Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
przez Ernsta Klebela w zbiorach klasztoru benedyktyńskiego w Admont. Jest to dwu-nastowieczny odpis starszego źródła, znanego w literaturze jako Annales luvavenses antiqui. Do 1921 roku źródło to znane było tylko z późniejszych wypisów, korzystali bowiem zeń autorzy roczników salzburskich, roczników z Admont i Nieder-Alteich. Jeszcze na początku XVI w. robił z niego wyciągi bawarski humanista i historyk Johannes Aventinus. Nowe znalezisko poddał badaniom Harry Bresslau, jeden z największych autorytetów w dziedzinie dyplomatyki i paleografii, i orzekł, że jest to rękopis szkolny, powstały w XII w. w Admont. Kształcący się w sztuce pisania mnisi otrzymali za zadanie przepisywanie roczników; stąd tekst pisany jest kilkoma rękami, zawiera liczne błędy i poprawki osoby sprawdzającej. Co najważniejsze jednak, Bresslau uznał, że odpis wiernie przekazuje treść odpisywanego tekstu: oryginału lub kopii owych zaginionych Annales luvavenses antiqui. Błędy pochodzą z niewprawności pisarzy, ale żaden z nich nie mógł przeinaczyć treści, ponieważ zadaniem jego było właśnie wierne odpisanie zadanego tekstu, którego treść nie była istotna. Autorytet Bresslaua sprawił, że przez długi czas nie poddawano tekstu dalszej krytyce. Natomiast powszechna uwaga skupiła się na zapisce pod rokiem 920. Stwierdza ona, że Bawarowie podporządkowali się dobrowolnie księciu Arnulfowi i „zlecili mu panowanie w królestwie Niemców" (regnare eum facerunt in regno Teutonicorum).1 Fakt rywalizacji księcia bawarskiego Arnulfa z Henrykiem saskim był znany; nowa była terminologia, niezwykła dla X wieku, z którego zdaniem Bresslaua pochodziła całość zapiski. Nie zwrócono nawet uwagi na to, że Aventinus, piszący wielka historię Bawarii, nie odpisał zapiski z 920 r.; czy była ona rzeczywiście w tekście Annales luvavenses antiqui, z którego korzystał? Zlekceważono też fakt 1. Królestwo wschodniofrankijskie: wspólnoty plemienne 201 występowania w odkrytym tekście licznych błędów, nie tylko ortograficznych (uczynienie Karola Młota cesarzem, a papieża Zachariasza — prorokiem). Wielu wybitnych historyków, przyjmując bezkrytycznie istnienie Regnum Teutonicorum w 919 r., zamiast poddać krytyce tekst źródła, pisało o swym wzruszeniu przy zetknięciu z pierwszym dowodem istnienia niemieckiej świadomości. Słusznie zganił tę postawę ostatnio Eckhard Muller-Mertens: „Ocena [źródła] nie powinna być sprawą uczucia, radości, wzruszenia, pragnienia. Krytyka źródła żąda wstrzemięźliwości i ostrożności." 2 Wśród uczonych, którzy nie dali się porwać urokowi pierwszej wzmianki o Królestwie Niemieckim, wysuwają się na czoło Kurt Reindel, Walter Mohr, Eckhard Muller-Mertens i Heinz Thomas. Wszyscy oni wątpili w nieskazitelność dwunastowiecznego odpisu ze starych roczników. Kurt Reindel zwrócił uwagę na fakt, że pierwsze dwie litery słowa „Teutonicorum" zostały napisane na miejscu innego, wytartego uprzednio wyrazu; sądził, że było to słowo „Bavariorum" i widział w tym ślad próby całkowitego uniezależnienia się Bawarii za czasów księcia Arnulfa — tendencje w tym kierunku są znane z innych źródeł. Prześwietlenie karty rękopisu lampą kwarcową, przeprowadzone w 1973 r. przez Hel-muta Beumanna, obaliło jednak tę hipotezę: pierwotny tekst zawierał również litery „Te" — początek słowa „Teutonicorum"; adept pisarstwa z XII w. uznał po prostu, że zostały napisane zbyt koślawo, wy-drapał je i napisał poprawnie j. Ale nie świadczy to oczywiście, że słowo to tkwiło już w tekście dziesiątowiecznym Annales luvavenses antiqui. Najwyraźniej nie było go w rękopisie, z którego robił wyciągi Aventinus. Eckhard Muller-Mertens, który poddał ponownie inkryminowany tekst drobiazgowej analizie i zestawił go z innymi rocznikami wywodzącymi się z Annales luvavenses antiqui, sądzi, że odpis z Admontu nie został dokonany bezpośrednio z tego ostatniego źródła, ale z jakiejś późniejszej, najpewniej dwunastowiecznej kompilacji, która interesowała się problemem początków Królestwa Niemieckiego i zajmowała w tym względzie stanowisko przeciwstawne do poglądów Ottona z Freising. „Regnum Teutonicorum" byłoby wstawką kompilatora, a nie odpisującego jego tekst ucznia z Admontu. Muller-Mertens uznaje zresztą możliwość innego powstania wtrętu o Regnum Teutonicorum. Najważniejsze jest stwierdzenie, że słowa te nie przystają do sytuacji z początku X wieku, ponieważ pierwsze wzmianki o Regnum Teutonicorum lub Regnum Teutonicum są o sto lat późniejsze i pojawiły się we Włoszech; sami Niemcy zaś zaczęli nazywać tak swoje państwo jeszcze później, i to pod wyraźnym wpływem terminologii kancelarii papieskiej z czasów Grzegorza VII. W gruntownym i obszernym studium Muller-Mertens dowiódł tego w niezbity sposób. Rozpatrując 202 V. „Terra nativitatis, delectabilis Germania" 1. Królestwo wschodniofranKijskie: wspólnoty plemienne 203 sprawę tekstu z Admont z punktu widzenia zdrowego rozsądku, Carlri-chard Briihl stwierdził: „Gdyby w tym źródle nie było owego tak upragnionego, a nawet wytęsknionego literalnego dowodu, nikt nie wpadłby na pomysł, aby przypisać temu mętnemu źródłu tak wielkie znaczenie." 3 Mogliśmy już śledzić karierę przymiotnika „theodiscus", w IX w. używanego wyłącznie na określenie języka germańskiego. Jeżeli Gotszalk pisał o „gens teudisca", to w kontekście dotyczącym wyłącznie języka, a więc w znaczeniu „ludzi, mówiących po germańsku"; w tym samym kontekście przeciwstawił im ludzi mówiących po łacinie, określając ich zaimkiem ,,my". Nie można więc — jak to czyni Rudolf Buchmer — upatrywać w tym wczesnym pojawieniu się „gens teudisca" treści etnicznej, podobnie jak w „nationes Theotiscae" Frechulfa z Lisieux czy w licznych określeniach „Teotisci", które oznaczają wyłącznie ludzi mówiących którymś z dialektów germańskich, nie wkładając w to treści etnicznej