They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Dlatego też bardzo poważnie traktowali wszystko, co przez nie ujrzeli. Zastanawiał się, czy Rita słyszała ogłoszenie, czy też może nadal siedzi pod prysznicem, rzucając od czasu do czasu jakieś uwagi pod jego adresem. – Jakaś poprawa? – spytał szeptem Nunes. – U starego Souzy? – Przy zapaleniu trzustki? Żartujesz? – Komisarz najwyraźniej nie grzeszył nadmiarem inteligencji. – Przesłałem piętnaście notatek na górę – tłumaczył Nunes. – Ale żadna z nich nie była formalną prośbą o sztuczną trzustkę, którą Carol mogłaby mu implantować – zauważył Nick. – Błagałem ich o odsunięcie kontroli – tłumaczył Nunes prawie ze łzami w oczach. – Zrozum, polityka to sztuka opierająca się na realizmie. Mogą odroczyć kontrolę, ale na pewno nie dostaniemy sztucznej trzustki, bo po prostu ich nie mają. Musimy spisać Souzę na straty i mianować głównym mechanikiem któregoś z jego podwładnych, na przykład Wintona, Bobbsa albo... Nagle wielki projektor zmienił kolor, matowa szarość przeszła w świecącą biel. W tej samej chwili głośniki zagrzmiały: – Dobry wieczór. Zebrana w Sali Sterowniczej widownia zamruczała w odpowiedzi: – Dobry wieczór. Była to czysta formalność, gdyż żaden nadajnik nie przekazywał sygnału w górę. Głos przenoszony był tylko w jednym kierunku: z góry na dół. – Wiadomości – kontynuował głos. Na projektorze ukazał się zatrzymany na chwilę film ukazujący na wpół zniszczone budynki. Teraz film ruszył z miejsca. Budynki z odgłosem podobnym do walących gdzieś daleko bębnów runęły, rozpadając się w drobny mak. Ich miejsce zajął teraz kurz. Mnóstwo blaszaków, które zamieszkiwały Detroit, wyległo na ulicę i zaczęło uciekać w popłochu. Jednak systematycznie, jeden po drugim, były rozgniatane przez jakąś niewidzialną siłę. Dudnienie narastało. Bębny przybliżały się i kamera, która niewątpliwie została umieszczona na szpiegowskim satelicie państw zachodnich, najechała teraz na wielki budynek użyteczności publicznej: bibliotekę, kościół, szkołę lub bank, a może wszystko naraz. Widzowie ujrzeli, jak w nieco spowolnionym tempie struktura się dematerializuje. Wszystkie znajdujące się w niej przedmioty zostały rozszczepione na pojedyncze cząsteczki. Zamiast blaszaków mógł tam być każdy z nich, bo nawet Nick mieszkał kiedyś przez rok w Detroit. Na szczęście dla wszystkich, komuchów i obywateli Stanów Zjednoczonych, wojna wybuchła w świecie skolonizowanym, z powodu walki o podział nowych planet. Dlatego też już w pierwszym roku wojny na Marsie populacja Ziemi zdążyła schronić się pod powierzchnią planety. Nadal tu siedzimy, myślał Nick i chociaż nie jest to powód do zadowolenia, wolę to niż tamto piekło. Na projektorze grupa uciekających blaszaków zaczęła się topić. Ku przerażeniu widzów, blaszaki w desperacji ciągnęły za sobą roztopione członki. Nick nie wytrzymał i odwrócił wzrok. – Straszne – wyszeptał komisarz Nunes, twarz mu poszarzała. Nagle na wolnym miejscu po prawej stronie Nicholasa pojawiła się Rita w szlafroku i kapciach. Razem z nią nadszedł młodszy brat Nicka, Stu. Obydwoje wpatrzeni w projektor nie odezwali się do niego ani słowem, tak jakby go nie dostrzegali. Zresztą w tej chwili każdy z widzów, patrząc na obraz na wielkim ekranie, czuł się odizolowany. Komentator rzekł: – To... było... Detroit. 19 maja roku pańskiego 2025. Amen. Zniszczenie wałów obronnych miasta i spustoszenie go zajęło im zaledwie parę sekund. Przez piętnaście lat Detroit stało nienaruszone. Marszałek Harenzany, spotykając się z przedstawicielem Sowietów na starannie strzeżonym Kremlu, mógł się pochwalić miastem, którego komuchom nie udało się jeszcze zniszczyć. W umyśle Nicholasa, pomimo całego przerażenia, jakie wywoływała dekapitacja jednej z niewielu pozostałych głów zachodniej cywilizacji, w którą naprawdę wierzył i którą naprawdę kochał, zrodziła się nie dająca mu spokoju, całkiem egoistyczna myśl. To przecież oznacza wyższą normę. Im mniej pozostaje na górze, tym więcej trzeba wytworzyć na dole. – Teraz Yans będzie tłumaczył – mruknął Nunes