Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
205—210). Oto więc drugi zasadniczy chwyt w grze z krytyką: nic tu się nie odbywa „na niby". Terror postaci reprezentujących rzeszę recenzencką naprawdę bohaterowi dolega, a pomieszczony w utworze „głos krytyka" rzeczywiście nakłania autora do kapitulacji przed wymogami formy. Ale — i to jest trzeci chwyt — istotność wskazówek profesjonalnego znawcy obniża się poprzez zderzenie ich z wymogami publiczności niewyrobionej. Ferdydurke za jednym zamachem, nieraz w jednym zdaniu, stara się odpowiedzieć na zapotrzebowanie krytyka--fachowca — i kucharki, nalegającej, „żeby było o miłości", „żeby było tajemniczo i sensacyjnie", oczekującej dwuznacznych smaczków i wątpliwych ozdobników stylistycznych. I oto opisana poprzednio piramida gier wewnątrzteksto-wych staje się w naszych oczach budulcem gry autora z krytyką: Józio, narrator, podmiot utworu starają się 302 Rozdział V wypełnić różne sprzeczne dyrektywy odbiorców, dyrektywy, których natłokiem rządzi znana nam zasada „przepełnienia", „nadmiaru"; burzą więc stereotypy, ulegają im, realizują równocześnie różne zasady percepcji rzeczywistości i różne poetyki „zadane" im przez oczekiwania zmieszanego chóru czytelników. Wszystko to wiedzie nieodmiennie do destrukcji wszelkich konwencji — pisanie pod dyktando czytelniczych zachcianek doprowadza na koniec do sytuacji, w której nadzieje każdego z założonych odbiorców zostają zawiedzione. Ferdydurke — jak inne książki Gombrowicza — oczekuje czytelnika, który zgodzi się podjąć grę — to znaczy pozwoli autorowi na zawładnięcie swoim zespołem odbiorczych kompetencji. Ten „czytelnik projektowany" musi umieć zaangażować się jednocześnie w mądrość i głupotę tej książki, w rozliczne realizowane konwencje. Doznawszy po drodze niezliczonych zawodów, wystrychnięty wielokrotnie na dudka, czytelnik ten w końcu dozna „oczyszczenia", uzyska niezbędny dystans do formy. I przy lekturze następnych powieści Gombrowicza będzie mógł podjąć autorskie przedsięwzięcie kreacji nowej rzeczywistości i autokreacji zarazem. Powstanie „klubu" wtajemniczonych „ferdydurkistów" świadczy, że Gombrowiczowi udała się ta próba stworzenia sobie nowego czytelnika — na przekór krytycznym stereotypom odbioru. Równocześnie „karnawałowe szyderstwo" powieści — zamiast odnowić literacką formę — zapowiedziało nowy stosunek człowieka do formy i rewolucyjne zmiany w kulturze. Rozdział VI .PORNOGRAFIA- - PRÓBA STWORZENIA NOWEGO JĘZYKA 1. UWAGI OGÓLNE; WSTĘPNE ROZDZIAŁY POWIEŚCI Długo zastanawiałem się, jak pisać o Pornografii. Ta powieść — niezwykle precyzyjna i konsekwentna w konstrukcji — zapraszała do stworzenia jakiegoś wykresu, modelu graficznego odwzorowującego strukturę zależności pomiędzy postaciami, płaszczyznami komunikacji, motywami językowo-stylistycznymi. Jeżeli odstąpiłem od takich „uniwersalistycznych" ambicji, to nie dlatego, bym się sugerował dość pogardliwymi sądami Gombrowicza o tego rodzaju praktykach.1 Odstręczyła mnie od tego zamiaru raczej niezmierzona komplikacja projektowanego modelu, wielość wymiarów, która czyniłaby go machiną nieprzejrzystą i wprost nie dającą się odtworzyć na kartce papieru. Można byłoby pójść inną drogą i — jak to uczynił Barthes w znanym studium o Sarrazine Balzaca2 — podzielić powieść na kolejno następujące sekwencje, by potem każdą z osobna interpretować według przyjętego z góry systemu. Wówczas analiza Pornografii rozrosłaby 1 „Wyznaję, że formy powieściowe niewiele mnie interesują. Jest chyba charakterystyczne dla kultur nadmiernie wyrafinowanych, jak paryska, że ten olbrzymi problem formy redukuje się im zbyt często do wypracowywania coraz-to nowych modelów «nowej powieści*, do literatury i, co gorzej, do literatury o literaturze. Wątpię, aby oni na tej drodze daleko zajechali. Znów antynomia: ten tylko będzie wiedział, czym jest forma, kto nie oddali się na cal od burzy życia w całym jej ogromie" (RG, s. 55). 2 R. Barthes, S/Z, Paris 1970, Editłons du Seuil. Rozdział VI 304 305 „Pornografia" — próba stworzenia nowego języka się do rozmiarów kilkusetstronicowego tomu i sama z kolei straciłaby wszelką przejrzystość. Czyż wreszcie zadaniem krytyka jest tworzyć dokładną replikę dzieła w materiale naukowej terminologii? Nic mniej wdzięcznego od takiej roboty! Trzeba raczej po trudzić się nad doborem klucza, który w ręku następnych czytelników mógłby posłużyć do „otwarcia" poszczególnych scen utworu. Dość klucz ten przypasować do jednej, dwu, trzech węzłowych scen — a odkryjemy tkwiące w nirn możliwości, odbiorcom pozostawiając trud łamania szyfru dzieła. W przypadku więc Pornografii wolę pójść za wskazaniem Auer-bacha i pokusić się jedynie o możliwie dokładny opis fragmentu tekstu, aby na tym przykładzie pokazać specyfikę pisarskiej metody Gombrowicza. Pierwszy bodaj wśród krajowych krytyków zajął się Pornografią Artur Sandauer w obszernym szkicu Witold Gombrowicz — człowiek i pisarz3. Nie był to okres sprzyjający poważnym dyskusjom wokół twórczości autora Ferdydurke. Kampania związana z „wywiadem" Barbary Witek-Swinarskiej i pobytem pisarza w Berlinie Zachodnim4 spowodowała, że nie miał wówczas Gombrowicz w 3 A. Sandauer, Witold Gombrowicz — człowiek i pisarz, „Kultura" 1965, nr 42, 43. 4 S. Zieliński, Gombrowicz w Jordanie, „Kultura" 1963, nr 11; Z., Posłuchajcie Jeleńskiego, „Kultura" 1963, nr 21; Hamilton [J. Z. Słojewski], Emigrant, „Kultura" 1963, nr 22; B