They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

.. dla dorosłych. Nie sądzę, żeby ława przysięgłych albo adwokaci powódki pozwolili pokazać aż tak dużo. Zechcą przerwać pokaz najszybciej, jak to będzie możliwe. – Dokładnie – zgodziła się z nim Sydney. – Po prostu napiszcie w aktach, że macie jeszcze czterdzieści minut zapisu. Myślę, że jesteś bezpieczny, Lawrensie. – Łatwo wam mówić – dobiegł ich z kuchni jego głos. Syd i Dar wymienili spojrzenia. – Skoro mamy dotrzeć przed nocą do Julian i twojego domku – powiedziała śledcza – chyba powinniśmy już się zbierać. Darwin pokiwał głową. Po drodze do wyjścia zaszedł do kuchni i poklepał Lawrence’a po plecach. – Naprawdę nie masz się czego wstydzić, amigo. – Co masz na myśli? – odburknął tamten. – Umyłeś po wszystkim ręce – odparł wesoło Minor. – Tak jak nas uczyły nasze mamy. Cała ława przysięgłych będzie z ciebie dumna. Lawrence nie odpowiedział mu, za to wbił wzrok w żonę. Jego oczy miotały błyskawice gniewu. Dar i Sydney wsiedli do land cruisera i ruszyli ku wzgórzom. Rozdział ósmy H JAK HISTORIE Opuścili Escondidp autostradą 78, kierując się w stronę zalesionych wzgórz. Na kolację zatrzymali się w małym miasteczku Julian, skąd mieli pojechać już prosto do domku Dara. Julian było kiedyś osadą poszukiwaczy złota, teraz zaś jedynie maleńką miejscowością turystyczną. Wybrana przez Minora restauracja serwowała jednak świetne jedzenie w obfitych porcjach za przyzwoitą cenę, a ponieważ nie miała sali barowej, nawet w piątkowy wieczór nie wypełniały jej hordy hałaśliwych tubylców. Właściciel znał Minora, toteż natychmiast wskazał im przyjemny stolik przy oknie, w wykuszu głównego salonu starej wiktoriańskiej kamienicy, którą zajmował lokal. W restauracji podawano również dobre wino. Syd wiele wiedziała o winach, znała się nawet na rocznikach, ona więc wybrała butelkę doskonałego merlota. Trunek popijali podczas rozmowy. Sama rozmowa zaskoczyła Darwina. W ciągu ostatnich lat stał się bowiem mistrzem małomówności, który umiał wspaniale słuchać swego rozmówcy i z łatwością, acz subtelnie zmieniać temat na... dotyczący tej drugiej osoby. Czasem naprawdę go zadziwiało, jak swobodnie skłaniał ludzi do wielogodzinnych opowieści o sobie. Tyle że z Sydney Olson mu się to nie udało. Na jego pytania o swoją przeszłość kobieta odpowiadała krótko i treściwie, w trzech zdaniach zatem streściła swoje lata w Federalnym Biurze Śledczym, a w jednym zaledwie nieudane małżeństwo: „Kevin też był agentem specjalnym, tyle że on nienawidził pracy w terenie, podczas gdy ja uwielbiałam takie zadania i stale o nie zabiegałam”. Po każdym zdaniu na swój temat Syd wypytywała Darwina szczegółowo o jego życie. – Dlaczego komisja rewizyjna NASA zwolniła cię, gdy powiedziałeś jej członkom, że niektórzy astronauci Challengera przeżyli początkową eksplozję? – spytała, trzymając lampkę z winem w obu rękach. Jej paznokcie, jak zauważył Dar, były krótkie i nie pomalowane. Posłał jej coś, co Trudy nazwała kiedyś „uśmiechem w stylu Clinta Eastwooda”. – Nie wylali mnie – odparł. – Raczej powołali kogoś innego na moje stanowisko, zanim zdążyłem złożyć cokolwiek na piśmie. Tak czy inaczej byłem tylko młodszym pracownikiem obsługi technicznej. – No dobrze, a... – naciskała Syd – ...powiedz mi, skąd wiedziałeś, że niektórzy astronauci przeżyli eksplozję i zginęli dopiero w wyniku upadku. Minor westchnął. Nie widział sensu w drążeniu tego tematu. – Jesteś pewna, że chcesz właśnie o tym rozmawiać podczas kolacji? – No cóż – odrzekła Sydney. – Przypuszczam, że moglibyśmy podyskutować o przeszytym kilkoma prętami zbrojeniowymi ciele biednego pana Phonga, który wylatuje z ciężarówki isuzu przez przednią szybę, wolałabym wszakże omówić z tobą śledztwo w sprawie Challengera. Darwin nie skomentował dokładnego opisu wypadku nieszczęsnego Wietnamczyka. Opowiedział za to krótko o swojej pracy doktorskiej w dziedzinie fizyki. – Mówimy o plazmie? – upewniła się Syd. – Takiej, jaka powstaje jak wyniku eksplozji? – Dokładnie o takiej – przyznał Darwin. – Wtedy wiele osób nie rozumiało takich pojęć jak dynamika plazmy czy dynamiczne systemy nieliniowe, ponieważ analityczne użycie matematyki chaosu, czyli to, co dziś nazywa się teorią złożoności, znajdowało się wówczas w powijakach. – Stałeś się zatem ekspertem od spraw plazmy i chaosu podczas eksplozji? – spytała Sydney. – I od innych zdarzeń związanych z niezwykle wysokimi temperaturami – dodał Minor. – Czy jest duży popyt na tego rodzaju specjalistyczną wiedzę na rynku pracy? – zaciekawiła się. Dar westchnął i odstawił kieliszek. – Większy, niż potrafisz sobie wyobrazić. Sporo mówiło się w owym czasie o ładunkach kumulacyjnych. Niech ci opowiedzą Irakijczycy walczący w rosyjskich czołgach, z jaką łatwością amerykańskie sabotowe pociski rakietowe przenikały przez dwudziestocentymetrowy pancerz, po czym wybuchały w środku. – Nie przypuszczam, żebym miała kogo spytać – odparowała Sydney. – Zgadza się. – Więc dołączyłeś do Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu – podsumowała. – Z takim doktoratem miałeś chyba zbyt wysokie kwalifikacje. – Niestety – powiedział Darwin. – W lotnictwie częściej zdarzają się eksplozje, niż mamy ochotę przyznać. Ktoś taki jak ja prędzej zrozumie ich przyczyny. – Na przykład katastrofę w Lockerbie – zauważyła Syd. – Albo samolotu linii TWA, lot numer 800. – Właśnie – przyznał Dar. Podszedł kelner i sprzątnął talerze, a gdy przyniósł im filiżanki z kawą, Syd powiedziała: – To dzięki temu trafiłeś do wyższych sfer NTSB i znalazłeś się w sztabie komisji prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy Challengera. Ale skąd wiedziałeś, że ci astronauci przeżyli eksplozję? – Nie wiedziałem – odparł Minor. – To znaczy początkowo. Po prostu posiadałem większą wiedzę na temat ludzkiego ciała podczas eksplozji. Wybuch często nie zabija człowieka, podobnie jak skok z wysokości, gdy nie giniesz w trakcie lotu, lecz... – Kiedy uderzasz o ziemię – dokończyła Syd. Dar kiwnął głową. – Sama eksplozja nie zawsze uszkadza ludzkie ciało, szczególnie ciało astronauty przypiętego do fotela szczelniej niż kierowcy formuły NASCAR, a widziałaś, z jak przerażających kraks ci ostatni wychodzą żywi. Sydney pokiwała głową