Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Potem jednak nie wytrzymała i wypaliła z miną obojętną: — Dziecinne jesteście, słowo daję. Co tam wycieczki! Ja byłam z rodzicami w Krynicy, dostałam prawdziwe szpilki i całowałam się z jednym chłopakiem. Oczywiście po takim oświadczeniu zamilkły wszystkie; własne wspomnienia i przeżycia wydały się bezbarwne, jednak już po chwili posypały się pytania: — Ela, coś ty! Naprawdę wysokie szpilki? — Słuchaj, a chłopak przystojny? Szałowy? — Jakiego koloru? Nosy mają ścięte? — Powiedz prędko: gdzieście się poznali? 48 — Od razu się zakochałaś? Z miejsca, co? — zawołała Hanka. Elżbieta spojrzała na nią zdumiona. — Coś ty! Tak się tylko całowałam, dla hecy, przecież Heniek to kompletny idiota, tyle że przystojny. Oj, dziewczynki, słowo daję, jaką Hanka ma zgorszoną minę! — Nie mam żadnej miny. „Ja bym się nie całowała dla zabawy - pomyślała Hanka. -Niech tam mówią, co chcą, ale ja nie". I znów niemal poczuła obejmujące ją ramię... — A ty, Hanka, co? Flirtowałaś na wakacjach? — spytała Elżbieta. — Nie, nie flirtowałam — powiedziała i odeszła od dziewcząt, pociągając za sobą Olę, która jednak szła za nią z pewnym ociąganiem, bo chętnie słuchałaby jeszcze wynurzeń Elżbiety. Olę aż dławiła w gardle myśl, że może nigdy nie przeżyje czegoś podobnego. Nie wierzyła, żeby jakikolwiek chłopiec mógł zwrócić uwagę na taką dziewczynę jak ona: nie całuje się dziewcząt, które mają piegi na nosie i cienkie jak patyki nogi, dziewcząt staromodnie uczesanych, bo... bo ciotka za nic w świecie nie pozwala zmienić fryzury. Tymczasem Hanka mówiła jej gorączkowo: — Ola, Ola, żebyś wiedziała, ile mam ci do powiedzenia! Ola także chciała pogadać z przyjaciółką o wakacjach: pierwszy raz w życiu widziała morze. Była opalona podobnie jak Hanka, przytyła troszeczkę, wydawała się bardziej ożywiona niż przy końcu roku, gdy się rozstawały. — I w Gdańsku byłam. Żebyś wiedziała, jakie tam śliczne Stare Miasto. Hanka nigdy nie była w Gdańsku, ale nie zdołała z siebie wykrzesać nawet najmniejszego zainteresowania dla jego zabytków. Bez entuzjazmu oglądała kilka pocztówek, które Ola przyniosła z sobą, ożywiła się dopiero, gdy Oleńka wyciągnęła małą bursztynową rybkę. — A to przywiozłam dla ciebie. 4 — Po słonecznej stronie 49 - Ola, dziękuję! — objęła przyjaciółkę. — Śliczna jest ta fląder-ka. A ja ci nic nie przywiozłam z Zakopanego. Widzisz, jaka jestem wstrętna! Zła była, że nie pomyślała o jakimś drobiazgu, zła nawet nie na siebie, bo przecież nie mogła myśleć o takich rzeczach, wciąż zajęta Andrzejem, ale raczej na Olę, że swoją pamięcią wytworzyła tę nieprzyjemną, żenującą sytuację. — Darujesz mi to, prawda? Jak ja ci opowiem... — Ależ, Hanka, to przecież głupstwo. Nie ma o czym mówić. — Coś wydarzyło się na wakacjach. Coś szalenie ważnego, niebotycznie ważnego! — Co? Chciała powiedzieć, ale właśnie trzeba było śpieszyć do sali na uroczyste otwarcie roku. — Jak to śmiesznie znów znaleźć się w naszej starej budzie! — powiedziała zamiast zwierzeń. — Przyjemnie! — uśmiechnęła się Ola. — Oleńka — zażartowała Elżbieta — będziesz mi w tym roku pożyczała swoje zeszyty? — Nooo, nie wiem... — zawahała się Ola. — Może sobie sama w tym roku dasz radę. — Gdzie tam! — roześmiała się Elżbieta. — Mnie się wcale nie chce tak pilnie uczyć, to ty jesteś piątkara i prymuska. W ustach Elżbiety słowa „piątkara" i „prymuska" brzmiały trochę jak wyzwiska i Ola wiedziała, że na pewno będzie jej dawać swoje zeszyty do odpisywania. Nie całuje się z chłopcami, nie dostała szpilek, ma za to zawsze odrobione zadania i wszystkie lekcje jak należy, a to jest także coś! Tylko... Ola wcale nie była pewna, czy nie wolałaby się zamienić z Elżbietą i mieć modne pantofelki zamiast piątek z odpowiedzi na lekcjach, chłopca — zamiast odrobionych wszystkich zadań. Naprawdę nie wiadomo, co lepsze