Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Stosowano je zamiast ostrej amunicji, ponieważ Brazylia, mimo ataku sprzed tygodnia, nie zmieniła restrykcyjnej polityki w sprawie uzbrojenia, jakie UpLink mógł montować w samolotach. - Już się robi - rzucił Winter. I sięgnął do pulpitu sterowania uzbrojeniem. Ukryty za skrzynią w przedziale ładunkowym DC-3, Manuel gorączkowo podważał jej wieko łomem, który wyjął ze skrzynki na narzędzia przytwierdzonej do burty obok wejścia do kabiny pilotów. Po twarzy spływał mu pot, a przez otwarte drzwi słyszał huk rotorów wzbijających z ziemi tumany piasku. Jeden narożnik skrzyni odskoczył, więc natychmiast zaczął podważać następny. Zdążył się ukryć w samolocie, nim eksplodowała pierwsza rakieta. Chwilę później obie maszyny wroga otworzyły ogień z działek i widział, jak jego ludzie zataczają się i padają na pełnym dymu pasie. Dopiero po kilku sekundach dostrzegł, że żaden z nich nie krwawi, i przypomniał sobie robota, którego rozstrzelał. Gdyby mechaniczny strażnik uzbrojony był nie w oślepiające światła i wywołujące mdłości urządzenie, lecz w normalną broń, nie miałby szans go zniszczyć. Teraz tę samą słabość w wyposażeniu samolotów mógł wykorzystać przeciwko nim. Drugi narożnik wieka odskoczył, ukazując pokrzywione gwoździe. Manuel odrzucił łom i wsunął palce pod drewnianą płaszczyznę. A potem pociągnął w górę, czując, jak otwiera mu się nie zagojona rana ręki. Na bandażu pojawiły się świeże plamy krwi i zmieszały z potem. Ale wieko z trzaskiem puściło. Gorączkowo łapiąc powietrze, sięgnął do skrzyni i rozerwał materiał, w który otulona była jej zawartość. W końcu jego dłonie natrafiły na znajomy kształt ręcznej wyrzutni rakiet przeciwlotniczych stinger. Batter 2 krążył nad pasem, na wypadek gdyby potrzebne było wsparcie ogniowe, a Batter 1 przyziemił i otworzył rampę załadunkową, by desant mógł jak najszybciej znaleźć się na lotnisku. W rejonie pasa znajdowało się około tuzina uzbrojonych przeciwników, ale po ataku rakietowym i ostrzale z działek większość leżała nieprzytomna, więc oczyszczenie okolicy zajęło dosłownie kilka minut. Graham otrzymał meldunek o zabezpieczeniu terenu i natychmiast skontaktował się ze skrzydłowym: - Dzięki za pomoc, Batter 2, i powodzenia w dolinie. - Przyjąłem, lecimy - odparł pilot drugiego ospreya i skierował maszynę ku półce, na której miał wysadzić desant. W tym momencie z DC-3 wyskoczył Manuel z wyrzutnią rakietową na ramieniu. Manuel nie miał kłopotu z wyborem celu - samolot na pasie wyładował już desant, za to odlatująca maszyna wciąż miała ludzi na pokładzie. Przytknął oko do przyrządów celowniczych, skierował otwór wyrzutni ku ospreyowi i uaktywnił samonaprowadzanie rakiety. Stinger był pociskiem zaopatrzonym w chłodzony argonem system poszukiwania źródła termicznego. W kilka sekund po uaktywnieniu cichy, choć przenikliwy dźwięk potwierdził uzyskanie namiaru i najemnik odpalił rakietę. Pocisk pomknął za odlatującym samolotem, włączając własny napęd. Piloci Battera 2 nie widzieli momentu wystrzelenia stingera. Zarejestrowały to natomiast sensory umieszczone w gondolach pod ogonem i nosem samolotu i natychmiast poinformowały obsługę o zagrożeniu, wyświetlając odpowiednie symbole na konsoli i wizjerach. Przy tak niewielkiej wysokości, na jakiej znajdował się samolot, rakieta potrzebowała zaledwie trzech, czterech sekund, żeby dotrzeć do celu. Lotnicy mieli zbyt mało czasu, by wykorzystać urządzenia pokładowe, nie mówiąc już o wykonaniu uników. Dlatego właśnie w takich sytuacjach system GAPSFREE uruchamiał się automatycznie. Teraz odpalił umieszczone na skrzydłach wyrzutniki flar i pasków folii aluminiowej, rozsiewając za maszyną pozorowane cele termiczne i stawiając kurtynę odblaskową, która dezorientowała samonaprowadzającą głowicę rakiety. Włączył też pulsacyjną lampę podczerwoną emitującą krótkie, ale intensywne rozbłyski cieplne pod kątem w stosunku do kadłuba. Stinger zboczył z kursu zwabiony przez jedną z flar i eksplodował przy zderzeniu ze ścianą skalną, niszcząc jedynie piaskowiec i porastającą go roślinność. Choć Ralph Peterson należał do Miecza od ponad trzech lat i dotąd z broni korzystał tylko na strzelnicy, jego pierwszy strzał w warunkach bojowych okazał się śmiertelny. W nocy, w której zaatakowano zakłady w Brazylii, miał dzienną zmianę, a po służbie poderwał śliczną dziewczynę w jednym z barów w Cuiaba. Nie sądził, że będzie żałował zaproszenia do jej mieszkania, lecz tak właśnie stało się następnego dnia, gdy zameldował się w bazie i dowiedział o ataku oraz zabitych. Teraz nie zamierzał pozwolić, by zabito któregokolwiek z jego kolegów, jeśli tylko mógłby temu zapobiec. Strzelca dostrzegł w momencie, gdy ten odpalił rakietę. Woląc nie ryzykować, przestawił M16 na ogień ostrą amunicją i polecił mu rzucić broń. Mężczyzna zlekceważył polecenie - co prawda rzucił wyrzutnię, ale zamiast się poddać, sięgnął po przewieszony przez ramię pistolet maszynowy. Gdy Manuel obrócił się błyskawicznie w stronę Petersona i uniósł AUG, ten posłał dwie krótkie serie, mierząc w pierś terrorysty. Krew trysnęła z rozerwanej klatki piersiowej Manuela, a po chwili rzuciła mu się ustami. Był martwy, nim jego ciało padło na ziemię. A lo hecho, pecho