Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. Nagle ktoś chwycił go mocno za ramię i zaczął ciągnąć w prawą stronę. Solo odruchowo sięgnął po blaster, ale nim zdołał go wyjąć, jego twarz i pierś oplotły silne, pokryte futrem ręce; napastnik unieruchomił mu w ten sposób rękę z bronią oraz zasłonił widok na ogarniętych nagłą paniką pasażerów. Han próbował krzyczeć, ale miał nie tylko zasłonięte oczy, ale i zatkane usta. Wił się i wyrywał zaciekle, ale na próżno: napastnik wlókł go gdzieś korytarzem. Rozległy się dwa kolejne wybuchy - ten drugi na tyle silny, że omal nie zwalił ich obu z nóg. Kudłaty osobnik skręcił w bok; Solo zawadził łokciem o framugę... Napastnik silnie pchnął go do przodu i w chwilę potem Han znowu był wolny. Z trudem łapał oddech. Znajdował się w małym składziku trunków - trzy ściany pomieszczenia były niemal pod sufit zastawione skrzynkami z alkoholem. W wyniku kołysania się statku kilka butelek spadło na podłogę. Z jednej z nich sączył się ciemnoczerwony płyn. Przy drzwiach, opierając się o ścianę, stał Ferrier. Na jego twarzy igrał chytry uśmieszek. - Witaj, Solo - powiedział. - Miło, że wpadłeś. - Nie sposób było odrzucić tak uprzejmego zaproszenia - odparł kwaśno Han, rozglądając się dookoła. Jego blaster unosił się w powietrzu dwa metry od niego, przed stertą skrzynek, w samym środku dziwnego, czarnego cienia. - Zapewne przypominasz sobie mojego upiora - rzucił złodziej statków szyderczo, wskazując ręką cień. - To on wślizgnął się po rampie “Ślicznotki”, żeby zamontować nasz zapasowy nadajnik. Ten wewnątrz statku. A więc to dlatego Ferrier zdołał tu tak szybko dotrzeć. “Koralową Wandą” wstrząsnął kolejny wybuch i następna skrzynka zwaliła się z brzękiem na podłogę. Han uskoczył w bok i wykorzystał ten moment, by lepiej przyjrzeć się cieniowi. Tym razem udało mu się wyłowić oczy i zarys białych kłów. Zawsze uważał istnienie upiorów za wytwór wyobraźni, ale najwyraźniej się mylił. - Jeszcze nie jest za późno: możemy zawrzeć układ - zwrócił się do Ferriera. Mężczyzna posłał mu zdumione spojrzenie. - To jest właśnie ten układ, Solo - stwierdził. - Jak ci się wydaje, dlaczego jesteś tutaj, a nie tam, na górze, gdzie zaraz zacznie się strzelanina? Posiedzisz tu sobie bezpiecznie, aż wszystko się uspokoi. - Uniósł brwi. - Co zaś do Calrissiana... o, to zupełnie inna historia. - Co chcesz przez to powiedzieć? - zaniepokoił się Han. - Tylko tyle, iż mam już dosyć tego, że w kółko plącze mi się pod nogami - odparł cicho złodziej statków. - Kiedy zatem “Koralowa Wanda” zdecyduje się wreszcie poddać i wynurzyć na powierzchnię, osobiście dopilnuję, aby Calrissian znalazł się w pierwszym szeregu walczącyc, mężnie broniąc biednego kapitana Hoffnera przed żądnymi krwi szturmowcami. Przy odrobinie szczęścia... - Rozłożył ręce i uśmiechnął się wymownie. - A więc ten gość nazywa się Hoffner? - spytał Solo, tłumiąc gniew. Wiedział, że nie pomoże Landowi, wpadając we wściekłość. - A jeśli nie ma go na statku? Imperium będzie rozczarowane. - Och, Hoffner jest na statku. Choć pewnie nie może już usiedzieć na miejscu. W jakąś godzinę po wypłynięciu z portu zamknęliśmy go w naszej kabinie. - Jesteś pewien, że dorwaliście właściwego faceta? - Jeśli nie, to wielki admirał może mieć pretensje wyłącznie do siebie. - Ferrier wzruszył ramionami. - To on podał mi jego nazwisko. Statkiem zatrzęsła następna eksplozja. - No, Solo, miło mi się z tobą gawędziło, ale muszę sfinalizować mój interes - stwierdził złodziej statków. Złapał równowagę i otworzył drzwi. - Zobaczymy się później. - Zapłacimy ci dwa razy tyle co Imperium - spróbował po raz ostatni Solo. Mężczyzna nawet nie zadał sobie trudu, żeby odpowiedzieć. Posłał Hanowi pożegnalny uśmiech i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Solo zerknął na cień. - A ty? - spytał. - Chcesz się szybko wzbogacić? Upiór wyszczerzył zęby, ale się nie odezwał. Kolejny wybuch mocno przechylił statek na bok. “Koralowa Wanda” miała solidną konstrukcję, ale Han wiedział, że statek nie wytrzyma zbyt długo tej kanonady. Wcześniej czy później będzie się musiał poddać i wypłynąć na powierzchnię... A wtedy zjawią się szturmowcy. Do tego czasu musiał znaleźć sposób, żeby się wydostać z tej pułapki. Ponownie odezwały się turbolaserowe działa “Chimery”