They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Gdy w końcu kalif pożegnał towarzystwo, Mansur oddalił się z ulgą do swego namiotu. Czekał, aż obóz się uspokoi. Wiedział bowiem, że jeśli Yerity zdecyduje się przyjść na spotkanie, uczyni to dopiero, kiedy wszyscy zasną. Tej nocy w obozie panowało jakieś wyjątkowe ożywienie; ludzie chodzili w tę i z powrotem, trwały głośne rozmowy i śmiechy. Mansur mógł opuścić namiot i przekraść się do świątyni dopiero dobrze po północy. Istaf już czekał na niego przy kamiennych odrzwiach. — Czy wszystko w porządku? — zapytał młodzieniec. Arab przybliżył się i odezwał szeptem. — Dzisiejszej nocy kręcą się tu obcy. — Co to za jedni? Dwóch ludzi przyszło z pustyni, kiedy kalif jadł kolację z gośćmi. Ukryli się wśród koni. Potem, gdy angielski efendi i jego córka opuścili towarzystwo, dziewczyna nie wróciła do siebie tak jak wczoraj, lecz poszła do namiotu ojca. Ci dwaj obcy także przekradli się do namiotu konsula. — Czy mogą mieć złe zamiary? — Mansura zdjął lęk o Yerity. Może miała zginąć z rąk zabójcy, jak Jasmini? — Nie — zapewnił go szybko Istaf. — Słyszałem, jak efendi ich witał. W dalszym ciągu są u niego. — Czy jesteś pewien, że nigdy dotąd nie widziałeś tych ludzi? — To obcy. Nie znam ich. — Jak są ubrani? — W arabskie szaty, lecz tylko jeden jest Omańczykiem. — A ten drugi? Jak wyglądał? Istaf wzruszył ramionami. — Widziałem go przez chwilę. Trudno ocenić człowieka tylko po jego twarzy, ale toferengi. — Europejczyk? — zdumiał się Mansur. — Jesteś pewien? — Pewności nie mam. — Arab rozłożył ręce. — Ale tak mi się wydawało. — I wciąż są w namiocie konsula? Czy kobieta także jest z nimi? — Kiedy odchodziłem, wszyscy jeszcze tam byli. — Chodź ze mną, lecz tak, żeby nas nikt nie zobaczył — rzekł Mansur zdecydowanym tonem. 488 — Straże są tylko na obrzeżach obozu — odparł Istaf. — Wiem, gdzie stojaj możemy je łatwo obejść. — Mansur odwrócił się i ruszył wąską uliczką, którą przyszedł do świątyni. Kierował się tak, jakby wracał do swojego namiotu, lecz w pewnej chwili zanurkował w cień starożytnej ruiny. Upewniwszy się, że nikt ich nie śledzi, przekradł się razem z Istafem na tył pawilonu konsula. Wewnątrz paliło się światło i słychać było głosy. Właśnie Yerity mówiła coś do ojca. — Powiedział, że reszta dotrze w ciągu tygodnia — wyjaśniła. — Tygodnia! — głos sir Guya był donośniejszy. — Mieli być gotowi już na początku tego miesiąca! — Mów ciszej, ojcze. Chyba nie chcesz, żeby cię usłyszano w całym obozie. Przez jakiś czas ich głosy docierały do niego tylko jako ciche pomruki. Mówiący z trudem powściągali swą ekscytację. Potem ktoś przemówił po arabsku. Chociaż ten głos też był stłumiony i Mansur nie mógł rozróżnić słów, wiedział, że już go kiedyś słyszał. Nie mógł się jednak zorientować, kiedy to było i gdzie. Yerity przetłumaczyła coś ojcu ledwie słyszalnym szeptem i sir Guy nagle znów podniósł głos. — Niech nawet o tym nie myśli w tej chwili! Powiedz mu, że to mogłoby zniweczyć cały nasz plan. Jego prywatne sprawy muszą zaczekać. Niech powściągnie swoje wojownicze zapędy, dopóki nie zostanie zakończona najważniejsza kwestia. Mansur wytężył słuch, lecz docierały do niego tylko strzępki rozmowy. W pewnej chwili sir Guy oświadczył: — Musimy zapędzić do naszej sieci całą ławicę. Nie może nam się wyśliznąć ani jedna rybka. Potem przybysze nagle zebrali się do odejścia. Znajomy arabski głos znów odezwał się echem w pamięci młodzieńca. Tym razem wypowiedział słowa formalnego pożegnania. Znam tego człowieka. Mansur był tego pewien, lecz wciąż nie potrafił skojarzyć osoby z imieniem. Drugi z przybyszów odezwał się po raz pierwszy. Istaf miał rację, był to Europejczyk, który mówił po arabsku z gardłowym, niemieckim lub holenderskim akcentem. Mansur raczej nie przypominał sobie tego głosu, toteż zignorował go, koncentrując się na wymianie uprzejmości między Arabem i konsulem. Zapadła cisza i zdał sobie sprawę, że obcy opuścili namiot sir Guya równie niepostrzeżenie, jak się w nim 489 zjawili. Zerwał się z miejsca, w którym się przyczaił, i podbiegł do narożnika namiotu. Natychmiast jednak musiał się cofnąć, bo konsul wraz z córką stali niespełna dziesięć kroków dalej u wejścia do pawilonu, rozmawiając cicho i spoglądając za odchodzącymi gośćmi. Ani Mansur, ani Istaf nie mogli śledzić przybyszów, bo zostaliby zauważeni. Sir Guy i Yerity stali tak jeszcze przez kilka minut, zanim wrócili do środka. W tym czasie tajemniczy nieznajomi zdążyli już zniknąć między ciasno rozstawionymi namiotami obozu. Mansur odwrócił się do Istafa, który trzymał się tuż za nim. — Nie możemy pozwolić im tak odejść. Sprawdź, czy nie poszli na drugi koniec obozu, w kierunku rzeki. Ja przeszukam północną stronę. Ruszył biegiem. Wspomnienie głosu dziwnego Araba nie dawało mu spokoju i napełniało złym przeczuciem. Muszę odkryć, kim on jest, pomyślał. Kiedy dotarł do ostatnich zrujnowanych budynków miasta, spostrzegł dwóch nocnych wartowników, stojących w cieniu pod murem. Rozmawiali cicho, oparci na muszkietach. — Czy nie przechodziło tędy dwóch ludzi! ? — zawołał do nich. Poznali jego głos i podeszli bliżej. — Nie, Wasza Wysokość, nikt tędy nie szedł — odparł jeden z nich. Nie wyglądali na zaspanych, więc musiał im uwierzyć. — Czy podnieść alarm? — zapytał strażnik. — Nie — odparł Mansur. — To nic takiego. Wracajcie na stanowisko. A zatem obcy musieli się skierować ku rzece