś białą, a teraz smutnie szarą i postrzępioną. Stopy owinął paskami skór. Był młody, wysoki i mocno zbudowany, miał półdługie czarne włosy i skórę koloru miedzi. Annę zdziwiło, że nie nosił brody. Najwyraźniej starał się zachować pewne pozory cywilizacji. Jakie to dziwne, pomyślała. Właśnie marzyła o kimś, kto stanowiłby dla niej autorytet, a tam stał urodzony przywódca. Taki, któremu można przekazać całą odpowiedzialność. To wprost biło ze stalowoszarych oczu i głębokich bruzd biegnących wzdłuż ust. - Skąd przybywacie? - spytał zwięźle, lecz było w jego głosie dziwne napięcie, a może głębokie wzruszenie, które usiłował ukryć. - Ani słowa o skarbie! - szybko rzucił Giovanni pozostałym. - On pewnie go pilnuje, nie może się dowiedzieć, że jesteśmy zainteresowani. Kim ty sam jesteś, panie? - zawołał głosem, który miał brzmieć bardziej władczo niż głos obcego. Giovanni, gdy chciał, rozumiał serbsko - chorwacki, ale pytanie zadał po włosku. Milovan jednak odezwał się pierwszy. - To markiz di Ferro i jego małżonka - wyjaśnił. - Ja jestem Milovan, nowicjusz zakonny. Mężczyzna zwrócił poważny wzrok na chłopaka. - Jak znaleźliście tu drogę i czego chcecie? - Mieszkałem w pobliżu jako dziecko - odpowiedział Milovan lekko drżącym głosem. - Chciałem sprawdzić, czy ten tajemniczy klasztor rzeczywiście tu stoi, czy to tylko legenda. Drogę znaleźliśmy dzięki donnie Annie, która domyśliła się, którędy mamy iść. Anna poczuła na sobie badawczy wzrok obcego. Jego twarz nie zdradzała niczego. W końcu musiała spuścić oczy. - Nie możemy marnować czasu na jakieś rozmowy - warknął giovanni. - Spytaj, co to za ptaszek i co tu robi! - Kim jesteś, panie? - spytała Anna nieśmiało, z trudem wytrzymując spojrzenie niesamowitych oczu mężczyzny. - Jestem Drago - odpowiedział. - Słyszycie? - wyszeptał Giovanni w swoim języku. - Używa tylko imienia, czyli musi pochodzić z rodziny książęcej. Nie daj mu poznać, pani, że wiemy o tym! - Milovan też użył tylko imienia - sprzeciwiła się Anna, lecz zawołała przez przepaść: - Czy jesteś tu sam, panie? Wahał się przez chwilę. - N... nie. Jest tu też stara kobieta, ale... bardzo chora. - Jak przez to przejść? - spytał Giovanni niecierpliwie, a Anna przetłumaczyła