They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Dlatego odrzuciła awans u Siemensa i została strażniczką. Dlatego przyznała, że napisała raport, aby uniknąć konfrontacji z biegłym. Czy dlatego podczas procesu nadstawiała głowę? Ponieważ nie mogła przeczytać książki córki, jak również aktu oskarżenia, nie mogła też dostrzec szans obrony i się odpowiednio przygotować? Czy dlatego wysyłała swoje podopieczne do Oświęcimia? Żeby je uciszyć, gdyby coś zauważyły? I czy dlatego otaczała opieką osoby słabe? Czy dlatego? Rozumiałem, że wstydziła się, iż nie umie czytać i pisać, i wolała mnie wprowadzać w konsternację, aniżeli się skompromitować. Wstyd skłaniający do stosowania uników, okazywania niechęci, skrywania się i maskowania, także ranienia innych znałem sam. Jednak wstyd Hanny, że nie umie czytać i pisać, jako powód jej zachowania podczas procesu i w obozie? Ze strachu, że zostanie skompromitowana jako analfabetka, skompromitowała się jako zbrodniarka? Ze strachu przed skompromitowaniem się analfabetyzmem - zbrodnia? Jakże często zadawałem sobie te same pytania. Jeśli motywacją Hanny był strach przed skompromitowaniem się - dlaczego zamiast niewinnej kompromitacji analfabetyzmem potworna kompromitacja zbrodnią? Czy sądziła, że uda jej się przez to przejść, z tego wyjść bez jakiejkolwiek kompromitacji. Czy była po prostu głupia? Czy była aż tak próżna i zła, że aby uniknąć kompromitacji, stała się zbrodniarką? Ciągle odrzucałem te przypuszczenia. Nie, mówiłem sobie, Hanna nie wybrała zbrodni. Odrzuciła awans u Siemensa i trafiła jej się praca w charakterze strażniczki. I nie, osób delikatnych i słabych nie wysyłała z transportem do Oświęcimia, ponieważ czytały jej na głos, lecz wybierała je do głośnej lektury, gdyż chciała im trochę ulżyć w ostatnim miesiącu, zanim i tak musiały wrócić do Oświęcimia. I nie, podczas procesu nie rozważała, co jest gorsze, kompromitacja analfabetyzmem czy kompromitacja zbrodnią. Nie kalkulowała i nie działała taktycznie. Zaakceptowała fakt, że pociągnięto ją do odpowiedzialności, nie chciała tylko zostać przy tym jeszcze skompromitowana. Nie dbała o swoje interesy, lecz walczyła o swoją prawdę, swoją sprawiedliwość. Ponieważ zawsze musiała się trochę maskować, ponieważ nigdy nie mogła być całkiem otwarta, nigdy nie mogła być samą sobą, była to żałosna prawda i żałosna sprawiedliwość, były one jednak jej własne i walka o nie, była jej walką. Musiała być kompletnie wyczerpana. Walczyła nie tylko podczas procesu. Walczyła od zawsze, nie po to, żeby pokazać, co umie, lecz by skryć to, czego nie umie. W tym życiu przebudzenia polegały na energicznych odwrotach, a zwycięstwa na skrywanych porażkach. W dziwny sposób działała na mnie rozbieżność między tym, co musiało zaprzątać Hannę, gdy opuszczała moje rodzinne miasto, a tym, co sobie wówczas wyobrażałem i myślałem. Byłem pewny, że ją wygoniłem, zdradzając ją i wypierając się jej, a w rzeczywistości uciekła po prostu przed kompromitacją w spółce tramwajowej. Okoliczność, że jej nie wygoniłem, nie zmieniała jednakże faktu, że ją zdradziłem. Nadal byłem więc winny. A jeśli nie byłem winny, gdyż zdrada wobec zbrodniarki nie może rodzić poczucia winy, byłem winny dlatego, że kochałem zbrodniarkę. 11. Po przyznaniu się Hanny do napisania raportu pozostałe oskarżone miały ułatwione zadanie. Stwierdziły, że Hanna, jeśli nie działała w pojedynkę, wywierała na inne nacisk, groziła im i przymuszała je do posłuszeństwa. Siłą przejęła komendę. Mówiła i pisała za wszystkie. Ona decydowała. Mieszkańcy wsi, którzy zeznawali w charakterze świadków, nie mogli tego potwierdzić ani temu zaprzeczyć. Widzieli, że płonącego kościoła pilnowało wiele kobiet w mundurach i że go nie otworzono, dlatego sami nie mieli odwagi tego zrobić. Spotkali te kobiety następnego dnia rano, kiedy wyruszały w drogę, i rozpoznali je w oskarżonych. Nie potrafili jednak powiedzieć, która oskarżona nadawała ton podczas porannego spotkania, czy w ogóle którakolwiek z nich nadawała ton. - Nie możecie państwo jednak wykluczyć, że ta oskarżona - adwokat innej oskarżonej wskazał na Hannę - podejmowała decyzje? Nie, nie mogli tego wykluczyć, jakże by mogli, a na widok innych oskarżonych, wyraźnie starszych, tchórzliwszych, bardziej zmęczonych i zgorzkniałych, nawet nie chcieli. W porównaniu z pozostałymi oskarżonymi Hanna była przywódczynią. Poza tym obecność przywódczyni odciążała mieszkańców wsi; zaniechanie udzielenia pomocy wobec dowodzonej prężnie jednostki stawiało ich w korzystniejszym świetle niż fakt, że zaniechali tego w obliczu grupy zdezorientowanych kobiet. Hanna walczyła dalej. Przyznawała się do tego, co było prawdą, i zaprzeczała temu, co nią nie było. Zaprzeczała ze wzmagającą się, rozpaczliwą gwałtownością. Nie była głośna. Jednak już natarczywość, z jaką mówiła, wywierała na sądzie dziwne wrażenie. W końcu się poddała. Mówiła tylko wtedy, gdy była pytana, odpowiadała krótko, skąpo, czasami z roztargnieniem. Jakby chcąc unaocznić fakt, że się poddała, siedziała teraz podczas mówienia. Sędzia przewodniczący, który na początku rozprawy wielokrotnie powtarzał, że nie musi stać, jeśli chce, może siedzieć, zauważył także i to ze zdziwieniem